poza tym z tobą nigdy się nie bałem, Louis.

1.1K 102 91
                                    

-- Cholera -- krzyczał Louis sam do siebie gdy nie mógł znaleźć kluczy od auta. Śpieszyło mu się na jedne z ulubionych zajęć, który prowadził jeden z najlepszych a tym samym najprzystojnieszych profesorów na całej uczelni.

Stanął w miejscu przypominając sobie gdzie ostatni raz pozostawił swoje klucze i szybko pobiegł do kuchni -- kurwa -- szepnął gdy znalazł w szufladzie klucze do auta. Zawsze musiał spóźnić się na zajęcia. Nie ważne czy szykował się pół godziny przed zajęciami czy dwie przed. Zawsze coś musiało mu wypaść i się spóźniał.

Zamknął drzwi od mieszkania na kilka razy i wyszedł z budynku. Za pięć minut zaczynają mu się zajęcia a on dopiero wsiadał do auta i mieszka dziesięć minut drogi z domu do uczelni. Na dodatek jest pewny, że będą korki na mieście.

Jak myślał tak też się stało, nie odbyło się bez wyklinania na siebie i ludzi za to jak są głupi jeżdżąc o tej godzinie po mieście.
Po jakiś dwudziestu minutach był pod uczelnią. Wyszedł z auta poprawiając swoje włosy i koszulkę kierując się do budynku. Kochał tam wchodzić wiedząc, że robi to co lubi. Wszedł do windy mając nadzieję, że nikt się nie przyłączy. Zauważył w oddali idącego bruneta w stronę wind dlatego postanowił być łaskawy i poczekać na niego.

-- Dziękuję -- szepnął i uśmiechnął się do niego. Poprawił swoje okulary na nosie i wybrał numer piętra.

-- Nosisz okulary i jeździsz windami? -- spytał Louis.

-- Czytałem książkę -- powiedział i oparł się o ścianę windy ściągając okulary -- i jeżeli jestem tutaj krótko to nic mi się nie dzieje -- uśmiechnął się do niego -- poza tym z tobą nigdy się nie bałem, Louis.

Szatyn skinął głową i uśmiechnął się pod nosem. Jego serce zaczęło bić dziesięć razy szybciej -- Idziesz z kimś na imprezę Bebe i Nialla? -- spytał cicho patrząc na niego.

-- Nie -- odszedł od ściany i przeszedł na drugą stronę. Winda nagle stanęła w miejscu a oni przerażeni na siebie spojrzeli -- j-ja przepraszam -- powiedział przerażony -- j-ja naprawdę nie chciałem.

-- Po co się opierałeś o te cholerny ściany? -- krzyczał -- zajebiście, teraz nie mam po co iść na te zajęcia -- odgarnął swoje włosy, które spadły mu do oczu.

-- Louis, j-ja naprawdę przepraszam.

-- Co mi z Twojego przepraszam? To przywróci to aby winda jechała w górę? -- mówił coraz głośniej -- Dobrze wiesz, że to jebane słowo nic nie naprawia! -- krzyczał i odwrócił się do niego aby na niego spojrzeć -- Hazz? Wszystko okay?

-- Tak, a-ale muszę usiąść -- szepnął i usiadł na podłodze.

Louis przymknął oczy przypominając sobie o klaustrofobii bruneta. Przecież przed chwilą o tym rozmawiali. Przeklnął pod nosem i usiadł zaraz koło niego -- wejdź mi między nogi i połóż się jak najniżej -- jak Louis kazał tak Harry zrobił. Ułożył głowę na jego brzuchu.

-- Gorąco tu -- spojrzał ku górze na szatyna -- tobie też jest gorąco?

-- Ściągnij koszulkę Hazz.

-- Ty też? -- spytał na co Louis kiwnął tylko głową. Obaj po chwili byli bez koszulek i powrócili do poprzedniej pozycji -- przepraszam Louis.

-- Nic nie szkodzi, Harry. Za bardzo mnie uniosło. To ja przepraszam -- mruknął i zaczął bawić się jego włosami. Delikatnie odsunął Harry'ego od siebie gdy zauważył przycisk awaryjny a kobieta w głośniku ogłosiła, że trzeba poczekać więcej niż dziesięć minut -- wytrzymasz tyle?

-- Mhm -- skinął głową. Głowa go bolała niemiłosiernie i miał wrażenie, że to małe pomieszczenie staje się jeszcze mniejsze niż powinno być.

-- Zamknij oczy i pomyśl o czymś, Hazz -- mruknął do niego -- o czymś przyjemnym dla Ciebie. O czymś co pragniesz.

-- Powiedz mi coś o tym. Proszę -- mruknął błagalnie.

-- No to -- szepnął i kontynuował głaskanie jego włosów -- chcesz śpiewać w przyszłości. Będziesz świetnym piosenkarzem. Osiągniesz wielki sukces w życiu i wszyscy na świecie będą Ciebie znać. Kiedyś ktoś mnie zapyta czy Ciebie znam. Ja odpowiem, że tak. Był moim chłopakiem i kochałem go ponad wszytsko. Będę się unosił dumą, że znam Harry'ego Styles'a! Jedno z najlepszych i najprzystojnieszych osób na ziemi. Kupię każdą twoją płytę a najlepszą piosenkę ustawie sobie jako budzik -- mówił cicho głaszcząc jego włosy. Wpatrywał się w spokojną twarz Harry'ego. Tęsknił za tym a zwłaszcza za nim -- wszyscy Cię pokochają. Ciebie i twoją muzykę, sposób bycia i to jaki masz przekaz do tego świata.

-- Winda ruszy za dwie minuty. Prosimy o cierpliwość i ostrzegamy, że z powodu trudności winda może się blokować i wolniej działać -- usłyszeli.

Między nimi była cisza. Winda ruszyła a chłopcy nagle się zerwali ubierając swoje koszulki. Harry spojrzał na Louisa i uśmiechnął się do niego -- przepraszam za kłopot Lou -- założył włosy za ucho i opuścił głowę -- i dziękuję za pomoc, gdyby nie Ty i twoja wiedza na ten temat na pewno nie byłbym tak spokojny jak teraz.

-- Następnym razem po prostu uważaj gdzie się opierasz -- mruknął uśmiechając się do niego szczerze.

Winda zatrzymała się w na drugim piętrze a Harry wyszedł nie żegnając się z Louisem. Szybkim krokiem odszedł od windy jednak w pewnym momencie stanął ocierajac nieświadomie łze, która zleciala po jego policzku. Odwrócił się do tyłu i zauważył, że winda z Louisem jeszcze nie pojechała -- Louis! -- krzyknął do niego i ruszył w stronę windy. Wzrok Louisa powędrował na bruneta i wystawił nogę na wszelki wypadek gdyby winda miała zamiar odjechać. Szatyn trochę zdezorientowany zachowaniem byłego chłopaka wpatrywał się w niego.

Stanął przed nim i spojrzał mu w oczy. Po chwili połączył ich usta w delikatnym pocałunku. Louis odrazu oddał pocałunek. W tle mogli usłyszeć krzyki i brawa osób na korytarzu ale ani przez chwilę nie czuli skrępowania. Drzwi windy zamknęły się a Harry położył dłoń na twarzy Louisa. Pocałunek był namiętny ale i delikatny. Louis nie do końca wie co się dokładnie stało ale czuł mega wielkie motylki w brzuchu a uśmiech powoli wkradał mu się w twarz.

Styles odsunął się po jakimś czasie od Louisa i oblizał wargi spoglądając w niebieskie oczy chłopaka -- Lou... j-ja przepraszam za wszystko co Ci powiedziałem i co zrobiłem. To była moja głupota. Nigdy nie przestałem Ciebie kochać, nigdy nie przestałeś mi się podobać, nigdy nie chciałem Ciebie tracić. Wybacz mi proszę, j-ja -- spuścił głowę na dół i zagryzł swoją wargę. Po jego policzku poleciały kolejne łzy -- j-ja Ciebie kocham, Louis. Kocham Ciebie i...i nie wyobrażam sobie bez Ciebie życia.

Między nimi była cisza. Louis nie mówił nic przez jakiś czas a Harry stresował się jeszcze bardziej -- widzę, że wyszedłem na głupka -- mruknął brunet -- przepr... -- nie dokończył bo poczuł jak szatyn łapię jakiego podbródek i podnosi do góry. Złączył delikatnie ich usta w krótkim pocałunku.

-- Też Ciebie kocham i nigdy ale to nigdy nie rób takich głupot, dobrze? -- spytał go delikatnym głosem. Dostał lekki uśmiech od loczka na co ten uśmiechnął się bardziej.

-- Dobrze -- przytulił się do niego słysząc bicie serca Louisa. Gdy winda zatrzymała się Louis wybrał dolne piętro - możemy jechać do mnie... um jeśli tylko tego chcesz.

- Zamówimy coś do jedzenia bo jestem głodny -  uśmiechnął się do niego i po chwili wyszli z budy ku kierując się do auta Louisa.

💙💚

Miłej nocy kochani❤️!

difficult love || l.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz