.·. rating: nc-14 .·.
Mój głos niezamierzenie załamuje się, gdy wypowiadam końcówkę zdania. To nie jest takie proste, po prostu mu przebaczyć. Tak czy tak, co by to zmieniło? Spencer kocha swoją nową rodzinkę, chyba bardziej niż ten zespół i nie mogę go za to winić. Nie winię go za to, że nie lubi mnie już tak, jak kiedyś.
Po raz pierwszy zdaję sobie sprawę, że koniec The Followers nadejdzie szybciej, niż przypuszczałem. Gdy trasa się skończy, Spencer odejdzie. Nie dał żadnego znaku, który mógłby mi sugerować owo zamierzenie, ale znam go. Nie zmienił się wystarczająco, bym go nie znał.
Daj temu czas.
Drzwi zamykają się za Smithem.
• • •
Wschodni etap tournée kończy się w Tampie, dopisywać nam będzie gorąca i wilgotna, lipcowa pogoda. To niczym cud, że zaszliśmy aż tak daleko, każdy pakuje swoje rzeczy z busu, przygotowując się do przerwy. Pojazd po raz pierwszy wygląda na czysty od St. Paul, a Pete uśmiecha się promiennie z tego osiągnięcia, gdy my próbujemy ustalić, które ciuchy należą do kogo.
W Tampie mamy tylko dwa koncert, kiedy zbieram się ze swoimi walizkami i ruszam do hotelu z busu, przelotnie podpisuję parafką kilka okładek albumu fanom, którzy czekali na zewnątrz. Dochodzi do mnie ta cudna świadomość, że nie będę musiał wracać do tego przeklętego środka transportu przez całe kilka tygodni, czuję wolność. W końcu moje gniazdko nie było aż takie pocieszające, po prostu więcej miejsca dla mnie oznaczało nieobecność jakichkolwiek ludzi. Mój pokój hotelowy okazuje się jednym z najlepszych, z ogromnym łóżkiem i powitalnym prezentem na stoliku tuż obok lustra, wewnątrz którego znajduję dwie buteleczki whisky.
Doskonale.
Wkrótce wrócę do Los Angeles, do mojego własnego mieszkania. Z tego, co się nie mylę, Jac jest w Paryżu, ale powinna być w LA za tydzień lub dwa. Nie pamiętam, dlaczego się tam wybrała. Chyba na czyjąś prośbę. Spencer jedzie do Cincinnati i już dziś wiem, że nie zobaczę się ani z Joe, ani z Brentem podczas przerwy. Technicy udadzą się do swoich poszczególnych domów, Zack do San Diego, Andy do Milwaukee, William z Brendonem do San Francisco. A Pete prawdopodobnie wróci do swojego miejsca pochodzenia: piekła.
To przedostatni występ, nawet jestem jeszcze w posiadaniu energii. Tak blisko końca. Zazwyczaj nie zwracam na to uwagi, ale jestem całkiem pewny, że jest to najlepszy koncert, jaki zagraliśmy podczas tej trasy, a może po prostu naprawdę nas tutaj uwielbiają. Pod koniec nawet zdobywam się na szczere „dzięki", które kieruję przez mikrofon.
Zaskakujące jest również to, że jestem trzeźwy. Nie jestem w stanie pić ze Spencerem w pokoju, sposób, w jaki po cichu sygnalizuje mi, że zamieniam się w mojego ojca. Cóż, co tu nowego? Czego jeszcze ludzie ode mnie oczekują?
Pokój hotelowy Joe zamienia się w nocy klub z huczną imprezą oraz dziewczynami i całą ekipą techników. Wszyscy świętujemy jutrzejszy ostatni pokaz tego etapu. Dwadzieścia dziewięć odhaczonych, dwadzieścia sześć do końca.
Siedzę na kanapie i rozmawiam z Andym, który jest naćpany jak latawiec, ale wciąż przyjemnie nam się gada. Łapię się na przeczesywaniu pomieszczenia w poszukiwaniu Uriego. Jest z Williamem, zawsze z Williamem. Czuję, jak Brendon nie radzi sobie z moim odrzuceniem, nauczyłem się tego od czasu Cincinnati. Jego gra wściekłej suki nie jest w żaden sposób ujmująca, nie w sposobie ignorowania mojej osoby, zwracaniu się do mnie krótkimi, bezogródkowymi zdaniami, rzadkimi spojrzeniami.

CZYTASZ
The Heart Rate Of A Mouse: Over The Tracks | tłumaczenie
FanficLatem 1974 roku, muzyk Ryan Ross rozpoczyna wyczerpującą trasę koncertową, by wspomóc przełomowy album swojego zespołu. Z trudem radzi sobie z presją i oczekiwaniami nagłej sławy, w chaosie niekończących się występów i wywiadów. Gdy stara się manewr...