✉Rozdział 41 "Wędrowcy poranni"

42 4 0
                                    

Data publikacji: 21.01.2020

Obudziłam się wcześnie rano. Miałam popuchnięte oczy, a moja głowa zamieniła się w granat tuż przed wybuchem. Wpakowałam do buzi trochę popcornu z wczoraj (bo on leżał najbliżej), żeby nie brać leków na pusty żołądek. Następnie połknęłam trzy ibuprofeny.

Mam kaca od płaczu.

Do godziny jedenastej, słuchając smutnej playlisty w słuchawkach, czytałam stare wiadomości z Harleyem i przeglądałam nasze wspólne zdjęcia. Skąd wzięło się ich aż tyle?

Zatrzymałam się na fotografii przedstawiającej samego Harleya. Było mu widać jedynie twarz, którą oparł na rękach skrzyżowanych na barierce wypasionego jachtu. Uśmiechał się delikatnie, patrząc prosto w obiektyw. Tamtego dnia (z resztą, jak za każdym razem) poszłam z nim do jego pracy. Bez przerwy śpiewaliśmy "God's plan" i całowaliśmy się, gdy tylko nadarzyła się do tego okazja. W pewnym momencie podszedł do mnie, wystawił mały palec i poprosił, żebym obiecała, że już zawsze będę z nim śpiewać. Zgodziłam się.

Teraz do mnie dotarło, że być może już nigdy więcej z nim nie zaśpiewam.

Spojrzałam na swój mały palec i wyobraziłam sobie załączony z nim palec Harleya. Łzy znów napłynęły mi do oczu. Cisnęłam telefonem w przód łóżka i rzuciłam się z powrotem na poduszkę. W tym samym czasie usłyszałam szmery dochodzące z korytarza. Zamknęłam oczy, starając się wyrównać oddech. Chwilę później po pokoju rozległ się dźwięk powolnego naciskania klamki, a następnie ciche, ledwo słyszalne kroki.

Udawałam, że śpię, aby nie robić Hugo przykrości. Wiedziałam, że martwiłby się, gdyby okazało się, że przespałam tylko parę godzin.

Materac ugiął się obok mnie. Moja klatka piersiowa zadrżała, gdy poczułam, jak chłopak odgarnia mi włosy z twarzy.

Przez chwilę pomyślałam, że może... może to Harley... Jednak, kiedy usłyszałam inny głos, nie miałam już wątpliwości.

- Jak się spało? - spytał i przez chwilę miałam pauzę mózgu, czy on wiedział, że ja nie spałam...

Otworzyłam jedno oko. Postanowiłam dalej udawać.

- Super. - wymruczałam przeciągając się.

- Taa. - zobaczyłam, że Hugo wychyla się, a po chwili patrzy ze zmieszaniem na ekran mojego telefonu.

Przygryzłam dolną wargę i spuściłam wzrok. Nie zablokowałam cholernego ekranu!

Posłałam mu smutny uśmiech, który wyrażał więcej niż milion niewypowiedzianych słów. Skrzywił się z wyrazem współczucia, kładąc mi dłoń na kolanie.

I nagle, nie wiadomo skąd, ani dlaczego (choć właściwie, to całkiem zrozumiałe oraz doskonale wiadomo, dlaczego) znów poczułam, jak moje oczy stają się wilgotne.

Hugo objął moją twarz dłońmi, żeby uważnie i rozczulająco się jej przyjrzeć.

- Jesteś czerwona jak burak, masz potwornie spuchnięte i przekrwione oczy. Ogólnie wyglądasz odrażająco. Jak psu z gardła. I jeszcze teraz zamierzasz płakać? Amy, bo pomyślę że się popisujesz. - zmarszczył nos, próbując mnie rozśmieszyć.

Harley. Dokładnie tak samo zrobił podczas naszego pierwszego pocałunku.

Zbliżyłam się, a wtedy on na moment przesunął wzrok na moje usta. Poczułam motylki w brzuchu i już wiedziałam, że totalnie wszystko spieprzyłam.

Byliśmy coraz bliżej, chociaż każdy atom mojego ciała rozpaczliwie wołał do kogoś innego.

- Oh, łał... to... dziwne... Przepraszam. - zająkałam się, wycofując się w ostatniej chwili, gdy nasze usta już praktycznie się stykały.

Malowała krwią i sadzą ✔ | KIEDYŚ ZROBIĘ REMAKE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz