Dziesięć minut i wchodzimy. Czas, abym się załamał od środka. Zamykam się w toalecie mieszczącej się w przebieralni, robię jakieś ćwiczenia na rozluźnienie głosu, miarkuję swoją szczękę i śpiewam "do-re-mi, do-re-mi". Biorę kolejny łyk wódki i śpiewam "pieprzyć to gó-óó-ów-no".
— Wpuść mnie, stary. — Słyszę głos Spencera, który lekko puka do drzwi. Wzdycham i rozważam swoje szanse na przetrwanie. Tłum drze się głośniej niż kiedykolwiek i jestem w stanie usłyszeć ich nawet teraz. Fo-llow-ers, Fo-llow-ers-
Chowam twarz w dłoniach i staram się zapobiec trzęsieniu mojego ciała. To byt wiele. Każdej nocy jest zbyt, kurwa, wiele, chociaż i tak zawsze jakoś kończę na środku sceny ze Spencerem za moimi plecami, Joem po mojej prawej i Brentem po mojej lewej stronie. Pozostajemy tam, gdzie jesteśmy przez ponad półtorej godziny, a ja śpiewam, śpiewam i gram i zawsze wychodzę stamtąd w jednym kawałku, niestety jeszcze bardziej bliższy zawału niż wcześniej. W tej chwili, zanim wejdziemy na scenę, potrzebuję, aby Spencer przemówił do mnie. I on to wie.
Wpuszczam Spencera, a on zamyka za sobą drzwi.
— Nie mówiłeś mi, że byłeś na kawie z jakąś laską — mówię mu.
— Zazdrosny? — Uśmiecha się, choć na jego twarzy widnieje cień czegoś, co już wcześniej wyczułem — poczucia winy.
— Niezwykle zazdrosny — przyznaję i wstrzymuję rozmowę. — Pieprzyłeś ją? — To nie jest nierozsądne pytanie i oboje o tym wiemy. Mój ton jest może nieco zbyt pełen nadziei. Potrząsa w przeczeniu głową i nie jestem pewien, czy odczuwam ulgę, czy rozczarowanie. Szczerze mówiąc, byłem po prostu ciekawy. — A chciałeś? — Wzrusza ramionami. Próbuję jeszcze raz — Cóż, polubiłeś ją?
— Yeah.
— To dobrze — staram się brzmieć radośnie, jednak mój głos załamuje się pod wpływem mojego własnego załamania nerwowego. Chłopak przeżuwa dolną wargę. — Teraz możesz pieprzyć inne laski. Możesz. Nie jesteś już z tamtą dziewczyną, więc...
— Ona ma imię! Haley! Nie mów o niej "tamta dziewczyna" przez cały jebany czas — Spencer klnie z wyczuwalną wściekłością.
— Ja tylko-
— Kurwa, Ryan! — przerywa i niemalże słyszę jego szare komórki pracujące na pełnych obrotach. — Mam na myśli, jak mam ruszyć do przodu, kiedy wszyscy wciąż po cichu o tym mówią? Haley. Po prostu to powiedz. Nie rób z tego większego problemu, niż aktualnie jest. Staram się, wiesz?
— Jasne — zgadzam się. Miłość nie jest miłością, gdy Pete oferuje twojej dziewczynie wystarczającą sumę pieniędzy, aby zniknęła. To musi boleć. Chociaż, tak naprawdę, to nie mogło wystarczeć, aby Spencer uwierzył, że dokonała właściwego wyboru.
— Jeśli coś ma zniszczyć ten zespół, to nie będę to ja ani nic związanego ze mną — chłopak stwierdza stanowczo, patrząc przez moje ramię na niedomyte lustro łazienki, w którym widnieją nasze odbicia. Odwracam się, by przyjrzeć się dokładniej portretowi: Spencer odziany w sceniczny ubiór, pałeczki perkusyjne są gotowe, jest opanowany i zdeterminowany, a potem jestem ja — ze źle zawiązanym krawatem, źle zapiętą koszulą, butelką wódki w dłoni i dziecinnie pierzastym kapeluszem na głowie. To nie jest temat, który zwykle daje mi Spencer.
— Co to ma znaczyć? — pytam sceptycznie. Już nie mam żadnych szkieletów w szafie — wyciągnąłem je, odziałem i wcisnąłem do piosenek.
Spencer głośno wypuszcza powietrze z ust.
— Nic. To jest po prostu... To jest ten pełen uniesienia tłum, będący właśnie tam dzisiejszego wieczoru.
Teraz przechodzimy do części, w której mówi mi, że muszę wejść na scenę. Potrząsam w przeczeniu głową.
— Nie powinienem był zgodzić się na tę trasę. To jest za dużo, to-
— Nie, nie jest. Kilka tysięcy, milion. Nie ma znaczenia, ilu ludzi tam jest, bo i tak będziesz tak samo idealny, jak każdej cholernej nocy. — Kpię z jego pochlebstwa, a Spencer układa swą dłoń na mym ramieniu — Pamiętasz, jak w sześćdziesiątym trzecim spędziliśmy lato, będąc chłopcami na posyłki?
— Tak — przyznaję, chichocząc na wspomnienie. Miałem swój czerwony rower. To był dobry rower. — To było całkiem zajebiste, chociaż już nic nigdy więcej nie wyciągnie mnie z łóżka przed piątą rano. — Teraz o piątej rano idę spać. Podczas tournée wszystko jest na odwrót — w dzień śpimy, a w nocy jesteśmy żywi.
— To była najbardziej gówniana praca, prawda?
Kiwam, przytakując, i wracam wspomnieniami do ironicznych poranków Las Vegas, psa, uganiającego się za mną, jak prawie wjechałem rowerem pod autobus, wjeżdżając na swoją zmianę, zanim ojciec wrócił z baru.
— Ale i tak to robiłeś. Chciałeś kupić sobie gitarę, więc wykonałeś tę robotę i robiłeś to świetnie. I doskonale zdaję sobie sprawę, że nie tak to sobie wtedy wyobrażałeś, ale to dostałeś. Większość zespołów nigdy nie podpisuje kontraktu płytowego, a nawet jeśli to robią — nigdy nie są w stanie zarobić na życie. Ty jesteś. Teraz to jest twoja praca i to właśnie ty pójdziesz tam i zagrasz, zagrasz najlepiej jak umiesz. Nie dlatego, że musisz, ale dlatego, że chcesz grać swoją muzykę dla siebie i dla publiki, którą ogarnąłeś. To wszystko, co musisz zrobić. Nic innego, nic więcej.
— Naprawdę? — pytam, a nadzieja jest tak wyczuwalna w moim głosie, że czuję zażenowanie. Brzmi nieźle. Mógłbym to zrobić.
Słyszymy pukanie do drzwi.
— Ryan! — To głos Pete'a. — Ryan, lepiej wynoś się, do jasnej kurwy, stamtąd i wychodź na scenę! Nie pozwól, by zachwyceni fani czekali!
— Jego zachwyceni fani? — pyta Joe.
— Daj spokój! Albo poproszę Zacka, żeby wyważył te drzwi! Nie jesteś już środkowym sprzymierzeńcem, więc przestań się tak zachowywać! Etykieta-
— Wypierdalaj z tą swoją pieprzoną etykietą! — krzyczę niemalże, a Spencer ponownie kładzie rękę na moim ramieniu i uśmiecha się uspakajająco. Nie jestem pewien, kto mówi prawdę — Spencer czy Pete — i która wypowiedź da mi na tyle dużo siły, bym mógł bez problemu wyjść na scenę. Monotonny głos fanów stał się jeszcze głośniejszy. Fo-llo-wers! Fo-llo-wers! Tupią na dodatek nogami. Zrezygnowany chowam twarz w dłoniach.
— Jesteś w stanie to zrobić — szepcze Spencer.
— Musisz to zrobić, stary! — krzyczy Pete.
Otwieram drzwi od łazienki, przybijam piątkę z zespołem, nie patrzę im w oczy, ponieważ oni wiedzą, że się ukrywam, oni to wiedzą, więc pospiesznie ich omijam i wychodzę do ryczącego tłumu, liczącego tysiące ludzi.
Czas zacząć moją zmianę.
• • •
CZYTASZ
The Heart Rate Of A Mouse: Over The Tracks | tłumaczenie
Fiksi PenggemarLatem 1974 roku, muzyk Ryan Ross rozpoczyna wyczerpującą trasę koncertową, by wspomóc przełomowy album swojego zespołu. Z trudem radzi sobie z presją i oczekiwaniami nagłej sławy, w chaosie niekończących się występów i wywiadów. Gdy stara się manewr...