✉Rozdział 18 "Sekrety i zranione serca"

107 9 2
                                    

Data publikacji:

   Podczas śniadania jedynym głosem, jaki do mnie dotarł, był ten mówiący, że możemy wstać od stołu. Potem nie robiłam właściwie nic, oprócz wtulania się w cudownie miękką pościel i odtwarzania w głowie całego dzisiejszego poranka.

   Siedząc na łóżku, opuszkami palców dotykałam swoich ust, starając się wrócić myślami do chwili, kiedy czułam na nich dotyk Harleya. Mogłabym przysiąc, że to miało miejsce miesiąc temu. Zdawało się tak odległe, choć... całowałam się z nim mniej niż godzinę temu.

   Leżałam na plecach z zamkniętymi oczami, jednak po chwili otworzyłam je gwałtownie, gdy do mojej głowy wpadła pewna myśl. Skąd Harley wiedział, że nie potrafię pływać?...

   Sięgnęłam po telefon, żeby zadzwonić do Harleya, ale przypomniało mi się, że ostatecznie nie wymieniliśmy się numerami. Wybrałam kontakt Hugo, jednak w ostatniej chwili się rozłączyłam. Musiałam to przemyśleć.

   Powinnam najpierw skontaktować się z Harleyem. Nie dlatego, że nie ufałam Hugo, ale przez spinkę mojej siostry w kieszeni jego bluzy.

   Zmieniłam ubrania na bardziej wyjściowe i (tym razem przez drzwi frontowe) wyszłam z domu, obierając za cel Eternal South.

   Upłynęło pół godziny zanim dotarłam do Nieba. Jeszcze przed wejściem usłyszałam znajomy głos Harleya. Zdziwił się na mój widok, jednak ja pozostałam niewzruszona. Domyśliłam się, że zaśpiewa kilka piosenek zanim skończy, więc usiadłam przy barze i zamówiłam sobie mrożone latte, a potem odwróciłam się w stronę sceny, aby wiedział, że słucha go jego największa fanka. Zauważyłam, że gitara, na której grał była jaśniejsza od tej, którą utopił, a jej pudło zdobiły kolorowe wzorki. Spodobała mi się jej oryginalność, choć, mimo wszystko, wolałam tamtą.

   Sięgając po swoją kawę, zawiesiłam wzrok na fotografii rozpoczynającej rząd podobnych, zdobiących tylną ścianę restauracji. Przedstawiała mężczyznę w średnim wieku, z czarną, krótką brodą, grającego na czarnej gitarze, w tym samym miejscu, w którym właśnie stał Harley. To mi o nim przypomniało, więc znów odwróciłam się na stołku.

   Harley poza kilkoma piosenkami, których nie znałam, zaśpiewał też "Take me to church", "Ocean drive" i "Radioactive", zanim jego zmiana dobiegła końca. Następnie podeszła do niego jasnowłosa barmanka, aby wręczyć mu wynagrodzenie.

— Hej, co tu robisz? — zapytał ze zmieszaniem w uśmiechu.

— Musimy pogadać. — oznajmiłam bez ogródek.

   Jego mina wyrażała coś w rodzaju rozczarowania. Zaczynałam się poważnie zastanawiać, czy powinnam mu ufać.

   Harley zaprowadził mnie do czerwonej półokrągłej kanapy na samym końcu Nieba, po drodze zaczepiając jedną z kelnerek, aby dała nam menu (którego akurat na tym stoliku brakowało). Wyglądali, jakby dobrze się znali, przez co nabrałam obaw, że ich rozmowa się przedłuży. Harley jednak szybko znów skupił się tylko na mnie.

   Każde z nas zamówiło sobie małe frytki i colę, a kiedy zamówienie dotarło, postanowiłam bez owijania w bawełnę oznajmić, dlaczego się tu zjawiłam.

— Dlaczego we wtorek spiąłeś list do mnie zwykłym spinaczem? — przez całą drogę układałam sobie w głowie zestaw pytań, jakie mogłabym zadać, a ostatecznie i tak zapomniałam o wszystkim i wypaliłam pierwsze, co przyszło mi na myśl.

— Jak to? — uśmiechnął się, zdezorientowany — A czy to ma znaczenie?

   Zabolało mnie to, ponieważ uważałam tę spinkę za swego rodzaju symbol więzi, jaka zaczynała nas łączyć. Maleńki szczegół, który oboje zaakceptowaliśmy i korzystaliśmy z niego wspólnie, nie wiedząc nawet, kim byliśmy. Harley najwyraźniej myślał inaczej...

Malowała krwią i sadzą ✔ | KIEDYŚ ZROBIĘ REMAKE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz