✉Rozdział 63 "Miasto toastów"

105 6 0
                                    

Data publikacji: 08.12.2020

Jedenaście miesięcy później

— Ona zawsze musi mieć ostatnie słowo! 

— Dobra, zróbmy to tak, jakby nic się nie działo. Najpierw otwieramy, a potem strefa vipów na Madison Square. — Odetchnęłam głęboko. — To co? Na trzy. Raz! — Krzyknęłam, w duszy umierając z ciekawości i strachu. 

— Dwa! 

   Obie z Lily skakałyśmy w miejscu, ponieważ całe nasze ciała od stóp, aż po czubki głów, wypełniała ekscytacja.

— Trzy! — Wrzasnęliśmy całą szóstką, a Lily i ja natychmiast zaczęłyśmy rozszarpywać brązowy papier.

— Seattle, czekamy! — Ogłosił Hugo, wiwatując z ekranu monitora. 

   Billy wiercił się, ściskając mocno kciuki w obu dłoniach, a Charlie i Cassie patrzeli na nas z wytrzeszczonymi oczkami, trzymając się za ręce. 

   Gdy u góry strony ujrzałam nazwę SAU — uniwersytetu sztuki w Seattle, poczułam szybsze bicie serca. Nie potrafiłam nawet dobrze określić, jak bardzo chciałabym się tam dostać.

Seattle Art University z radością oznajmia, że została Pani przyjęta na pierwszy rok studiów na kierunku Sztuka Współczesna. — Przeczytałam, trzęsąc kartką w dłoniach. Wszyscy mi zawiwatowali, lecz nie na długo.

...nie została Pani przyjęta... — Wycedziła Lily, łamiącym się głosem. — No cóż, Monroe odpada.

   Zamiast ją pocieszyć, chwyciłam ze stołu za nami kolejne dwie koperty i wręczyłam jej jedną.

— Pozwólcie mi zgadnąć. To Portland, zgadza się? — Dociekał Hugo, mrużąc zawadiacko oczy.

— No masz! — Billy wziął nas obie pod ramiona, podglądając przy tym napisy na kopertach. — Najlepsze zostawiły na koniec!

   Już nie tak entuzjastycznie, bardziej niepewnie zabrałyśmy się za rozklejanie kolejnych listów. Nim wysunęłyśmy kartki z wewnątrz, wzięłam kilka głębszych oddechów. 

— Raz. — Powiedziałam, wytrzeszczając oczy. 

— Dwa. — Szepnęła Lily. Wyglądała na dużo bardziej wystraszoną ode mnie. Nic dziwnego; jeszcze nie miała żadnego gruntu pod sobą, żadnego pewniaka. 

— Trzy! — Krzyknęli równocześnie Charlie i Cassie, ponaglając nas. 

   Wysunęłyśmy na razie sam rąbek, a potem powoli odczytywałyśmy kolejne pojawiające się napisy. W końcu dotarłam do tego właściwego i, gdy usłyszałam okrzyk Lily, nogi się pode mną ugięły.

— Dostałam się!

— Nie dostałam się... — Złożyłam usta w wąską linię, ponieważ czułam w kościach, jak nasz wielki plan wspólnego mieszkania i wielkich imprez rozpływa się w powietrzu.

   Lily patrzyła na mnie niepewnie, z pewną dozą przerażenia w oczach. Wszyscy milczeli i, choć temat powinien być już właściwie skończony, bo obie miałyśmy studia w garści... na stole leżały jeszcze dwie zaklejone koperty. I prawda była taka, że od początku obie celowałyśmy w San Jose. Wpatrywałyśmy się w ciszy w brązowy papier, lecz w końcu złapałyśmy się za ręce i razem chwyciłyśmy swoje listy.

— Zróbmy to szybko. — Zaproponowałam. 

   Stojąc naprzeciwko siebie, zaczęłyśmy niedbale rozszarpywać koperty, aby jak najszybciej poznać prawdę. Kolejne skrawki papieru opadały na podłogę, a my unikałyśmy patrzenia na wynik, jak ognia. W końcu, gdy odpowiedź była już na wyciągnięcie ręki, przyłożyłyśmy sobie kartki do piersi, popatrzałyśmy na siebie, zagryzając wargi z nerwów. Wszyscy czekali z niecierpliwością i kiedy po salonie zaczęły roznosić się ponaglające nas głosy, odchyliłyśmy listy i razem zaczęłyśmy czytać na głos:

Malowała krwią i sadzą ✔ | KIEDYŚ ZROBIĘ REMAKE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz