✉Rozdział 22 "Gotów na przegraną?"

83 9 0
                                    

Data publikacji: 04.06.2019

   Kiedy tylko znalazłam się na zewnątrz, od razu odnalazły mnie ciepłe usta Harleya. Przesunął mnie na bok, przyciskając moje plecy do ściany, a ja zachłannie oddałam pocałunek. Kilka pasm jego włosów opadło na moje czoło, co okazało się jeszcze bardziej urocze, niż w moich wyobrażeniach, w których zakładam mu je za uszy, albo się nimi bawię. Nasze oddechy się mieszały, a wargi prowadziły romantyczny taniec, działający na wszystkie moje zmysły.

   Nie spodziewałam się tak przyjemnego powitania tuż po rozmowie z ojcem. 

— O Boże, Amy, tak dobrze cię widzieć. — powiedział, a w jego oczach tańczyły iskierki radości. 

   Wyglądał niewiarygodnie uroczo, wpatrując się we mnie z dziwnym przebłyskiem ulgi. Beształam się za to, ale nic nie mogłam poradzić, że taki widok sprawiał mi przyjemność. 

— Dobrze mnie widzieć? Coś się stało? — dopytywałam, chcąc poznać przyczynę tego nietypowego zachowania. 

   Uśmiechnął się ponuro, co jeszcze bardziej zbiło mnie z tropu. Widziałam, że zdecydowanie nie miał ochoty na rozmowę o tym, co go męczy, więc postanowiłam przełożyć to na później, a w tym czasie zmienić temat na lżejszy. Okazało się to jednak trudniejsze, niż myślałam, kiedy dostrzegłam zaczerwienione knykcie na jego prawej dłoni, którą delikatnie muskał moje palce. 

   Wcięłam kilka wdechów dla opanowania nerwów, ale przypomniało mi się, że przecież zastałam Hugo z podbitym okiem.

   Musieli powiedzieć sobie naprawdę wiele strasznych rzeczy. 

— Wszystko w porządku. — jego twarz odzyskała dawny wesoły wyraz, kiedy uświadomił sobie, że od dłuższej chwili odkrywał przede mną swoje zbolałe oblicze.

   Wzdrygnęliśmy się i odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni, kiedy tuż obok rozległo się ciche odchrząknięcie. Mój wzrok spoczął na zniecierpliwionej buzi Charliego i podnieconej Cassie, chowającej się za jego plecami. 

   Odruchowo poprawiłam włosy i odkaszlnęłam, przez co kąciki ust Harleya uniosły się w przepiękny sposób. Poczułam, jak na moje policzki zakrada się rumieniec. Spróbowałam to zatrzymać, dyskretnie przygryzając wnętrze polika. 

— To jest właśnie właściciel Kapitana. — oznajmiłam uroczyście, a do Harleya szepnęłam: — Bardzo chcieli cię poznać. 

— My się chyba już znamy. — zmarszczył brwi, co najwyraźniej dodało dzieciom nieco otuchy, sądząc po odważniejszej pozie Cassie i zdezorientowaniu Charliego.

— To Charlie, a to Cassie. — przedstawiłam bliźniaki, posyłając im przy okazji błagalne spojrzenie, które odczytali bez problemu. 

— Ja jestem Harley.

— Świetnie cię w końcu poznać. — Charlie przybił mu piątkę, co zaskoczyło i Harleya i mnie — Dobra, a teraz chodźmy, zanim jeszcze więcej emocji się tu uwolni bez naszej wiedzy. 

   Staliśmy jak wryci, kiedy Charlie zmaszerował po schodkach na gęstą trawę. Harley wzruszył ramionami i ruszył za młodym, a wtedy wyrwało mi się ciche parsknięcie. Nie mogłam się dłużej powstrzymywać. Chłopak posłał mi pełen rozbawienia uśmiech i wyciągnął do mnie wolną od skaleczeń rękę. Chwyciłam ją i razem poszliśmy za bliźniakami.

   Już dziesięć minut później dotarliśmy do Eternal South kolejnym skrótem, o którym nie miałam pojęcia. Pomimo moich ostrzegawczych spojrzeń i nalegań, Harley postawił nam wszystkim lody, a kiedy po dłuższej chwili marszu w milczeniu przerywanym tylko cichymi mlaśnięciami dzieci pałaszujących swoje przysmaki, zaczęły dręczyć mnie wyrzuty sumienia, musiałam spytać:

Malowała krwią i sadzą ✔ | KIEDYŚ ZROBIĘ REMAKE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz