Chapter 10.4

327 33 31
                                    

.·. rating: nc-17(15) .·.

          Zygzakowatym krokiem przemieszczamy się przez sam środek imprezy i nie obchodzi mnie nawet, czy widzą nas razem. Niech wyciągną własne wnioski, jeśli się odważą. Tak czy tak, nikt by nie przypuścił, że pieprzę mężczyzn. Nie przyszłoby im to do głowy.

          Wyszedłszy z hulanki, idziemy obok siebie, dwa kroki odstępu, przez opustoszały korytarz. A potem znów przyszpilam go do ściany. Popycham go do tyłu, chwytam jeden z nadgarstków i czuję szybki puls pod opuszkami palców. Pociąga mnie za pojedyncze kosmyki włosów, jęcząc w usta. To takie seksowne. Wszystko wydaje się ponaglające i pochopne. Osuwa się, oparłszy swoje ciało o moje od nadmiaru tego wszystkiego. Chcę go nagiego na łóżku, chcę, by błagał mnie o to-

          — Będę pieprzył cię tak mocno — mamroczę w jego opuchnięte usta. Chłopak jęczy i przechyla głowę w tył, a ja atakuję jego szyję, gryząc nagą skórę. Pachnie potem i papierosami, to jest ta podkreślająca jego osobę woń. Sprawia, że mój kutas tak cholernie szybko staje się twardy. — Do twojego pokoju.

          Przełyka ślinę, patrzę, jak jego jabłko Adama podskakuje nieznacznie, mam ochotę je zassać.

          — Zaledwie kilka drzwi dalej, ale mieszkam z Williamem. Czy nie twój-

          — Nie — przerywam mu. — Nie mogę pozwolić, by ludzie słyszeli, jak będę cię pieprzył.

          Dwaj mężczyźni jęczący w pokoju Brendona? Nic niezwykłego. Taka akcja w moim pokoju? Nie.

          Szczęka Brendona zaciska się lekko, a ja pozwalam, by czubek mojego nosa błądził po jej linii. Oddycha ciężko, a ja uśmiecham się okrutnie w jego policzek.

          — Boże, wkurwia cię to, czyż nie? — pytam cicho, bezwstydnie ruszając dłonią do jego kutasa. Wstrzymuje oddech i naciska na moją rękę. Ma dobry rozmiar. Wszystko, każdy cal- — Wkurwia cię to, że dzięki mnie stajesz się taki twardy. — Zaciska zęby.

          — Po prostu się zamknij.

          Ponownie atakuję jego usta, nasze mokre języki spotykają się znowu. Mocniej ściskam jego nadgarstek i kieruję jego dłoń między nas, na moją erekcję. Chcę poczuć jego rękę, chcę go bardziej niż kogokolwiek innego. Pociera mnie przez spodnie, jęk wydobywa się z jego gardła. Gdybym przycisnął go na kolana, on zrobiłby to. Tutaj. Teraz.

          — Do pokoju — rozkazuję.

          Udaje nam się dotrzeć do jego niewielkiego apartamentu, pospiesznie grzebie po kieszeniach i wyciąga klucz. Nagle zdejmuje obuwie z jednej nogi, po czym ściąga skarpetę. Wpatruję się w niego z zakłopotaniem, gdy ten zakłada ją na klamkę.

          — Wówczas William będzie wiedział, by nie wchodzić — wyjaśnia.

          Mają swój układ. Prycham.

          Nagle automatycznie zapominam o wszystkim.

          Drzwi hotelu zatrzaskują się za nami, a ja już ląduję w nim, na nim. Brendon jęczy w moje wargi, rozwiązując mój krawat i ściągając go. Wpadam na coś, malutki stolik, jak się okazuje. Przyciągam go bliżej za szlufki jego dżinsów, owijam ramiona wokół wąskiej talii. Nie jest wystarczająco blisko.

          Nasze nosy się stykają, a zarost na brodzie drapie moją szczękę. Pozwoliłem sobie na to bez żadnej analizy. Będę mógł przetworzyć to później, co to znaczy, jeśli w ogóle coś znaczy. Teraz jednak wiem, czego chcę, i nie obchodzi mnie, do cholery, nic, poza uzyskaniem tego.

The Heart Rate Of A Mouse: Over The Tracks | tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz