Chapter 5.1

173 33 13
                                    

"Małostkowi złodzieje" 

          Korzystając z dnia wolnego w Cleveland, Jon przeprasza całą naszą załogę. Reszta ekipy Canadian History chowa się za nim w ruchliwym holu hotelu, udając, że nie istniejemy. Spencer koncentruje się na notce, która czekała na niego, gdy przyjechaliśmy. Krąży wzrokiem po krótkiej wiadomości w kółko i w kółko. Jest prawdopodobnie od rodziców, przekazuje mu, by nie zapomniał o ich rocznicy w tym roku. Cieszę się, że nie mam nikogo, kto stoi mi nad głową.

          Ton głosu Jona jest uroczysty, gdy zwraca się do nas słowami:

          — Zwracam się do was wszystkich, w tym Nate'a, kiedy mówię, że jest mi przykro z powodu tego, co wydarzyło się w St. Louis. Stracił nad sobą kontrolę, choć jestem pewien, że to żadna wymówka. Wciąż mamy przed sobą trzy wspólne koncerty, chcemy się nimi cieszyć w dobrej atmosferze i, choć nikt nie wie, co się stało w Indianapolis ostatniej nocy, jestem pewien, że Nate dostał nauczkę. Mam więc nadzieję, że taka sytuacja więcej się nie powtórzy — podsumowuje Jon, posyłając nam znaczące spojrzenie.

          To mógł być ktokolwiek z nas, z wyjątkiem Joego, który nigdy w życiu nie pomściłby homoseksualnego technika. Nawet Brent mógł chwycić butelkę, gdyż uwielbia poniewierać ludźmi.

          — Tak bardzo nam przykro. Mam nadzieję, że zaakceptujecie nasze przeprosiny. A zwłaszcza ty, Brendon.

          Brendon z powagą kiwa głową, jednak obdarza mnie spojrzeniem, które wyraźnie mówi, że nie kupuje bzdur Jona. W odpowiedzi posyłam mu wyraz twarzy, który mówi, że on sam nie jest lepszy, a Brendon uśmiecha się, pełen wdzięczności i ciepła, jakbym był jedyną osobą, która go rozumie. Cóż, nie rozumiem, ale my, ludzie z zewnątrz, trzymamy się razem.

          Gdy Jon odchodzi, spędzamy resztę dnia w hotelowym salonie z całą ekipą i kilkoma dziewczynami, co skonsolidowało nas, jeśli chodzi o tego dupka. Robimy sobie jaja z Nate'a i żartujemy z ilorazu inteligencji perkusistów, ku zirytowaniu Spencera, który wydaje się wzburzony. Nic dziwnego, jeśli chodzi o tę cholernie powaloną trasę. Stan siniaków Brendona nie może się już bardziej pogorszyć, z pewnością niedługo zaczną znikać.

          Nie jesteśmy źli na Nate'a za nazwanie Brendona popierdoleńcem. Jesteśmy zmartwieni faktem, iż jeden z naszych chłopaków wdał się w bójkę.

          Pomimo włożonego wysiłku Jona w zawarcie pokoju między nami, nie bierzemy ze sobą Canadian History. Przed hotelem czeka nasza furgonetka, która zabiera zespół i załogę na imprezę wyprawioną specjalnie dla nas. Nie mieści się ona w klubie, ale w czyjejś rezydencji na obrzeżach miasta, dwadzieścia minut stąd. Jedynym powodem, dla którego stawiam to ponad samotnym rozmyślaniem w pokoju hotelowym, jest Brendon, który nalegał, bym z nim poszedł. Dał mi jasno do zrozumienia, że ​​pójdzie tylko wtedy, gdy ja też pójdę, a przecież dzieciak musi zobaczyć trochę świata, czyż nie?

          William pokrył siniaki Brendona odrobiną makijażu i mówcie, co chcecie, ale nie mogę uwierzyć w heteroseksualność Williama. Chociażby ze względu na to pół godziny, jakie poświęcił na wybieranie swojego stroju, co spowodowało, że jesteśmy spóźnieni.

          Spencer również decyduje się zabrać się z nami w ostatniej chwili. To jedna z niewielu naszych wolnych nocy, większość z nich spędzamy w trasie. Splata palce dłoni i mówi, że ta noc różni się od pozostałych.

          Posesja jest ogromna. Parkujemy pojazd tuż przed gankiem, gdzie wszyscy już czekają na nas. Ludzie — chłopcy, dziewczyny, hipisi, miłośnicy rocka, melomani, pijacy, ci naćpani, młodzi, piękni, ubrani, niemalże nadzy i tym podobne — pędzą w naszą stronę, chwytając nas za ramiona i ciągnąc za sobą. 

The Heart Rate Of A Mouse: Over The Tracks | tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz