✉Rozdział 15 "Bez porównania"

111 11 4
                                    

Data publikacji: 16.04.2019

   Tak samo zdziwiony, jak ja, wyciągnął do mnie rękę, przewracając się z pozycji siedzącej na kolana.

— Harley Benedict — chociaż wydawał się zdecydowanie bardziej pewny siebie ode mnie, jego głos zdradzał wszystko.

   Czułam, jak serce wyrywa mi się z piersi. To był prawdziwy, niepodrabiany, autentyczny H.

   Ciemne włosy opadły mu na oczy, jak za pierwszym razem, kiedy go widziałam.

— Amy... — i więcej nie mogłam powiedzieć... Spojrzenie, jakim mnie obdarzył po usłyszeniu mojego imienia odebrało mi mowę. Zupełnie, jakby słyszał je pierwszy raz w życiu. Albo ostatni...

   Weszliśmy do pokoju w nieznośnie gęstej atmosferze, a w głowach każdego z nas szalone, nieokiełznane myśli toczyły wojnę za wojną. Byłam tego pewna. Ale jedna myśl przebijała się przez nie wszystkie, zostawiając je daleko w tyle. Jedno pytanie. Kluczowe pytanie.

— Kim jesteś? — powiedzieliśmy w końcu w tym samym czasie.

   Harley zaśmiał się cicho. Harley. Nie Brad Pitt.

   Jego uśmiech sprawił, że coś we mnie pękło. Jakby sznur, który do tej pory trzymał wszystkie moje blokady w kupie, nagle się zerwał. W jednej chwili przez moją głowę przeleciały wspomnienia mnie samej, karcącej się za patrzenie na Harleya w nie taki sposób jak powinnam, za uśmiechanie się do niego nie tak jak trzeba, za myślenie o nim nie tak jak powinno się myśleć o chłopaku w związku. Poczułam, jak zalewa mnie fala skrępowania, ponieważ uświadomiłam sobie, że to uczucie, które towarzyszyło mi ilekroć się widzieliśmy... że to uczucie wciąż we mnie tkwiło, nigdzie nie uciekło.

   Przygryzłam dolną wargę, a Harley w tym samym czasie przeczesał włosy dłonią.

— Uh... o rany... Nie wiem, co powiedzieć... — i znów ten uśmiech...

— Trochę niezręczna sytuacja... — powiedziałam, choć nie wiem, dlaczego.

   Zastanawiałam się, czy zagadać na temat Riley, wypytać o faceta, który się za niego podawał, czy może dowiedzieć się, skąd znał Hugo.

   Choć kusiła mnie trzecia opcja, zapytałam w końcu:

— Jak się tu dostałeś? — i choć to pytanie mogło się zdawać banalnie proste, to zawsze jakiś początek rozmowy.

— Śledziłem Kapitana. Musiałem być bardzo ostrożny, bo niezły z niego cwaniak. — znów zachichotał — Nie masz pojęcia, jakim labiryntem on się tu dostaje.

   Brad Pitt... a właściwie Harley (trudno mi będzie się do tego przyzwyczaić) sprawiał wrażenie całkowicie wyluzowanego. No, może chwilami był spięty, ale na pewno nie tak bardzo jak ja. Ciężko to przyznać, ale trochę mu tego zazdrościłam.

   W końcu doszłam do wniosku, że z naszą rozmową jest jak z seksem (a były to skutki uboczne przebywania w towarzystwie taty). Zaczyna się od gry wstępnej, żeby potem móc przejść do konkretów.

   Więc grajmy.

— Rany, nie mogę uwierzyć, że to ty! — tym razem to ja odgarnęłam włosy do tyłu, a on spojrzał na mnie i cały przypływ pewności siebie wyparował.

— To niewiarygodne... — pokręcił głową, po czym wypuścił głośno powietrze — Nie do wiary, że w listach mogłem powiedzieć ci o wszystkim, a teraz nie wydukam ani słowa.

   Po tym jednym zdaniu, poczułam, jak spada ze mnie ogromny ciężar. Nie byłam w tym sama. Nie tylko ja się bałam.

   Nawet, jeśli oboje staliśmy na tym samym gruncie - a to było pewne - to cisza, jaka między nami panowała, doprowadzała mnie do szaleństwa.

Malowała krwią i sadzą ✔ | KIEDYŚ ZROBIĘ REMAKE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz