✉Rozdział 55 "Luizjana"

48 5 0
                                    

Data publikacji: 01.09.2020

   Pierwszą rzeczą, jaką zrobiliśmy po dotarciu do Nieba, było sprawdzenie ściany "Niebiańskich Sław", na której od razu po wejściu, zauważyłam tę jedną fotografię.

— Richard P. Turner. — donośny głos Hugo wybrzmiał w mojej głowie pustym echem.

— Nic mi to nie mówi. — stwierdził Harley, a ja potwierdziłam skinieniem głowy.

— Podobno był niezły. — podskoczyłam, słysząc za sobą delikatny kobiecy głosik. Odwróciłam się i spostrzegłam, że obok mojego wakacyjnego chłopaka stała blond włosa, długonoga modliszka. Spojrzałam na Harleya, pilnując, by nie pożarła go żywcem. Jej wzrok dawał jasne sygnały, jakby właśnie to planowała. Harley mógł mnie zapewniać o jej dobrych intencjach nawet milion razy, a i tak by mnie nie przekonał. Była miła. Ale nie wszystkich miłych ludzi trzeba darzyć sympatią. 

— Skąd wiesz? — spytał Harley, wrogim tonem, co niezaprzeczalnie mi zaimponowało.

— Tak mówili. 

— A gdzie jest teraz? 

— Na cmentarzu. — odezwał się do nas jakiś zachrypnięty męski głos. Jak się okazało, należał on do otyłego mężczyzny z wąsem sięgającym mu do końca podbródka. Siedział przy barze z kuflem piwa i wychylał się do nas, patrząc z uniesionymi brwiami wprost na fotografię, którą zasłaniał mu Hugo. Wyglądał na wstawionego. — W północnej części miasta.

   Żadne z nas więcej się nie odezwało. Jedynie odprowadziliśmy blondynkę wzrokiem, kiedy ta serwowała gościom napoje. Potem jeszcze przez chwilę wpatrywaliśmy się w skupiony wyraz twarzy Richarda P. Turnera. Po śniadaniu postanowiliśmy natychmiast udać się w miejsce, wskazane przez zaskakująco wiarygodnego nieznajomego.

•○•○•○•

   Cmentarz w Eternal North od samego wejścia sprawiał wrażenie zadbanego. Pomimo tej zalety, takie miejsca chyba już zawsze będą mnie przerażać. Już wkrótce, choć sama wciąż w to nie wierzyłam, miałam odwiedzać tam nie tylko dziadków i pradziadków, ale też młodszą siostrę. Myślenie o tym sprawiało, że miałam ochotę wykopać dziurę w ziemi i sama w nią wskoczyć.

   Ustaliliśmy, że każde z nas dostanie po jednej alejce do sprawdzenia, żeby szybciej poszło. Sczytując nazwiska z ustawionych w rzędzie nagrobków, próbowałam z całych sił nie wyobrażać sobie smutku osób, które przyglądały im się jako pierwsze.

   Po kilku minutach bezskutecznych poszukiwań, zaczęłam spoglądać również na nagrobki sprawdzane przez Harleya i Hugo. Przy jednym z nich - tym blondyna, ujrzałam maleńką figurkę baletnicy. A może to był aniołek? Zauważyłam, że chłopak przystanął przy tym miejscu na parę sekund. Z tego względu, postanowiłam powstrzymać się i nie zerknęłam na znajdujące się tam nazwisko. Czasem lepiej nie mieć, o co pytać.

— Chyba... — usłyszałam głos Harleya, który stał kilka kroków przede mną. Było w nim coś niepokojącego. — Chyba coś znalazłem.

   Podążyłam za jego wzrokiem. Wskazywał na coś jasnego w oddali. Szybko zorientowałam się, co to takiego.

   Harley i ja powoli podeszliśmy do nagrobka z podpisem:

Richard P. Turner 1962-2016

   Widok okazał się dużo mniej traumatyczny, niż się tego spodziewałam, idąc tu. Po chwili ciszy, którą przypieczętowaliśmy smutnymi grymasami na twarzach, dotarł do nas Hugo. To on odezwał się jako pierwszy.

Malowała krwią i sadzą ✔ | KIEDYŚ ZROBIĘ REMAKE |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz