Budząc się w środku nocy pierwszą rzeczą, którą robię jest wzięcie głębokiego wdechu i pokręcenie głową. Taki rytuał. Dopiero po chwili pozwalam sobie na rozglądniecie się po pokoju, że zdziwienie odkrywając, że moja maskotka wróciła na swoje miejsce. Okej?
Chrząkam marszcząc brwi, kiedy nagle pod palcami wyczuwam zwiniętą kartkę papieru. Unosząc ją do twarzy od razu zaświęcam lampkę, aby móc się jej lepiej przyjrzeć.
Dzięki za pomoc, Pemberley. Do jutra. Z.
Wzdycham kręcąc głową, kiedy sięgam po telefon leżący na półce obok. Wybierając odpowiedni numer spoglądam na godzinę, która wskazuje 02:37. Co do cholery Zayn?
- Już się steskniłaś, Pemberley? - słysząc jego spokojny głos w słuchawce mam ochotę go walnąć. Tak konkretnie.
- Gdzie jesteś? - pytam od razu ignorując to, że odezwał się pierwszy.
Wzdycha i przez następnych kilka minut nie odpowiada. W tym czasie w tle udaje mi się do słyszeć trąbienie aut i jakieś ciche rozmowy.
- Gdzie do cholery jesteś, Malik? - ponawiam pytanie mówiąc o wiele ostrzejszym głosem czując towarzyszące mi dziwne skręty w żołądku.
- Muszę coś załatwić. - mówi w końcu niewzruszony moim tonem.
Prychając zaciskam mocniej dłoń na kołdrze. To nie jest odpowiedź na moje pytanie.
- O prawie 3 w nocy? - pytam ironicznie nie szczędząc sobie przewrócenia oczami.
- Tak. - przytakuje i nawet nie sili się, aby mi to wytłumaczyć. Świetnie.
- Okej. - mówię siląc się na obojętny ton. - Na razie. - rozłączam się nie czekając na odpowiedź i z mieszanymi uczuciami z powrotem układam głowę na poduszce. Chyba czas stać się bardziej obojętna, Vi.
***
Rano co dziwne budze się z dużą dawką pozytywnej energii. Postanawiając ją wykorzystać zgłaszam się do mycia okien, co moja mama przyjmuje z wyraźną ulgą. Zwłaszcza, że była zmęczona po nocnym powrocie od wujka Aaron'a i nie miała ochoty na wykonywanie żadnych obowiązków domowych.Godzinę później myjąc okna w swoim pokoju słyszę ciche wibrowanie mojego telefonu. Przytrzymując się jedną ręką okna, pochylam się i łapie telefon od razu wchodząc w wiadomości.
Od: Psiapsiół
Ty + ja = kręgle❤Parskam śmiechem i kręcąc głową zabieram się za odpisywanie.
Do: Psiapsiół
Jeśli stawiasz żarcie to okOd: Psiapsiół
Niech będzie, grubaskuWysyłam mu jeszcze emotke z wystawionym językiem i odkładam urządzenie, aby dokończyć swoją pracę.
Kiedy stan moich okiem można określić jako z nośny, schodze z parapetu i zaczynam odnosić, które wcześniej mi się przydały.- Velia! - słyszę donośny głos mamy dobiegający z przedpokoju.
- Co? - pytam głośno odkładając płyn pod zlew i ruszając w jej kierunku.
Kiedy staje obok rodzicielki, która mam na twarzy szeroki uśmiech ta jedynie kiwa głową w stronę drzwi i znika w salonie. Marszcze brwi na jej zachowanie, ale nie komentuje. Podchodząc do drzwi zastanawiam się co albo raczej kto mógł sprawić, że moja mama ma na twarzy swój specjalny uśmiech. Otwierając drzwi i unosząc wzrok proszę jedynie w myślach, aby nie był to Zayn.
- Hej.
Mrugam gwałtownie czując, że to musi być jakiś pieprzony żart, a ja jestem w ukrytej kamerze. Malik, gdzie jesteś?
- Umm, hej. - odpowiadam niepewnie spoglądając na wysoką sylwetkę chłopaka. - Co tu robisz, Blake? I skąd u licha wiesz gdzie mieszkam?!
Uśmiecha się przeczesując ręką swoje włosy po czym wzrusza ramionami.
- Pomyślałem, że po ciebie wpadne i może wybierzemy się razem do kina? Słyszałem, że grają całkiem niezłe filmy. - unosi pytająco brew wyraźnie czekając na odpowiedź.
Cholera cholera.Zaciskam palce u stóp czując, że to jest moment na moją odpowiedź, ale ja jak na złość nie potrafię się wy słowić. Pamiętaj stań się bardziej obojętna. Ale cholera to trudne.
- Blake..- zaczynam, ale przerywam mi głośny klakson samochodu. Dziękuje niebiosa.
Razem z chłopakiem kierujemy swoje spojrzenia na srebnego mercedesa, który właśnie wjeżdżał na podjazd. Kierowcą był oczywiście Marco.
- Jesteś już umówiona. - wnioskuje Blake.
Kiwam głową obserwując go, kiedy parska śmiechem obejmując się nie zręcznie za kark.
- Ja to zawsze się spoźniam. - stwierdza sam,a ja mimowolnie się uśmiecham. - W takim razie może umówimy się na jutro? Widocznie bez wcześniejszej zapowiedzi się nie uda.
Chrząkam widząc zmierzającego w naszą stronę Marco, który z zaciekawieniem przygląda się Blake'owi. Czeka mnie masa pytań.
- W porządku. - mówię, a chłopak mówi jeszcze, że przyjedzie jutro o tej samej porze, po czym odwraca się i odchodzi w stronę swojego samochodu.
Obracam głowę w idealnym momencie, kiedy przyjaciel staje obok mnie i przyciąga do uścisku.
- Kto był? - pyta, kiedy w końcu się ode mnie odsuwa.
Wzdycham.
- Blake. Opowiem Ci o nim później. - mówię wracając z powrotem do domu, gdzie szybko się ogarniam i po kilkunastu minutach wracam do przyjaciela, który spogląda na mnie z zamyśleniem.
-Chciał się z tobą umówić. - stwierdza, kiedy zajmuje miejsca w jego samochodzie.
- Nie. - zaprzeczam od razu. Po chwili uświadamiając sobie, że Blake może faktycznie uważać nasze spotkanie za randkę. - Idziemy tylko do kina. To nie musi oznaczać randki.
Przyjaciel spogląda na mnie dość wymownym wzrokiem, który zamyka mi usta.
To nie będzie randka.
***
Rozgrywamy już piątą rundę, która zdecyduje, kto z nas zgarnia nagrodę i nie musi płacić za jedzenie. Właśnie jesteśmy w decydującym momencie, kiedy to ja przyjmuje odpowiednią pozycję, aby jak najlepiej rzucić kulą. Spokój Vi, to podstawa.Słyszę chrząknięcie za swoimi plecami, ale ignoruje je wybierając ten moment jako idealny. Rzucam kulą, która toczy się po torze, aż w końcu zbija 9 kręgli.
Zadowolona z siebie odwracam się w stronę przyjaciela, który patrzy na mnie z wyraźnym zdezorientowaniem i naprawdę chciałabym, aby było ono spowodowane grą. Lecz niestety nie jest.
Przenosząc wzrok w prawo zauważam powód dezorientacji Marco.Do kręgielni weszło właśnie dwóch policjantów i zmierzali w naszą stronę.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Taka sytuacja🤔Co wy na to?
CZYTASZ
Stalking with Love • Z.Malik
FanfictionWydajesz się niewinny, ale uważany jesteś za nieuchwytnego i niebezpiecznego - masz swoje interesy i własną misje. Więc dlaczego każdego dnia widzę cię stojącego i palącego papierosy pod moim balkonem? Okładka od: yourbadluck