Chapter 8.2

191 37 37
                                    

          Zapomniałem, że przyjeżdża. Przychodzi ze swoim suchym, stabilnym lądem, to coś trzyma mnie jeszcze. Pozwalam, by moja dłoń spoczęła na jej ramionach, pasmowe, jedwabiste kosmyki ocierają się o moje koniuszki palców, a ja biorę łyk piwa, dużo łatwiej jest mi uśmiechnąć się na  jej żartowanie z Andym i Joe. Pasmowe i jedwabiste. Blond. Nie krótkie i orzechowe.

          — Bren, nie poznałeś się jeszcze z Jac, prawda? — mówi Andy, a Brendon pojawia się tuż obok nas w mgnieniu oka. Oferuje w serdeczny sposób swoją dłoń.

          — Brendon? — precyzuje moja dziewczyna, witając się z technikiem. — Ryan tyle mi o tobie opowiadał!

          Jac dzwoniła tylko raz podczas tej trasy. Niewiele wspominałem o kolesiu, więc co do cholery? Okej, może gadałem o Brendonie przez dziesięć minut, ale próbowałem jedynie zapełnić męczącą mnie ciszę. Jest jedynym nowym członkiem ekipy, jedynym, którego Jac nie poznała. Joe porusza rozbawiony brwią w moją stronę, nieco złośliwy uśmieszek widnieje na jego twarzy i och, dajże spokój. Jestem najbardziej heteroseksualnym gościem w tym pomieszczeniu, więc ha, kurwa, ha, możemy nie zbaczać w te drogi?

          Blondynka szturcha mnie w bok. 

          — Nie wspominałeś, że jest aż tak olśniewający! — Brendon patrzy na nią, zupełnie niewzruszony. 

          — Co jest, dlaczego kobiety w tej trasie nie mają gejradarów? — pyta Andy na odchodne. Narkotyki chyba zaczynają działać, gdyż Andy wydaje się nie zauważyć absencji Brendona. W zamian pyta Joego, czy meble same chodzę, czy to tylko on.

           Nikt, nigdy nie jest niegrzeczny wobec Jac. Może Spencer jest dla niej trochę oziębły, ale wszyscy inni są niczym roztopione masło, tak rozsmarowują się. Faceci, przynajmniej. Wiele lasek zdaje się uważać ją za zagrożenie, a Brendon, technicznie, jest jedną z nich.

           Może jest zazdrosny. Może jest całkowicie we mnie zakochany. Cóż, nie byłbym zaskoczony. W końcu mnie pocałował. Jednakże, tak pochlebne, jak to jest, musi wiedzieć, że nie zrobię z litościwych sesji obściskiwania się jakiegoś nawyku. Nie żeby to było jakieś pełne obściskiwanie się, oczywiście, po prostu lekko wymknęło się spod kontroli. To przeszłość. Pieprzyłem dziewczyny z mniejszą retrospekcją niż ta. A co powiedział mi Brendon o tej irytującej lasce Tracy? Że to gruba sprawa, jeśli zrobię z tego grubą sprawę. Dobra rada, tak właściwie.

          Więc pocałowaliśmy się. Więc uważam go za atrakcyjnego, z jakiegoś całkowicie spieprzonego powodu. Mimo wszystko to nie jest gruba sprawa, to również nic nie znaczy.

          Jac wciąż spogląda za Brendonem z lekko urażonym wyrazem twarzy. 

          — Nie przejmuj się nim, kochanie — mówię jej.

          — Brendon ma swój okres — uzupełnia ze śmiechem Joe. — Więc idziemy do tego klubu, czy co?

          Zmywamy się, nim Pete może się z nami zawlec i przeszkadzać wszystkim swoją wkurwiającą osobą, mówiąc, kiedy powinniśmy wracać, co powinniśmy pić, kogo powinniśmy pieprzyć, kogo nie powinniśmy pieprzyć. Pete potrafi zepsuć każdą imprezę. To naprawdę magiczna umiejętność.

          Nie jestem pewien, czy to jakiś żart, ale klub jest, ściśle mówiąc, dyskoteką. Jedna, wielka niewyraźna plama alkoholu i narkotyków, tańczących i śmiejących się ludzi, ale wciąż dyskoteka. Grupa znajomych Joego już tam jest i w moment stajemy się ogromną grupą, która chce się po prostu dobrze bawić. Jac znika gdzieś w pewnym momencie i nie mogę jej znaleźć,  nie mogę znaleźć również Brenta ani Joego, ani Spencera, i nie rozpoznaję nikogo wokół siebie przez co najmniej godzinę, aż w końcu wchodzę w rozmowę z jakiś facet przy barze i piję z nim tequilę. Potem dostrzegam Spencera rozmawiającego z jakąś laską, która opowiada mu o swoim rocznym synku, a Spencer, ku mojemu przerażeniu, wydaje się autentycznie zainteresowany jej gadaniem, pyta, czy dzieciak potrafi już mówić, chodzić, a ta wszystko wyjaśnia z zapałem, pytając w odwecie, czy mamy dzieci, których, dzięki Bogu, nie mamy, więc szybko wkraczam i ulatniam się z nim, by uratować go przed tym zdawkowym losem.

The Heart Rate Of A Mouse: Over The Tracks | tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz