XXXIII

1.6K 68 1
                                    

Obudziłam się w nieznanym mi do tej pory pomieszczeniu. Zaraz, zaraz to przecież pokój w szpitalu, a wiem to przez to, że jest tu pełno łóżek i białe ściany. Do mojej skóry jest przyczepione jakieś ustrojstwo. Bez zastanowienia odczepiam jej od mojego ciała. Nawet się nie przebieram tylko zostaje w tej, prawie że przezroczystej koszuli szpitalnej wybiegam superszybkością do pokoju Luny. Tam biorę długą relaksującą kąpiel. Piję krew oczywiście syntetyczną. Gdy woda robi się zimna wychodzę. Mnie to nie przeszkadza, lecz dziecko wierci się. Ocieram się czarnym puchowym ręcznikiem. Przebieram się w czarne jeansy, czarny cropp top i czarne superstary. Z twarzą nic nie robię. Jestem tak zmęczona jak nigdy. Nagle słyszę potężny ryk i już wiem do kogo należy. Witaj alfo Mark. Wyczuwam zapach moich władców. Ubieram się w bardziej oficjalny strój, czyli w czarną sukienkę, która na samym dole miała dwa białe paski. Sięgała ona do połowy ud, nie miała rękawów i miała dekolt w serek. Do tego na moje ramiona nałożyłam czarną marynarkę, a na nogi szpilki. Tym razem robię sobie lekki makijaż. Idę do salonu, w którym jest moja rodzina. Gdy już w nim jestem wszystkie rozmowy, które było słychać nawet poza domem momentalnie cichną. Przybywające tam wampiry i wilkołaki patrzą się na mnie.

-Kto pozwolił Ci wstawać z łóżka w szpitalu?!-krzyczy na mnie Mate

-Ten, kto pozwolił mi wyjść sześćset lat temu na dwór w czasie wojny!-powiedziałam poprawka krzyknęłam mu w twarz. Czyli nikt. Dobra źle mówię, ja sama sobie na to pozwoliłam. 

WampirzycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz