III

4.1K 163 5
                                    


 Spakowałam walizki do bagażnika, wsiadłam do niego i pojechałam do mojej willi, którą już kiedyś kupiłam. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam za pomocą klucze, które leżał w mojej prawej tylnej kieszeni spodni. Znalazłam ten właściwy i wsadziłam go pasującego otworu, już po chwili weszłam do mojego domu wraz ze swoim bagażami, zauważyłam, że nic się tu nie zmieniło. Jak prawie wszystkie moje posiadłości ta była zachowana w ciemnych barwach. Przeważały tu brązy, czernie, szarości i czerwienie. Stojąc teraz w holu, patrzyłam się na puste ściany. Kiedyś będę musiała je urządzić. Z tamtego miejsca poszłam do mojej sypialni, gdzie otworzyłam, włożyłam na siebie krwistoczerwoną suknię sięgającą do ziemi, ale z prawej strony miała wycięcie sięgające do połowy uda, do tego proste czarne szpilki. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Zrobiłam lekki makijaż,  ubrałam zielone soczewki, popsikałam się perfumami o jakimś kwiatowym zapachu, które stały w łazience. Po kilku minutach zakluczyłam dom i pojechałam na miejsce spotkania. Weszłam do sali, a wszyscy zaczęli się na mnie patrzeć z pożądaniem nawet wilkołaki. Widać, że moje perfumy działają. Usiadłam przy stoliku, ale i tak miałam widownię. Nagle podszedł do mnie jakiś wilkołak.

 -Hej mała, masz ochotę na szybki numerek?-spytał się mnie wilk. Był on wysokim brunetem o niebieskich oczach. Co prawda był przystojny, ale za to co powiedział to i tak powinnam go zabić.

 Co? Ja nie jestem dziwką, która oddaje się pierwszemu lepszemu facetowi! A poza tym ja nie jestem mała tylko niska. Dlatego ubrałam dzisiaj szpilki. 

Chciałam już mu odpowiedzieć, ale przeszkodził nam jeden z hybryd. Był on pół czarodziejem, a pół człowiekiem.

 -Zapraszam do stołu panowie, przywódcy wojsk, zastępcy i przywódcy ras — oświadczył. Popatrzyłam się na niego i zobaczyłam mniej więcej teraz mojego wzrostu chłopaka o niebieskich włosach i zielonych oczach. Był on zdecydowanie mniej wysportowany od tamtego wilka, ale i tak przystojny. Mimo tych jego włosów.

 Stał on na środku zgromadzenia, a w jego dłoni był mikrofon. Tak jak powiedział, tak zrobili prawie wszyscy, nie licząc ich rodzin, podwładnych i oczywiście mnie. 

 -Czy ktoś wie, gdzie jest przedstawiciel Volturii?-pyta się hybryda wszystkich tu obecnych.

 -To ścierwo ma tu być!?!-krzyczy wkurzony chłopak, którego przed chwilą poznałam. Na prawdę jeszcze dzisiaj jak wszystko dobrze pójdzie, będzie miał srebrny sztylet w sercu.

 -Alfo!-krzyknęła hybryda Podchodzę na środek. Zabieram od hybrydy mikrofon, który nic sobie z tego nie robi. Aha.-O jakaś dziwka. Ciekawe co powie, może kto jest chętny na numerek — powiedział alfa. Już dzisiaj wataha pozbędzie się jakiegoś alfy. Ale najpierw muszę się z nim trochę podręczyć. Wkurzona rozkazuje powietrzu przydusić go do pobliskiej ściany.

 -Co do cholery?!-wrzeszczy zdezorientowany.

 -Zamkniesz się wreszcie?-pytam się go.

 -Nie-odpowiada-To teraz ja coś powiem. Jeśli ja jestem dziwką, to ty jesteś Luną... Jak śmiesz obrażać wampirzego dowódcę wojsk, jeszcze w jego obecności! Chyba nikt cię nie nauczył, ale dla mnie trzeba mieć szacunek, a jeśli nie to...-mówię.

 -To co?-pyta się mnie nadal przyduszony do ściany.

 -Spotka cię to samo co mojego zastępcę — odpowiedziałam mu. A może nawet jeszcze coś gorszego. -Czyli?-dopytuje się mnie.

-Pomyślmy, co Matt takiego zrobił... Aha odpowiedz, jest prosta, obraził mnie i za to skosztował mojego sztyletu i ognia. Fajnie? -zrobiłam krótką przerwę, by spojrzeć się w oczy wszystkich zgromadzonych. Widziałam w nich tylko strach — Jeśli ktoś nie będzie miał do mnie szacunku, to skończy podobnie jak on.-mówię.  

WampirzycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz