✉Rozdział 47 "Echo w Pałacach"

53 4 0
                                    

Data publikacji: 28.04.2020

   Do momentu lądowania zadręczałam się myślami o dalszych losach mojej rodziny. O moich dalszych losach. Raczej nigdy nie będę w stanie pogodzić się z faktem, że wkrótce stracę siostrę. To brzmi tak prosto i nieskomplikowanie. Stracę ją. Pstryk i po wszystkim. Ale prawda jest taka, że będzie to powolny proces cierpień i strachu. Dla nas wszystkich. Nigdy nie oswoję się z tą myślą. Nigdy nie będę na to przygotowana. To już zawsze będzie moment od teraz do wieczności, ponieważ dla mnie to nigdy tak naprawdę się nie rozpocznie i nigdy się nie skończy.

   Nie wiem, jak z samolotu przedostałam się do samochodu. W tamtej chwili egzystowałam jedynie lewitując między światem rzeczywistym, a własnymi wyobrażeniami. Nie mogłam patrzeć na Harleya i Hugo, bo to przypominało mi, że zostało nam tylko dwadzieścia cztery dni razem. Pięćset pięćdziesiąt dwie godziny. Dwieście wspólnych chwil. 

— Hej, maleńka. Co się dzieje? — z otchłani czarnych scenariuszy wyłonił się uroczy uśmiech Harleya, którego twarz oświetlił blask przedzierającej się przez przednią szybę samochodu miejskiej lampy. 

— Ja... Ja tylko... — odchrząknęłam, ponieważ mój głos po kilku godzinach całkowitego milczenia, był po prostu straszny — Po prostu cię kocham... Harley... Kocham cię. — mój ciepły uśmiech nie był sztuczny, wyrażał prawdziwą miłość do mojego ukochanego. Ale przepełniała go moja wewnętrzna pustka, której już nie potrafiłam zatuszować. 

   Chłopak ucałował moją dłoń i przez resztę trasy szukał jakichkolwiek sposobów, od puszczania dziecięcej muzyki z radia, po robienie głupich min, żeby mnie rozweselić. Udawałam, że świetnie mu szło rozweselanie mnie, a w końcu mój pusty uśmiech mnie samą przekonał, żeby się nie martwić tym, co jeszcze daleko przede mną. Daleko, daleko przede mną... Całą nieskończoność dalej...

   Zajechaliśmy na miejsce około północy i jedyne myśli, jaki przebiegały nam przez głowy, to te o spaniu. Przenocowałam chłopaków u siebie, a dopiero z samego rana, po śniadaniu, zaczęliśmy się rozpakowywać. 

— Nie wiem, jak wy, ale ja mam ochotę przejść się dziś po mieście. — zagadał Harley, a ja od razu zrozumiałam, że wcale nie chodziło mu o sam spacer. Nasze nocne rozmowy w SILVER HOTEL nie obywały się bez poruszenia tego tematu.

   Hugo spojrzał na niego, po czym głośno westchnął, unosząc brwi. Nie wyglądał na zadowolonego. 

— W sumie, niezły pomysł. — stwierdził, pomimo widocznie sceptycznego nastawienia. 

   Zgodziłam się z nimi, wstając od wyspy kuchennej. Wygoniłam dzieciaki do pokoju, żeby "zaczęły się szykować", a kiedy zniknęły za drzwiami, oparłam się o blat kuchenny z jabłkiem w dłoni. 

— Chyba wszyscy jesteśmy świadomi, że on najprawdopodobniej już nie wróci. — zaczął Hugo beznamiętnie, czym widocznie zranił przyjaciela. Harley posmutniał, a po chwili na jego twarzy pojawiła się złość. — Nie znajdziemy go. Po co to wszystko?

   Kapitan musiał wrócić. Nie było innej opcji.

— Nie bądź taki pewien, Bron. Ktoś mógł go zauważyć na drodze i zabrać do domu. 

— A potem idąc po mieście nie zauważyć miliona ulotek, które rozwiesiliśmy. — blondyn przewrócił oczami, krzyżując ręce na piersi i odchylając się na taborecie. 

   Jego zachowanie zaczynało mnie drażnić. 

— Słuchaj, ten pies był dla mnie przyjacielem takim samym, jak ty, czy... inni. Za dużo mu zawdzięczam. Nie mogę sobie tak po prostu odpuścić. On by mnie nie zostawił, tak jak ty byś tego nie zrobił, czy Amy.

Malowała krwią i sadzą ✔ | KIEDYŚ ZROBIĘ REMAKE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz