Data publikacji: 25.06.2019
— ...i teraz nie mam pojęcia, co robić. Są przyjaciółmi, a Harley zachowuje się, jakby już nigdy nie zamierzał mu wybaczyć. Kim w ogóle ja jestem w tym sporze? W głównej mierze dotyczy on właśnie mnie. A przynajmniej tak mi się zdaje...
W niedzielne południe moja frustracja w sprawie konfliktu z Hugo osiągnęła zenit. Musiałam porozmawiać z przyjaciółką, która niefortunnie dostała szlaban życia. Mój nowy przyjaciel stanowił obiekt sporu, a większość osób w moim wieku w tym mieście mnie nienawidziło. Kapitan był dobrym słuchaczem, lecz niestety słabym mówcą. A ja potrzebowałam rady. Postanowiłam zgłosić się do jedynej osoby, jaka mogła mi w tej sytuacji pomóc. Do kogoś, kto znał obu tych chłopaków i wiedział, jak z nimi postępować.
I tak właśnie znalazłam się na U Stana.
— A jak ty się z tym czujesz? Chcesz mu wybaczyć? — spytał Stan, opierając ramiona na blacie po wysłuchaniu całej historii.
Skądś dochodziła stara, nastrojowa melodia, która idealnie wpasowała się w klimat sklepiku oraz w osobę samego Stana. Pomarszczony, stary mężczyzna w okularach przeciwsłonecznych i kolorowej koszuli, swoją oryginalnością niemal wrósł w to miejsce, stając się jego nieodłączną częścią.
— Chcę... To znaczy, nie wiem... zataił przede mną tyle spraw. Obserwował jak szukam prawdy, znając ją. O mało nie doprowadził do wypadku, w którym rolę ofiary miałam odgrywać ja, będąc pod wpływem narkotyków!
Im dłużej o tym mówiłam, tym mój gniew narastał. Stawał się coraz większy i większy, a przecież poprosiłam o pomoc, aby się go pozbyć, a nie zaognić.
— Nie patrz na to tylko z perspektywy tego, co zrobił źle. Przypomnij sobie, kiedy działał dobrze.
Kiedy działał dobrze? Pomimo odurzających substancji siejących spustoszenie w jego organizmie, jakoś zdobył się na to, aby powstrzymać Scotta i Riley przed doszczętnym upokorzeniem mnie. Obdarzył mnie zaufaniem; uchylił przede mną kawałek swojego dzieciństwa i poprosił o radę...
Moje usta same się uchyliły na wspomnienie jego prośby o pomoc. Nie powiedział tego wprost, a teraz, kiedy znałam już całą prawdę, wszystko zaczęło się z sobą łączyć. Mówiąc o swoich znajomych, miał na myśli paczkę z wyścigów, a bardzo ważna dla niego osoba... To mógł być ktoś, kogo nie poznałam, albo... czy to mógł być Harley? Najlepsi przyjaciele od niepamiętnych czasów...
— Dajmy na to, ten dzień, kiedy przyprowadził cię tutaj. Kupił ci pierścionek i tę małą tancereczkę. Dam sobie rękę uciąć, że ci tego nie powiedział, ale nie mógł się doczekać, żeby pokazać ci drugą część miasta, a kiedy uciekłaś, okropnie się martwił.
Martwił o to, czy przypadkiem nie spotkałam jego szemranych kumpli — pomyślała ta podła część mnie. Chociaż raczej, czy nie powiedzieli mi czegoś, co chciał przede mną ukryć.
Stan, widząc mój narastający gniew i powiększający się grymas na twarzy, westchnął, nachylając się nad blatem.
— Ten mały nicpoń już swoje przeszedł. Odpuść mu.
— Odpuścić? — zmarszczyłam brwi.
Hugo przeszedł przez skażenie organizmu narkotykiem, stratę zaufania bliskich, brak szacunku ze strony przełożonego oraz masę innych rzeczy, których o nim nie wiedziałam. Patrząc na to z tej strony, faktycznie zaczynałam myśleć o chwili, w której się godzimy i znów jesteśmy przyjaciółmi. W głębi duszy, nie mogłam się doczekać, aż ten moment w końcu nadejdzie.
Pomimo mojej narastającej pewności, czułam, że muszę poczekać na decyzję Harleya. Powinniśmy zrobić to razem. Przyjaźń to rzecz indywidualna, jednak są sprawy, których nie powinno się pozostawiać samym sobie. Przyjaźń ma korzenie w cierpliwości i zaufaniu. Postanowiłam poczekać na Harleya i zaufać, że w końcu on i jego przyjaciel znów odnajdą siebie nawzajem.
CZYTASZ
Malowała krwią i sadzą ✔ | KIEDYŚ ZROBIĘ REMAKE |
Dla nastolatkówKSIĄŻKA PRZED KOREKTĄ - Ludzie piszą na tej ścianie godzinę, o której zaczęli tracić nadzieję. Podobno większość osób, które się tu podpisały, wkrótce los wynagradzał. To swego rodzaju amulet szczęścia. Nie musiałam nawet nic mówić; chłopak zauważył...