Chapter 9.4

241 36 42
                                    

.·. rating: nc-17(15) .·.


          — Złaź ze mnie — warczę, próbując go odepchnąć, ale on z podwójną siłą ponownie przyszpila mnie do ściany. Nie potrafię złapać oddechu.

          Brendon stawia pewny krok do przodu, łącząc nasze usta. Coś ściska mnie w żołądku, paląca ochota oddania pocałunku powoli przejmuje kontrolę nad moim umysłem. Jego wargi napierają na moje, agresywne i żądne, perswadują moje uchylone. Odpowiadam na ten akt bez namysłu, żarliwie atakując jego usta, wciąż tak cholernie zły. 

          Znowu to robię. Kurwa, ja-

          Nasze języki ocierają się o siebie bez skruchy, elektryczny wstrząs sunie z góry na dół mojego kręgosłupa. Odpycham go od siebie gwałtownie, a on potyka się chwiejnie do tyłu.

          — Nie rób tego — rozkazuję, ale on robi krok w moją stronę. — Nie jestem taki. Nie interesują mnie takie rzeczy.

          — Nie powiedziałem, że interesują — mówi wprost, jego głos jest szorstki, źrenice rozszerzone. Oblizuję usta, próbując odzyskać nad sobą kontrolę.

          Pieprzyć to.

          Pociągam go za koszulkę i przyciągam do pocałunku, nasze języki zderzają się ze sobą. Jego dłonie natychmiast lądują na moim pasku, rozpinają go pospiesznie.

          — Mógłbyś zrobić się dla mnie twardy? — szepcze. To bezcelowe pytanie, gdyż mój penis zaintrygował się zwrotem akcji, odkąd jego usta najpierw spotkały się z moimi. Ujmuje mojego półtwardego kutasa, szelmowski uśmiech skrada się na jego usta, które ocierają się o moje. — Dobrze.

          Nie, to jest, kurwa, złe.

          A potem ściągnął moje dżinsy. Nie noszę bielizny. Zatrzymuję się, by to przemyśleć, poświęcić moment tej wojnie w mojej głowie. On zaś lekko gryzie moją szczękę, zanim opada na kolana. On chyba nie ma zamiaru- O nie, kumple nie robią sobie tak, więc nie ma mowy, żeby on-

          — Piękny — mówi Brendon, zwracając się do mnie lub mojego fiuta, sam już nie wiem. Jego szorstkie palce suną po całej długości, jedna z dłoni owija się wokół nasady, ściska. Przygryzam wargę, by nie kwilić. Druga dłoń delikatnie głaszcze wnętrze mojego lewego uda, niesamowicie rozpraszające. Owija miękkie wargi wokół koniuszka mojej erekcji, język przesuwa się po szczelinie.

          Odchrząkuję, próbując nadążyć za tym wszystkim, moje kości natychmiast miękną, nie mogę ustać. Bierze więcej w swoje mokre usta, tak zauważalnie do tego przyzwyczajony. Ssie mocno, moje dłonie przesuwają się wzdłuż jego krótkich, puszystych włosów. Okej, w porządku. Mogę z tym żyć. Mogę- Nie. Kurwa, och, kurwa, co ja robię?

          Wciąga jeszcze głębiej. Boże, jego wargi są niesamowite. Moje ciało rozluźnia się całkowicie, ognisty płomień gdzieś w okolicach pasa daje o sobie znać, całe moje ciało zdaje się zbyt wrażliwe na dotyk bruneta. Chciałem, by padł na kolana i to zrobił, a teraz właśnie to robi. Kurwa, jest taki gorący.

          Właśnie wtedy, gdy myślę, że przyzwyczaiłem się do rytmu i sposobu ssania, który stosuje, usuwa swoją rękę, która tkwiła na nasadzie i bierze mnie całego. 

          — Cholera — syczę, dużo gwałtowniej szarpiąc jego włosy. Jasna, kurwa, cholera. Jego głowa porusza się jednostajnie, za każdym razem zasysa więcej, cofa się, a następnie jeszcze głębiej. Wpatruję się w niego zdziwiony, ma zamknięte oczy, długie rzęsy widoczne na zaczerwienionych policzkach. Jego wargi są owinięte wokół mojego penisa, błyszczące od śliny. Próbuję sobie przypomnieć, jak oddychać.

The Heart Rate Of A Mouse: Over The Tracks | tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz