Chapter 10.1

212 29 56
                                    

wtf co jest z jej kciukiem xd

„Czy Może Poczuć Moje Serce"

          — Ryan! Zaczekałbyś no moment, no stary, proszę?! — Ignoruję jego prośbę i idę dalej ciemną ulicą. Dwa domy dalej od jego to niezbyt duża odległość, trzy domy to za mało. — Okej, jesteś wściekły! Rozumiem to!

          Wściekły? Spencer uważa, że jestem wściekły, tak? Odchodzę jeszcze żwawiej, próbując go, kurwa, nie zabić na miejscu, ale nie, to on jest teraz zaniepokojony, więc to on chce teraz rozmawiać.

          Smith ostatecznie dogania mnie, blokując mi swoją postacią drogę. Okrążam go, nieudolnie, gdyż ponownie zagradza mi przejście, chwyciwszy mnie za ramiona. Uwalniam się i uderzam go w twarz, moja pięść leci w jego stronę z własnej woli, kostki lądują boleśnie na szczęce. To kiepski cios, stąd wzdycham i obronnie cofam rękę. Chłopak trzyma chwiejnie szczękę ze zbolałym wyrazem twarzy.

          — Kurwa, człowieku! Było to koniecznie?! — Spogląda na mnie, spogląda w moje przyciemnione tęczówki i natychmiast dodaje: — To było konieczne. — Próbuję go ponownie ominąć, ale on mnie zatrzymuje. — Pozwól mi wyjaśnić, dobrze? To nie jest tak, jak myślisz!

          — Czyli, jeśli dobrze rozumiem, nie ożeniłeś się z Haley za naszymi plecami? Nie masz z nią, kurwa, dziecka, tak?! — pytam ostentacyjnie.

          — Okej, może to jest tak, jak myślisz-

          — Pierdol się! Wiesz? Pierdol. Się! — krzyczę ostro, zauważając taksówkę jadącą wzdłuż naszej ulicy, staram się ją zatrzymać. Przejeżdża obok mnie. Przeklinam jeszcze bardziej, przeszukując nerwowo wszystkie kieszenie na moim ciele. Spencer oferuje mi papierosa, a ja chwytam go, prawie wyrywam, pospiesznie przyciągając do ust.

          Zapalam go, gdy Spencer szepcze:

          — Przepraszam. — Jego ton wydaje się niby przepraszający, ale to zdecydowanie nie jest wystarczające.

          — Przez ten cały czas mogłeś mi powiedzieć, ale tego nie zrobiłeś tego. W zamian kłamałeś. Stale. Patrząc mi w oczy — podsumowuję wściekle, nie będąc pewnym, co mnie najbardziej frustruje. Zdrada. Żona. Dzieciak? Ciągłe kłamanie do zespołu, do mnie. Jestem jego najlepszym przyjacielem. Myślałem, że jestem. — Wiedziałem, że coś jest na rzeczy, ale nigdy... — warczę.

          Myślałem, że zerwali miesiące temu, pieprzony rok temu. Miesiące kłamstw? Obrzydzeniem mnie to napawa. Jest cholernym aktorem, niczym więcej.

          — Nie miałem wyboru — brunet śpieszy z odpowiedzią, moja dłoń zaciska się ponownie w pięść, chcąc go uderzyć z chęcią jeszcze raz. Nie miał wyboru, huh? Nikt go nie zmuszał. Bez względu na podjęte decyzje, dokonał je skwapliwie.

          A dziecko jest na całe życie. Co on sobie myślał? Czy on w ogóle myślał? Spencer opuścił już mój świat, tak jak przypuszczałem. Przez cały ten czas mieszkał tutaj w zamian, już przyszłością, w tym chujowym domku, ogrodzonym sztachetowym płotem Ameryki, z żoną i dzieckiem oraz garstką wartości, który nigdy by nie przetrwały w mojej sferze.

          Straciłem najlepszego przyjaciela kilka miesięcy temu i nawet o tym nie wiedziałem.

          Widzę kolejny żółty pojazd, który zwalnia po moim przywołaniu.

          — Och, porozmawiajmy o tym! — kwituje chłopak pospiesznie.

          — Mamy koncert za godzinę. Nie mam czasu na rozmowy; przyjechałem po ciebie, to wszystko. — Samochód zatrzymuje się przede mną, a ja otwieram tylne drzwiczki. Spencer zmartwiony spogląda przez ramię. — O mój Boże — szepczę, zamknąwszy oczy i próbuję się uspokoić, licząc do trzech. — Idź się pożegnać. Będę czekał w samochodzie. Dwie minuty.

The Heart Rate Of A Mouse: Over The Tracks | tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz