Data publikacji: 31.03.2020
Nie zrobił tego.
- Kurwaa!!! - wrzasnął, szarpiąc się za włosy.
Ból w odgłosie jego rozdzierającej się duszy był jak rozgrzane, skwierczące ostrze wbijające się powoli w moje zwiędłe serce.
Wyskoczyłam z kryjówki i oniemiałam na widok pustych schodów. Zniknął... Może strawił go ogień naszej trudnej, skomplikowanej, tragicznej relacji.
•○•○•○•
Przez resztę dnia błąkałam się samotnie z kąta w kąt unikając jakiegokolwiek towarzystwa. Jakiegokolwiek. Odrzucałam połączenia od Hugo, znikałam zawsze, gdy mieli pojawić się rodzice. Odtrącałam nawet Charliego i Cassie.
Siedziałam w kuchni od pół godziny, wpatrując się tępo w korytarz prowadzący do drzwi. Gdy poczułam ukłucie głodu w brzuchu, zmotywowałam się nieco do dalszego funkcjonowania w jakiś normalny, codzienny sposób. Zjadłam jogurt naturalny, po czym wyrzuciłam opakowanie do kosza i powoli zaczęłam toczyć się w stronę pokoju.
Są takie momenty, że kiedy człowiek ma grypę bądź ciężką chwilę w życiu, czuje się jak wrak. Dosłownie. Niszczejący, rozkładający się wrak. Dziś byłam Titanikiem. Stuletnią skorupą pięknego statku. Z każdej strony napierały na mnie miliony ton ciężkiej, nieustępliwej wody. Wkrótce miałam wybuchnąć, wypuścić wszystkie trzymające mnie nerwy, odpuścić sobie. Moje powieki same się zamykały, czułam jakby skóra na twarzy ważyła tonę. Wszystko ciągnęło mnie w dół. Byłam bliska spektakularnego upadku, z którego nikt nie miałby siły mnie podnieść.
Lecz wtedy weszłam do pokoju. Zobaczyłam portret Harleya. I kolejny. I jeszcze kilka. Były wszędzie, czy to tylko omamy? Usłyszałam jego głos. Śpiewał najpiękniej, jak potrafił. Robił to za każdym razem. Zobaczyłam chwilę, w której powiedział mi, że mnie kocha. Moment, gdy po raz pierwszy ujrzałam go na pomoście. Nasz pocałunek. Szaleńczy bieg bez tchu, ucieczka przed ochroną GreenJeenu. Patrzenie w gwiazdy, leżąc na środku drogi. To wszystko doprowadzało mnie do szału! Każde pieprzone zdjęcie! Jebana randka w kręgielni! Wolne tańce nocą! AAAA CHOLERA JASNA!
Nienawidzę go!
- Nienawidzę cię, Harley!!!
Wrzeszczałam, piszczałam do zdarcia gardła. Po moich polikach toczyły się potoki łez i miałam w dupie ból głowy i szczypiące oczy.
Zaczęłam rzucać wszystkim, co miałam pod ręką. Nie przejmowałam się tłuczonym szkłem; szklanki odbijały się od ścian milionami części. Kopnęłam stolik, przewróciłam krzesło obrotowe. Nie miałam pojęcia, kiedy chwyciłam poduszkę, żeby zaraz potem zacząć rozdzierać ją na pół. Nagle pokój spowił biały puch. Dla mnie wszystko działo się w zwolnionym tempie. Zupełnie, jakby świat zatrzymał się dla artysty w pośpiechu chcącego uwiecznić ulotną chwilę. Ciekawe, czy mogłabym namalować go od nowa... Namalować świat. Wtedy jednak chwyciłam coś z biurka i bez zastanowienia cisnęłam o podłogę, nieświadoma, że tym czymś była mała porcelanowa baletnica. I jak na zawołanie, świat przyspieszył niczym szalejący wicher, a ja się zatrzymałam.
•○•○•○•
I nagle się obudziłam. Przez chwilę zastanawiałam się, czy tragedia, która jako pierwsza pojawiła się w moich myślach tego ranka, była prawdą, czy (o błagam) tylko strasznym snem.
Niestety, gdy tylko podniosłam się z łóżka, ujrzałam stojącą na biurku krzywo posklejaną karykaturę pięknej porcelanowej baletnicy. Łzy natychmiast napłynęły mi do oczu. Jak mogłam być tak głupia, żeby dać swoim durnym, idiotycznym emocjom opuścić ich bezpieczną klatkę...
CZYTASZ
Malowała krwią i sadzą ✔ | KIEDYŚ ZROBIĘ REMAKE |
Fiksi RemajaKSIĄŻKA PRZED KOREKTĄ - Ludzie piszą na tej ścianie godzinę, o której zaczęli tracić nadzieję. Podobno większość osób, które się tu podpisały, wkrótce los wynagradzał. To swego rodzaju amulet szczęścia. Nie musiałam nawet nic mówić; chłopak zauważył...