✉Rozdział 33 "Blizny"

63 5 0
                                    

Data publikacji: 21.08.2019

   Cieszyłam się, że ślad na oku Hugo po sprzeczce z Harleyem już prawie zniknął. Nie mogłam się spodziewać, że tak szybko zastąpi go ta masakra. 

   Nie miałam pojęcia, jak długo wszyscy czekaliśmy w milczeniu, aż jeden albo drugi coś zrobi. Hugo dyszał ciężko w ramię Harleya, a Scott odpędzał od siebie każdego, kto chciał mu pomóc zatamować krwawienie z nosa. 

   To katastrofa. 

   Wpakowałam się w totalne bagno. 

   Osunęłam się załamana na ziemię, opierając plecy o brzeg ławki. Złączone dłonie przystawiłam do czoła, tworząc dla siebie bezpieczną strefę. Zamknęłam oczy. Nie chciałam, by ktokolwiek na mnie patrzył. Chciałam choć przez chwilę zostać sama ze swoimi myślami. 

   To był moment, kiedy spod zamkniętych powiek zaczęłam dostrzegać przebłyski. To nie przebłyski reflektorów ze sceny. To były latarki. Poczułam, jak ktoś łapie mnie za ramię. 

— Amy! Ochrona! Musimy spadać! — to głos Lily. 

   Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że wszyscy zaczęli się niespokojnie szamotać, a wkrótce rozbiegli się, każdy w swoją stronę. Zostałam tylko ja, Lily i Bill, Hugo z Harleyem oraz Rodzeństwo Beyond. Spojrzałam na tych ostatnich; wyglądali na przerażonych. Zapewne jeszcze nigdy nie mieli styczności z taką adrenaliną. Nigdy nie gonili ich wściekli ochroniarze. Skinęłam do Alyson na znak, że mają się stąd zwijać, po czym sama podniosłam tyłek z ziemi i podbiegłam do swojego chłopaka. 

— Musimy uciekać, kochanie! — mówiąc to, złączył nasze dłonie i zaczął powoli biec w głąb lasu, ciągnąc mnie za sobą. 

   Fakt, że powiedział do mnie "kochanie", sprawił, że przestałam myśleć o tym, jak strasznie powinnam się teraz czuć. Ucieczka przed siedzącą nam na ogonie ochroną wydała mi się po prostu zabawna. Poczułam skok adrenaliny, przeskakując pomiędzy krzakami i unikając drzew w ten sposób, żeby nie puścić ręki Harleya. Spojrzałam za biegnącego przed nami Hugo, który najwyraźniej tak, jak ja, poczuł niesamowitą magię tej chwili. Potem zobaczyłam, jak Bill i Lily prześlizgują się między pniami, z szerokimi uśmiechami, a z ich zziajanych płuc wydobywał się szczery śmiech. Na koniec spojrzałam na swojego chłopaka, który, patrząc mi w oczy, bezgłośnie ułożył ustami słowa "kocham cię".

   Unikając łun światła latarek, przecinających ciemność niczym lasery, znikaliśmy powoli w mroku lasu. Ziemia drżała pod naszymi stopami od dudniących basów GreenJeenu, a z każdym krokiem muzyka stawała się coraz mniej wyraźna.

   Kiedy na mojej drodze nie miało już stanąć nic, co mogłoby mnie zaskoczyć, zobaczyłam, jak Hugo daje Harleyowi znak, łapie Lily za rękę, Lily ciągnie za sobą Billy'ego, a potem całą trójką znikają za drzewem i... ślad po nich zaginął. Natychmiast ruszyliśmy ich śladem. Bałam się nieznanego, ale moje zaufanie do chłopaków nie zmalało. Po chwili znaleźliśmy się w kompletnych ciemnościach. Nie widziałam, ani nie słyszałam nic, oprócz stłumionych nawoływań ochroniarzy. Zrobiłam krok w tył i natknęłam się na zimny kamień. To... jaskinia?

   Milczeliśmy. Nie wiem, ile czasu.

   Głosy z zewnątrz ucichły, a kroki zaczęły się oddalać.

   W nieprzeniknionej ciszy słyszałam już tylko nasze oddechy, mój i Harleya. Stał przede mną. Oddychał w moje usta. Po chwili poczułam delikatny dotyk jego dłoni na swoim przedramieniu.

— Gdzie jesteśmy? — wyszeptałam.

   Nieprzyjemny zapach alkoholu i zawroty głowy przypomniały mi o tym, że wszyscy wciąż byliśmy pijani.

Malowała krwią i sadzą ✔ | KIEDYŚ ZROBIĘ REMAKE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz