XLVII

1.2K 48 1
                                    

-Więc ile tam będziesz?-pyta się mnie mój narzeczony.

-Około trzy dni-chwila odpoczynku mi nie zaszkodzi

-Dobrze, więc za tydzień o tej samej porze co teraz zostaniesz moją żoną -oświadcza. Normalnie super. O nie teraz dopiero mi się przypomniało, że już za parę dni przyjdą na świat moje dzieci. Teraz to nie będę miała czasu zająć się wojskiem, ale jakoś sobie poradzę. Przecież nie zrezygnuję z mojej ukochanej pracy.

-Dziękuję wilczku- pocałowałam go w policzek, po czym wyszłam z pomieszczenia i poszłam do naszej garderoby. Moje rzeczy zostały już przeniesione do naszego wspólnego pokoju. Spakowałam się, po czym pożegnałam się z Markiem i innymi wilkami z watahy. Wraz ze strażnikami pojechałam do Włoch. Tam zamieszkałam w moim starym już domu wraz z wilkołakami. Ściągnęłam poprzednie ubranie, po czym nałożyłam na siebie czarną bluzę z kapturem i zamkiem, czarne spodnie z wysokim stanem, czarne kozaki na płaskiej podeszwie z ćwiekami. Najpierw poszłam zapolować unikając przy tym czterech bet. Następnie znów przebrałam się w białą suknię w czarne pasy, do tego czarne baleriny. Gdyż tamto ubranie było pokryte krwią jakiegoś nędznego człowieka, który nawet się nie wyrywał, gdy przykładam swoje kły do jego szyi.

Poszłam do pałacu władców. Jak zawsze weszłam do sali bez pukania. Nie zwracałam  uwagi na inne wampiry, które dziwnie się na mnie patrzyły. Może to dlatego, że jestem mate wilkołaka i noszę jego potomstwo.

-Nie macie nic lepszego do roboty?- pytam się ich wkurzona

-Jak zawsze miła -stwierdza Marcus

-Gdzie masz swojego narzeczonego?-pyta się mnie Aro

-W domu watahy organizuje nasz ślub -odpowiadam

-Super może w końcu złagodniejesz- drwi ze mnie przywódca przegranych, którego dopiero teraz zauważyłam. 

WampirzycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz