✉Rozdział 10 "U Stana"

129 12 0
                                    

Data publikacji: 12.03.2019

— Pięć lat temu pierwszy raz otworzyłem drzwi przed dziewczyną!

   Weszłam do niewielkiego pomieszczenia z dużymi oknami, które dawały więcej światła niż migające w jasnym odcieniu błękitu jarzeniówki zawieszone pod sufitem. Ściany po moich obu stronach zajmowały regały z jedzeniem i różnymi produktami, a od dwóch pozostałych ścian oddzielała mnie biało czerwona lada, za którą na krześle wędkarskim siedział chudy staruszek w pół przezroczystych aviatorach zasłaniających małą część jego pomarszczonej bladej twarzy. Ciemność znajdująca miejsce w najmniej oczywistych miejscach sprawiała, że atmosfera wokół przybierała mroczny klimat. Zatopiony w niej staruszek żwawo podniósł się z krzesełka, które w tym samym czasie cicho zaskrzypiało.

— Chyba pięćdziesiąt — poprawił go ze śmiechem Hugo.

   Chłopak złapał mnie za rękę i wciągnął w głąb sklepu.

   W powietrzu unosił się zatęchły zapach starych mebli. Zapach, który czuje się stojąc w wejściu do wiekowego antykwariatu. Podłoga była wyłożona małymi płytami z lastryko, a z żółtych ścian w niektórych miejscach pojawiały się niebieskie odpryski. Gdzieniegdzie z szafek zwieszały się drewniane dzwonki, skakanki i gumy do grania.

— Nie, pięć. Moja Joan od pięćdziesięciu lat ani razu nie pozwoliła mi otworzyć przed sobą drzwi. — oparł się oburącz o blat białej lady — Zawsze było na odwrót. — puścił mi oczko, a ja odpowiedziałam nieśmiałym uśmiechem — Wszystko chce robić po swojemu. — spojrzał w sufit spod dużych okularów, a jego twarz rozpromieniała.

— Typowa kobieta. — podsumował Hugo.

— Właśnie za to najbardziej ją kocham.

— Amelia chyba ma coś z twojej żony. — rzucił mi przelotne spojrzenie, a jego uśmiech był jednym z tych niemożliwych do odczytania.

   Nie wiedziałam jak to odebrać. Pozytywnie - kocha mnie za moją upartość, czy negatywnie - jestem uparta, ale w ten wkurzający sposób?

— Tylko imię. — odpowiedziałam, nie wiedząc, co innego tak właściwie mogłabym powiedzieć — Drugie imię. — poprawiłam się.

— Masz na drugie Joan? — przyjaciel spojrzał na mnie wytrzeszczonymi oczami, jakbym co najmniej oznajmiła, że jestem kosmitą. Mogłabym zrobić to samo, przypominając mu, że powinien o tym wiedzieć. 

   Przytaknęłam od niechcenia, jednak zainteresował mnie intrygujący wyraz twarzy pana Stana.

— Mówią, że pierwsze imię upodabnia nas do osób, które je noszą, z charakteru, a drugie — z wyglądu. Moja Joan jest tak samo piękna, jak ty. A kilka zmarszczek temu faktycznie trochę byś ją przypominała. — zaśmiał się suchym, starczym śmiechem.

   Hugo podszedł do lady i zaczął o czymś rozmawiać z panem Stanem. Po chwili obaj ściszyli głosy i popatrzyli na mnie. Staruszek w końcu spuścił wzrok, dźwignął się na łokciach, po czym wyszedł na zaplecze, z którego niedługo potem zaczęły dobiegać dziwne odgłosy.

   Hugo nie spuszczał ze mnie oczu. W końcu zmarszczyłam brwi, wysyłając mu sygnał zatytułowany "PRZESTAŃ SIĘ GAPIĆ". Jego klatka piersiowa uniosła się, kiedy nabrał powietrza w płuca, a potem wypuścił je w długim westchnięciu.

— Może pooglądałabyś sobie jakieś babskie pierdołki? — zaproponował — Ja w tym czasie omówię parę ważnych spraw ze Stanem.

— Że co proszę? — oparłam dłonie o biodra, a mina chłopaka zmieniła się, jakby właśnie przyszło mu do głowy, że strzelił straszną gafę.

Malowała krwią i sadzą ✔ | KIEDYŚ ZROBIĘ REMAKE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz