Data publikacji: 28.07.2020
HARLEY
— przyjdzcie za godzine. bede na patio — przeczytał Bron z mojego telefonu, akcentując wszystkie błędy w pisowni — To od Amelii.
Podniosłem starego iPhone'a z materaca. Musiałem zobaczyć wiadomość na własne oczy, żeby zrozumieć sens niechlujnie wypowiedzianych przez przyjaciela słów.
Jej imię pojawiające się na ekranie telefonu zawsze wywoływało uśmiech na mojej twarzy. Tym razem jednak sytuacja wyglądała inaczej. To nie była pozytywna ani neutralna wiadomość. Działo się coś złego, inaczej nie pisałaby w tak niedokładny sposób.
Amy kazała nam odejść jakieś pół godziny temu, więc naturalnie, mając na uwadze możliwość szybkiego powrotu, poszliśmy do mojego domu. Kiedy weszliśmy, mój ojciec snuł się po kuchni z podkrążonymi oczami, słuchając naszej ulubionej muzyki z magnetofonu. Ledwo widoczne białka jego oczu naszły czerwienią, ale nie był to efekt działania alkoholu. Nie pił od miesiąca; obiecał to sobie, ponieważ nieubłaganie, wielkimi krokami zbliżał się ten dzień. Dwa lata od śmierci mojej mamy. Jego żony. Przywitawszy się, wbiegliśmy na górę do mojego pokoju. Bron zajął się czytaniem jakiegoś komiksu, który od dawna kurzył się na mojej półce po tym, jak go u mnie zostawił, a ja brzdąkałem coś na gitarze. Nie rozmawialiśmy o sytuacji w domu mojej dziewczyny. Myślę, że obu nas zadowalało jedynie myślenie o tym, co mogło się wydarzyć tym razem. Nie minęło wiele czasu od naszego przyjścia do usłyszenia pierwszego dzwonka smsa. Chwilę później, kiedy już byliśmy z powrotem na dole, gotowi od razu wrócić do domu Stevensonów, w mojej kieszeni zawibrowała kolejna wiadomość.
Amy: kupcie kielbaski
I zaraz potem wyświetliło się kolejne powiadomienie:
Amy: jesli mozecie
Amy: i cos na rozweselenie
Odpisałem, że ją kocham, i że niedługo się spotkamy, po czym w podskokach wróciłem po schodach na górę, żeby zgarnąć z komody portfel.
Wyobraziłem sobie minę Brona, kiedy po upływie mniej niż pół minuty głuche echo mojego wrzasku przeszyło mury tego pustego, przerażającego domu:
— CHOLERA JASNA, AMY!
•○•○•○•
— O co chodzi, czemu Amy dała ci tyle kasy? — dopytywał blondyn, kiedy wychodziliśmy z zarośniętej alejki mojego ogrodu na drogę prowadzącą do miasta.
— A jak myślisz? Nie znasz Panny Dobre Serce? "Tyle kosztowały nas najlepsze wakacje świata". Beznadziejny podpis. Wakacje z nią są znacznie cenniejsze.
— Poproś, żeby jeszcze dołożyła, bo mało. Jakie to ckliwe. — Bron teatralnie otarł łezkę z oka, a ja przewróciłem oczami. Sam chętnie by się przyznał, że uważał tak samo.
— Bo jestem jebanym romantykiem. — warknąłem, licząc na szybko plik banknotów.
— Ile tam jest?
— Jakieś... — wciąż liczyłem, a kiedy skończyłem, zrobiło mi się ciemno przed oczami — Dwa tysiące dolarów!
Nie wiedziałem, co myśleć. Trzymałem w rękach taką kwotę pieniędzy, które nie należały do mnie, a według Amy, powinny.
— Typowa Amelia.
— Głupia Amelia. Dlaczego dała mi tyle kasy?
— Czytaj z kartki.
CZYTASZ
Malowała krwią i sadzą ✔ | KIEDYŚ ZROBIĘ REMAKE |
Novela JuvenilKSIĄŻKA PRZED KOREKTĄ - Ludzie piszą na tej ścianie godzinę, o której zaczęli tracić nadzieję. Podobno większość osób, które się tu podpisały, wkrótce los wynagradzał. To swego rodzaju amulet szczęścia. Nie musiałam nawet nic mówić; chłopak zauważył...