Chapter 2.2

255 39 35
                                    

          Chłopak posiada niemalże zbyt przystojną twarz z pełnymi, cudownie ukształtowanymi wargami, które są nieco za duże oraz nosem, który zapada się o pół cala za nisko, jednak żadna z tych cech nie robi nic, a tylko wzmaga wdzięk jego oblicza. Nigdy wcześniej go nie widziałem. Jest z grubsza w moim wieku, nieco niższy ode mnie. Nie mogę się zdecydować, czy jest zapaleńcem, czy nie; ma muskularne ramiona i barki, ale jego ogólne wrażenie przedstawia go, jako małego z wąską talią. Jego ciasna odzież tylko podtrzymują to wrażenie, gdy koszula zatrzymuje się dwa cale wyżej, niż zaczynają się jego dżinsy. Moje ubrania nie kwalifikują się do aktualnych trendów modowych.

          Mężczyzna zasłania z powrotem zasłonkę jednego z łóżek i wyciera dłonie o tył swoich obcisłych spodni.

          — Hej — odpowiadam. — A ty jesteś? — Odchrząkuję.

          — Ryan, to jest Brendon, zastępca Simona. Brendon, to jest Ryan — Pete wyjaśnia, jednocześnie go zauważając. Czyli to jest przyjaciel Williama. Wnioskuję, że jest zbyt chudy. Nie tak chudy jak ja, ale to nie ode mnie oczekują, że będę dźwigać i przesuwać, pchać i ciągnąć ciężkie walizki wypełnione wzmacniaczami, bębnami i gitarami przez cały dzień.

          — Wokalista, prawda? — Brendon stara się doprecyzować i oferuje swoją rękę. Odwzajemniam uścisk.

          — To mój zespół. — Wzruszam ramionami, niezależnie od tego, co Joe mógłby powiedzieć. To moja muzyka. Nie próbuj mi tego odebrać.

          — Kapitalnie. — Brendon kiwa głową, mierząc wzrokiem między mną a Pete'em — Cóż, jestem już spóźniony na imprezę — mówi, dając nam sygnał, że ​​chce wyjść. Dajemy mu przestrzeń, by przeszedł, a on przeciska się w kierunku drzwi wyjściowych.

          Spoglądam za nim, czując się odrobinę zdezorientowany. Brendon nie przypomina żadnego pracownika technicznego, z którym kiedykolwiek pracowałem lub którego wcześniej widziałem. Gdzie była broda? Rockandrollowe włosy? Nie idę na "im większą, tym lepszą" politykę fryzur, która jest tak popularna w naszej scenie, ale moje brązowe loczki wciąż jęczą o poziomie beztroskiego hippisowskiego pochodzenia. Włosy Brendona były starannie przycięte.

          Pete podchodzi do drzwi z tyłu pokoju, podczas gdy ja rozpakowywuję się. Osiem łóżek, po cztery z każdej strony. Czterech członków zespołu, jeden menedżer do spraw tras koncertowych, czterech pracowników technicznych. Nie ma da nas wszystkich wystarczająco miejsca.

          — Jak dokładnie-

          Pete otwiera owe tylne drzwi, odsłaniając to, co najlepiej opisać jako pewien rodzaj gniazda. Zakradam się tuż za nim do małego, tylnego pomieszczenia, robiąc krok do przodu. Po chwili stoję obok małżeńskiego łóżka, otoczonego ścianami z trzech stron. Wygląda przytulnie z ogromnymi, amarantowymi poduszkami i kocami, gdy Pete nagle kładzie dłoń na moim ramieniu i ściska je. 

          — Żadnego piętrowego łóżka dla ciebie. Ty śpisz tutaj, w łóżku królewskich rozmiarów.

          Ponieważ nie jestem taki jak reszta zespołu. Jestem liderem — jestem wyjątkowy. Jestem bezwzględną gwiazdą, którą Pete próbował wypolerować.

          Próbuje mnie zmusić, bym wybaczył mu za naszą trasę koncertową, składającą się z pięćdziesięciu pięciu koncertów. Co gorsza, to działa. Nienawidzę takich łóżek, jak mają inni. On to wie, przebiegły drań. Śpiąc na łóżku piętrowym, zawsze chaotycznie podnoszę się, obracam i uderzam głową w sufit, by obudzić się rankiem pokryty siniakami.

The Heart Rate Of A Mouse: Over The Tracks | tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz