Data publikacji: 19.03.2019
Mijaliśmy pojedyncze domki z pięknymi, zadbanymi ogrodami, oddzielone od drogi niskimi, różnokolorowymi płotkami oraz samotne, niewielkie polany oddzielające co trzecią posesję. Wkrótce natrafiliśmy na zamknięte przejście między dwoma ciągnącymi się wzdłuż ulicy osiedlami. Hugo przystanął przy otwartym okienku lodziarni, a ja, czekając na niespodziankę w postaci wybranego przez przyjaciela smaku loda, przysiadłam na białej ławeczce ustawionej prostopadle do jezdni. Naprzeciwko mnie stał wielki rożek z kulkami różnych smaków i bitą śmietaną na wierzchu. Był z plastiku, a mimo to, miałam ochotę go schrupać, zwłaszcza, że słońce grzało coraz mocniej. Może wizja zjedzenia plastikowego loda nie byłaby taka zła, biorąc pod uwagę fakt, że oddałam wybór mojego następnego posiłku w ręce Brodiego Hugo Vispera, człowieka, którego ulubionym przysmakiem są kanapki z masłem orzechowym i ogórkami.
Wkrótce Hugo wrócił, dzierżąc w dłoniach dwa rożki - jeden z trzema kulkami w kolorze łososiowym, a drugi z zielonymi. Eleganckim gestem wręczył mi ten drugi. Powąchałam i stwierdziłam, że jednak źle oceniłam chłopaka.
— Miętowe — uśmiechnęłam się znad rożka — orzeźwiające.
— Bo śmierdzi ci z buzi. — wybuchnął nieokiełznanym śmiechem, zasłaniając się ręką, w razie, gdybym chciała się zemścić. I tak to zrobiłam. Już po chwili oberwał ode mnie w ramię.
— Ty świnio! — nie mogłam jednak powstrzymać własnego śmiechu spowodowanego przerażeniem, jakie wzbudziłam w Hugo.
— Żartowałem, królewno. Tylko trochę ci śmierdzi. — jego śmiech przerodził się w dziecięcy chichot, kiedy raz za razem mi dogryzał.
Po chwili jednak, faktycznie dotarł do mnie dziwny zapach. Zorientowałam się, że to od Hugo.
— To ten twój lód śmierdzi, nie ja. Jaki to smak? — zatkałam nos i teatralnie pomachałam ręką, żeby odgonić od siebie zatrute powietrze.
— Łosoś. — wzruszył ramionami, po czym ugryzł duży kawałek lodowatej kulki o smaku RYBY.
— Jesteś nienormalny — zaśmiałam się pod nosem i ruszyłam dalej drogą, którą mnie prowadził. Powiedziałam to w kontekście ohydnego loda, jak i faktu, że go UGRYZŁ.
— Lubię różnorodność.
— Aż za bardzo. — pokręciłam głową, liżąc swojego loda o normalnym smaku mięty.
— Czekaj. — Hugo zatrzymał się, delikatnie szarpiąc za mój nadgarstek.
— Co? — rozejrzałam się dookoła, jakby to miało mi coś podpowiedzieć.
— Muszę jeszcze wejść tutaj na moment. — wskazał palcem niewielki sklepik tuż obok i zniknął za progiem tak szybko, że ledwo to zauważyłam. postanowiłam zaczekać tutaj.
Gdyby nie mała brzydka kartka z rozpiską godzin otwarcia i stary, wyblakły i obdrapany plakat Coca-Coli, nigdy bym nie pomyślała, że te obskurne drzwi prowadzą do jakiegoś sklepu.
Hugo wyszedł chwilę później. W jego dłoni ujrzałam dwa owocowe piwa, a na jednej z plakietek widniał rysunek jagody – mój ulubiony smak.
— Skąd wiedziałeś? — wzięłam od niego upatrzoną butelkę, nie zastanawiając się nawet, czy była moja.
— Radar w oczach. — poruszył wymownie brwiami, a ja się zaśmiałam.
— To dokąd teraz panie tajemniczy?
— Tutaj — wyciągnął rękę przed moją klatkę piersiową tak gwałtownie, że omal nie usmarowałam się rożkiem.
CZYTASZ
Malowała krwią i sadzą ✔ | KIEDYŚ ZROBIĘ REMAKE |
Genç KurguKSIĄŻKA PRZED KOREKTĄ - Ludzie piszą na tej ścianie godzinę, o której zaczęli tracić nadzieję. Podobno większość osób, które się tu podpisały, wkrótce los wynagradzał. To swego rodzaju amulet szczęścia. Nie musiałam nawet nic mówić; chłopak zauważył...