Data publikacji: 05.05.2020
Nie wiem, co nas podkusiło, żeby znaleźć się na tej imprezie. Jak się okazało, był to nasz, a raczej mój ostatni GreenJeen. Zrozumiałam to w chwili, gdy moja pięść pierwszy raz spotkała się ze szczęką Riley.
— Łoo! Ej, laski, spokojnie! — zażądał jakiś chłopak, podczas, gdy ja w dzikiej furii okładałam tryskającą już krwią twarz Riley.
Siedziałam na jej brzuchu. Próbowała się bronić, ale byłam zbyt szybka. Nie wiedziałam do końca, co się działo. Moje oczy, pod mgłą, widziały jedynie wielką i nieprzeniknioną czerwień. To wściekłość. Wściekłość, jakiej nie czułam jeszcze nigdy.
Mój ostatni cios minął się z celem, ponieważ trącona czyimś łokciem, straciłam równowagę i rozproszyłam się. Dopiero, kiedy mgła na moment opadła, zobaczyłam, co działo się dookoła mnie. Harley, Hugo i dwóch innych chłopaków walczyło z grupą z wyścigów tak zawzięcie, jak ja z Riley. Mój chłopak i przyjaciel starali się utorować sobie drogę, żeby rozdzielić mnie z szaloną ćpunką i pomimo paru nieczystych chwytów, jakimi inni usiłowali ich pokonać, chłopcy zgrabnie omijali latające butelki i poderwane z ziemi gałęzie, choć nie obywało się bez celnych strzałów i rozlewu krwi. Faceci okładali się raz po raz niczym bokserzy-amatorzy na plastikowym ringu. Oszołomienie toczącą się wokół jatką niemal całkowicie oderwało mnie od rzeczywistości i markowane przeze mnie ciosy już nie były tak obezwładniające. Po widoku posiniaczonej twarzy mojej przeciwniczki, doszło do mnie, że następne ruchy zaważą o wyniku tej rozgrywki o honor. Lecz kiedy to zrozumiałam, na kolejny cios było już za późno. Zanim się obejrzałam, Riley obróciła nas na ziemi i teraz to ona siedziała na mnie. Starałam się blokować jej chaotyczne uderzenia i w większości przypadków jakoś mi się to udawało. Ale nie trwało to zbyt długo.
Jeszcze jakiś czas temu, pewnie skuliłabym się pod pobliskim drzewem i zaczęła cicho płakać, gdyby przydarzyło mi się coś takiego, jak dziś. No, może ta wizja jest nieco skrajna, ale wiem na pewno, że nie zdobyłabym się na pierwszy prawdziwy cios w jakiejkolwiek bójce. Ta walka jest oznaką mojej mocy i uporu. Musiałam załamać się, poddać, potrzebowałam porażki, żeby odkryć w sobie siłę. Teraz rozumiem, że każdy upadek ma znaczenie. Sukcesy dają radość i pewność siebie, ale to porażki kształtują naszą osobowość i uczą podejmowania coraz to odważniejszych działań. A tamta, dała mi kopniaka na całe życie.
Nie mogłam dłużej powstrzymywać Riley, więc kiedy otrzymałam kolejny cios, moje myśli na chwilę się zamroczyły. Jedynym, na co wpadłam, było wymierzenie dziewczynie kopniaka w brzuch. I, póki moje kolano znajdowało się w odpowiednim położeniu, właśnie to zrobiłam. Pierwszym, co wtedy zobaczyłam był niemy wzrok Riley, potem dziewczyna zawyła i gwałtownie zamknęła usta. Jej policzki zaczęły się wydymać.
Kiedy ją odepchnęłam, jej wiotkie ciało poturlało się na bok, aż w końcu zatrzymała się na plecach pod jedną z ławek. Ogarnął ją spokój. Jakby zasnęła albo gorzej... Nie wiedziałam, co się działo. Dlaczego nie wstaje? - myślałam sobie.
I wtedy to się stało.
Całym ciałem Riley zaczęły targać przerażające spazmy. Jakby dostała tysiąc skurczy na raz. Wszystkie kończyny poruszały się w dziwnych tikach, a głowa obijała się o ziemię. Usta miała otwarte, a z jej gardła wydobywały się dziwne charkliwe dźwięki. Nikt tego nie widział; wszyscy byli tak pochłonięci walką, że żaden z chłopaków, ani jeden, nie dostrzegł cierpień dziewczyny, o którą wprawdzie toczyła się ta bitwa. Nawet Harley i Hugo...
To był ułamek sekundy, kiedy doczołgałam się do niej i z całej siły odepchnęłam od siebie tak, aby przechyliła się na bok. Jej głowę natychmiast odrzuciło do tyłu, kiedy fala wymiocin zalała wydeptaną ziemię pod drewnianą ławką. Złapałam jej włosy i odciągnęłam do tyłu, gdy na klęczkach kaszlała, pozbywając się zawartości swojego żołądka. Kiedy katorga dobiegła końca, poczułam na twarzy kolejne ukłucie bólu.
CZYTASZ
Malowała krwią i sadzą ✔ | KIEDYŚ ZROBIĘ REMAKE |
Ficção AdolescenteKSIĄŻKA PRZED KOREKTĄ - Ludzie piszą na tej ścianie godzinę, o której zaczęli tracić nadzieję. Podobno większość osób, które się tu podpisały, wkrótce los wynagradzał. To swego rodzaju amulet szczęścia. Nie musiałam nawet nic mówić; chłopak zauważył...