To nie zakwalifikowało się do kłótni. Kłótnie obejmują ciosy oraz wiele wrzasków czy rzucanie w siebie nawzajem różnymi, przypadkowymi przedmiotami, a nie kilka zgryźliwych uwag, rzuconych wczesnym rankiem po całkiem zajebistym seksie. Zresztą, sama idea kłótni sugeruje z góry związek, który wykracza poza relację między technikiem a muzykiem czy praktykantów przygodnego seksu.
Znam jego nazwisko. I co z tego? Staję na scenie każdej cholernej nocy, by wyśpiewać najskrytsze sekrety do mikrofonu. Gdyby ktoś tylko chciał, prawdopodobnie mógłby rozszyfrować każdy z moich tekstów, nawet te, które napisałem na haju. I on wychodzi, kurwa, z siebie, bo wiem o nim jedną rzecz. Jezu Chryste, pieprzenie geja nie różni się niczym od pieprzenia laski – oboje są równie irracjonalni.
Kiedy Jac ma jedne z tych swoich humorków, zwykle czekam z dzień lub dwa, żeby się opamiętała. Nawet się nie denerwuję na jej wkurzanie się o wszystko, po prostu taka jest. Vanek bardzo rzadko robi coś, co ma rzeczywiste znaczenie, o czym staram się pamiętać, ilekroć zauważam Brenta, wyglądającego na nieco samotnego i zagubionego w myślach. Wygląda na to, że Jac chciała przejść z jednego pieprzonego Followera do drugiego, być może marząc już o podboju do Joego, czego kompletnie bym się po nim spodziewał, jeśli chodzi o to.
Jednak to tylko seks. Nic nie znaczy. I nic nie znaczy, gdy z Brendonem spędzamy dwie i pół godziny na pieprzeniu – nie kilku sesjach, a całej rundzie – ale nasza niekłótnia? Nie pozwoli mi odetchnąć choć chwilę.
Zjada mnie, gdy pakuję swój dobytek, wrzucając wszystko, jak leci, do walizki, plecami do łóżka, na którym nie spałem ani ja, ani Brendon. Pada na mój cholerny mózg, gdy schodzę na śniadanie, wciąż tak śpiący, widząc Pete'a i Zacka, którzy ochoczo zajadają jajka sadzone na stołówce, która przeważnie wieje pustkami, prócz naszej ekipy oraz kilku turystów z rodzinami. Drwi wręcz ze mnie, kiedy mój menadżer spogląda na mnie z zaniepokojeniem i pyta, czy czuję się dobrze. Odpowiadam mu, że nie spałem całą noc. Oferuje mi tabletkę czy dwie, coś, co mogłoby mi pomóc. Odmawiam.
A potem dołącza do nas Spencer, jego włosy sterczą w cztery strony świata, gdy pałaszuje ze smakiem świeże tosty. Pete natychmiast dzieli się swoimi troskami o moje zdrowie, a chłopak spogląda na mnie raz — tylko raz — i wzdycha, jakby wiedział, co się dzieje.
Pieprzyć go. On nic nie wie.
Kiedy Zack opuszcza pomieszczenie, by wyjechać naszym busem z parkingu, William oraz Brendon schodzą na dół, oboje z torbami marynarskimi na ramieniu, w które wrzucili parę ubrań na okres nocy w hotelu. Beckett macha nam nieśmiale, gdy wybierają stół po drugiej stronie pokoju. Brendon nie patrzy w naszą stronę. Jego włosy są mokre. Nie mógł znieść zapachu mnie na nim, czyż nie?
Wpatruję się w talerz, wcale nie czując głodu.
— Dzwoniłem kilka razy do gości z biura odnośnie do europejskiej trasy? — zaczyna Pete. Brendon stoi nad bufetem, patrząc na przeróżne opakowania płatków śniadaniowych. Wiem, że wybierze Freakies, zanim jeszcze podniesie pudełko. Zawsze je zjada. — Naszkicowali mi nieco zarys, kontaktowali się już z naszym biurem w Londynie-
— Słuchaj, czy możemy... Czy możemy o tym teraz nie gadać? — proszę niecierpliwie. Brunet wrócił już do swojego stołu, William próbuje nawiązać z nim rozmowę, ale ten jedynie od czasu do czasu kiwa głową, wyraźnie od niej oderwany.
— Ryan, daj spokój. Musisz ze mną współpracować, stary. Musimy to przedyskutować... — wzdycha Wentz. — Brendon nie rozmawiał z tobą o tym?
CZYTASZ
The Heart Rate Of A Mouse: Over The Tracks | tłumaczenie
FanficLatem 1974 roku, muzyk Ryan Ross rozpoczyna wyczerpującą trasę koncertową, by wspomóc przełomowy album swojego zespołu. Z trudem radzi sobie z presją i oczekiwaniami nagłej sławy, w chaosie niekończących się występów i wywiadów. Gdy stara się manewr...