XVI

2.1K 81 6
                                    


  Nagle dzwoni do mnie telefon. Wyciągam go z kieszeni spodni. Na wyświetlaczu widzę imię mojej przyjaciółki, więc odbieram połączenie. 

K -Co tym razem? 

J — Nasi włoscy chcą się przekonać czy jesteś jeszcze tą samą wampirzycą co ostatnio, poznać twojego mate i przedyskutować z nim o pokoju pomiędzy naszymi rasami.

K -Spoko wszystko ma być, tak jak zostawiłam w moim królestwie. I ma być w mojej sypialni łóżko. Powiecie ojcu i wujkom, że jeszcze dzisiaj zobaczą mój słodki uśmieszek na własne oczy. A i moi poddani mają być uszykowani. 

J — Jeszcze coś?

K — Krew. Moi ludzie mają mi załatwić jakąś krew tylko niesyntetyczną. I nikt z was nie może skosztować krwi z osób, które ze mną przyjadą. Równo o zachodzie słońca widzimy się w moim dawnym domu. Pozdrów ode mnie wojsko, a w szczególności mój kochany oddział-tak oprócz swojego wojska mam jeszcze najlepszy oddział, składający się z potężnych wampirów-. Niech się szykują na walkę ze mną, mam na to ochotę i na jeszcze coś.

J -Sparowaliście się już?-

K — Tak-

J — Jak przyjedziecie, to mam nadzieję, że mi opowiesz jak było -Ta... akurat 

 Rozłączyła się.

 -Korni kto to był?-pyta się mnie Tom.

 -Moja najlepsza przyjaciółka. Muszę was na chwilę zostawić, by porozmawiać z alfą. Ale przyjdę do was. I jeszcze dzisiaj się trochę z wami pobawię. Albo zrobimy obiad co wy na to?  

-Tak — odpowiedzieli wszyscy na raz. 

 -To poczekajcie na mnie, zaraz wracam — biegnę do gabinetu mojego ukochanego. Po kilku minutach jestem już przed wielkimi czarnymi drzwiami. Otwieram je bez stukania. Przeszkadzając przy tym osobą tam obecnym w rozmowie. Jest to mój mate i beta, który siedział koło mnie na pierwszym spotkaniu rady.

 -Czy nikt nie nauczył cię pukać?-pyta się mnie wkurzony Mark.

 -Wchodzę kiedy mi się podoba, nie czekając wcale na zaproszenie — odpowiadam mu. To akurat prawda

 -Kobieto rozmawiamy właśnie nad pokojem z waszą rasą — dodaje.

 -A w sprawie waszego pokoju dzwoniła moja koleżanka dzisiaj o zachodzie słońca mamy być u Volturii w sprawie pokoju — na ich minach jest tak jakby zdziwienie.

 -Dobrze Luk zbierz czterech wilków do naszej ochrony, podziel obowiązki i uszykuj się do podróży — rozkazuje mój mate brunetowi. A ja, chociaż dowiedziałam się jak mu na imię.

 -Tak alfo — mówi Luk, po czym wychodzi, a ja zostaję sama z moim mate. 

 -Nie mogę się doczekać kolejnej pełni — szepcze mi do ucha, gdy tylko podchodzi do mnie. Ja też, ale tylko pod względem krwi, a nie czegoś innego. 

WampirzycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz