✉Rozdział 4 "Port"

312 18 5
                                    

Data publikacji: 31.08.2018

   Świt znów pomylił godziny, ponieważ chłopak o ciemnych włosach siedział samotnie na pomoście, podczas gdy ja w panice wyskakiwałam przez okno, żeby zdążyć jeszcze się z nim spotkać.

— Twoi rodzice wiedzą, że co rano wymykasz się z domu? — Brad Pitt wstał, gdy tylko postawiłam na pomoście pierwszy krok. Bałam się, że tym razem przyszłam o wiele za późno, ale on nie odszedł. Odłożył gitarę na bok i oparł się o resztki poręczy, patrząc na mnie spod ciemnych okularów.

— A twoi wiedzą? — uśmiechnęłam się siadając przed nim po turecku.

— Nie o wszystkim muszą wiedzieć. — skrzywił się patrząc prosto w słońce, którego nie dawały rady powstrzymać nawet przyciemniane soczewki. Podrapał się po brodzie i spuścił głowę.

   Cisza, która nastała po jego odpowiedzi, była dla nas nowym rodzajem "ciszy". Zwykle, pochłonięta nią, czułam się dobrze. Teraz szukałam jakiegokolwiek tematu do rozmowy, byle tylko przerwać milczenie.

— Dlaczego dzisiaj nie grasz? — zadarłam głowę do góry, żeby widzieć jego reakcję.

— Grałem, ale...

— Ale znowu się spóźniłam — dokończyłam za niego, przewracając oczami.

— Otóż to.

   Przenosił ciężar z nogi na nogę na tyle często, abym zdążyła domyślić się, że coś jest nie tak. Nie miałam jednak odwagi o to zapytać. W końcu, kto chciałby zwierzać się obcemu ze swoich problemów?

   Chłopak zawiesił okulary na krawędzi dekoltu swojej bordowej koszulki, po czym szybkim ruchem zerwał z włosów gumkę i przeczesał je ręką.

— To twoja pierwsza piosenka? — zapytałam, a on wyglądał na zbitego z tropu.

— Nie, pisałem już piosenki. — odpowiedział wrogim tonem, przez co prawie ugryzłam się w język przed ciągnięciem tematu. PRAWIE.

— To dlaczego ta idzie ci tak ciężko?

— Nie wiem. Może nie mam inspiracji. — warknął, a ja tym razem, naprawdę zwątpiłam, czy powinnam dalej otwierać usta. Ale zrobiłam to.

   Zaciskał wargi wpatrując się w ląd za jeziorem. Włosy opadały mu na oczy. Znów je odgarnął, na nos wcisnął okulary, a ręce włożył do kieszeni czarnych jeansów. Miałam wrażenie, że zaraz wyciągnie z nich paczkę papierosów i odpali jednego; chłopacy, których znałam właśnie tak robili, kiedy coś ich wkurzało.

— Ta piosenka jest dla kogoś? — zapytałam, bawiąc się sznurówkami swoich adidasów. Po cichu liczyłam, że może jednak zaprzeczy.

   Kącik jego ust delikatnie powędrował w górę, choć nie byłam pewna, czy z myślą o kimś, czy to gest ignorancji, który powinnam zauważyć.

— Dla mojej Angeliny.

   I czar prysł.

   Nie chciałam zdradzać, że jego ładna buźka w jakiś sposób na mnie podziałała, więc postanowiłam grać po tej samej stronie, co on.

— Myślisz o niej, kiedy grasz? — westchnęłam zachrypniętym głosem. Spojrzał na mnie jak na idiotkę, podczas gdy ja odchrząknęłam i ciągnęłam dalej. — Widziałam na filmach, jak gitarzyści przymocowywali do gitar zdjęcia swoich dziewczyn. Patrzyli na nie, a słowa i melodie pojawiały się same.

   Kiedy już myślałam, że brunet zacznie mnie wyzywać, na co zdecydowanie się zanosiło, zamrugał kilka razy i przyłożył zaciśniętą w pięść dłoń do ust.

Malowała krwią i sadzą ✔ | KIEDYŚ ZROBIĘ REMAKE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz