✉Rozdział 45 "Niejeden złoty uśmiech"

49 3 0
                                    

Data publikacji: 14.04.2020

Harley: "Pakuj plecak, będę za pół godziny"

   Jedna wiadomość z samego rana i już wiedziałam, że Harley podczas wczorajszego wieczoru filmowego naprawdę poważnie się nad czymś zastanawiał.

   Nie miałam pojęcia, dokąd chce mnie zabrać, ani na jak długo, ale... Postanowiłam mu zaufać. Nie bałam się żadnego wyzwania z nim u boku. Chwilę później jednak dostałam kolejną wiadomość:

Harley: "Spakuj też dzieciaki. Wyjeżdżamy na 2 dni"

   Czy ja poradzę sobie sama z dwójką małych dzieci?

   Pff! Czym ja się przejmuję? Robię to od jedenastu lat.

   Ubrałam krótkie spodenki i różowy top. Podkręciłam włosy na lokówce, czego nigdy nie robię, ale poczułam nieodpartą chęć wyglądania lepiej, niż zwykle. Zrobiłam łagodny makijaż, a na usta nałożyłam delikatną, różową szminkę. 

   Zdążyłam spakować siebie i rodzeństwo w piętnaście minut i jeszcze mieliśmy czas zjeść śniadanie. Tuż przed wyjściem uprzedziłam rodziców o wyjeździe. Oni popatrzeli po sobie, po czym równocześnie skinęli głowami i odeszli. Tata, znikając za drzwiami do gabinetu, krzyknął jeszcze:

— Tylko ich nie zgub! I jakbyś zmieniła zdanie i wróciła wcześniej, to weź ze sobą klucz, bo mama i ja idziemy dziś odwiedzić starych znajomych.

   Przytaknęłam, a w tej samej chwili rozległ się sygnał klaksonu. I nagle uświadomiłam sobie, że jeszcze nigdy nie widziałam Harleya w samochodzie. Ciekawe, jaka marka... A jaki kolor? Jest duży, czy mały?

— Pan H! — zawołały bliźniaki z iskierkami w oczach i rzuciły się do wyjścia. Wybiegając, omal nie wpadły na wchodzącego do środka Harleya. Chłopak uśmiechnął się, kiedy dzieciaki przykleiły się w uścisku do obu jego nóg.

— I tak cię nienawidzimy. — oznajmiły chórem, po czym zniknęły za jego plecami.

   Harley zagłębił się w korytarzu, żeby na jego końcu odnaleźć dłońmi moją talię i przyciągnąć mnie do siebie. Zawiesiłam nadgarstki na jego szyi i wymownie spojrzałam mu w oczy, nie kryjąc nawet zamiaru wyłudzenia od niego, dokąd jedziemy. Gdy o to spytałam, zbliżył się i delikatnie unosząc kąciki ust, pocałował mnie. Potem dał mi buziaka w czółko, a potem w nosek. To było tak urocze, że niemal rozpłynęłam się od nadmiaru słodyczy.

— Kocham cię. — powiedział szeptem, lekko zachrypniętym głosem.

— Kocham cię. — odpowiedziałam po chwili przeznaczonej na napawanie się tymi cudownymi słowami, a mój głos brzmiał jak lukrowany muffin.

   Przesunął dłoń po moim ciele, aby zakończyć ten nieziemski dotyk i sięgnąć po leżącą na podłodze torbę z ubraniami.

   Kiedy wychodziliśmy, zdałam sobie sprawę, że Harley nieźle zagrał, abym nie zadawała pytań.

   Na podjeździe zobaczyłam srebrnego minivana, a obok niego Hugo, kończącego montować do środka foteliki bliźniaków. Nie miałam pojęcia, skąd je wytrzasnął, ale stwierdziłam, że to nie jedyna rzecz, jaką chłopcy mnie do tej pory zadziwili. Przytuliłam blondyna, który wciąż miał na nosie biały plaster.

— Dokąd jedziemy? — spytałam, bo nie było mowy, żeby Harley nie wtajemniczył w to najlepszego przyjaciela, swojego kompana w zbrodni.

   Chłopak zaczął potrząsać ramionami na znak, że nie ma pojęcia, o czym mówię.

Malowała krwią i sadzą ✔ | KIEDYŚ ZROBIĘ REMAKE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz