LI

1.1K 36 0
                                    

6 lat później

 -Kochanie musimy wyjechać. Gdyż król wilkołaków w Ameryce północnej zwołał zebranie władców. Mamy przybyć z całą rodziną i najważniejszymi alfami- mówi mój mąż, wchodząc do naszej sypialni 

 -Czy Cię do końca powaliło? Tydzień temu urodziłam Ci kolejne dziecko, a ty już chcesz, żebym je zostawiła i wyjechała z tobą na jakiś cholernie ciekawy wyjazd-co macierzyństwo ze mną robi? Od kiedy urodziłam moje kochane dzieci zrobiłam się bardzo opiekuńcza.

 -Kornelio, Mike, Alice Julia, Simon oraz mała Clary jadą z nami

 -Wiem, że źle się czujesz, ale nie musisz mi tego pokazywać. Twoja najmłodsza córka ma dopiero niecały tydzień, a ty już chcesz ją zabrać w podróż.- Za kogo ja wyszłam za mąż.

 -Kochanie proszę cię zgódź się- robi oczy kota w butach z Shreka 

 - Dobrze, lecz mam swoje warunki

- Jakie?

-Po pierwsze ja jestem przedstawicielem wampirów. Po drugie Clarissa zostaję pod moją całkowitą opieką. Po trzecie nie mam zamiaru udawać jakieś grzecznej Luny. 

 -Skończyłaś?

 -Tak 

 -Spakuj się i nasze dzieci. Dziś wieczorem wyjeżdżamy, tak by

jutro w południe być na miejscu.

 Wchodzę do garderoby. W ciągu tych sześciu lat została całkowicie zapełniona. Kilka minut zajęło mi myślenie o tym co  spakować do walizki. Po trzech godzinach w końcu mam wszystko spakowane. Wybieram strój na podróż, po czym idę do łazienki gdzie przebieram się w uszykowany strój, czyli czarną koszulę w białą kratę, czarne skórzane spodnie z wysokim stanem, czarne botki. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Robię mocny makijaż. Jestem już gotowa teraz tylko wystarczy ubrać moje szkraby i będzie koniec szykowania. Ubieram moje kochane dzieci w piękne ubranka. Koniec. Teraz tylko trzeba czekać na tego głupka zwanego moim mężem lub mate. O mało bym nie zapomniała przecież ja nie nakarmiłam moich Słodziaków. Następnie napisałam do mojej BFF Jane.

Hej 

 Część jak tam przygotowania do wyjazdu?

  Czyli tylko ja dowiaduje się o tym najpóźniej

 Kiedy ci powiedział? 

 Kilka godzin temu 

 Jak sprawy z wojskiem? 

Nie licząc tego, że Volturii wybierają się na jakieś tam spotkanie z innymi wampirami i zabrali tysiąc żołnierzy , to nic 

 Czyli normalnie

 Tak

 Muszę kończyć spotkamy się za kilka godzin w Waszyngtonie

 Też będziesz 

Tak Super.

 Będę mogła z kimś, chociaż

raz porozmawiać normalnie

 Pa

 Pa 

Właśnie w tej chwili drzwi się otworzyły. Do pokoju Alfy i Luny wszedł Mark ubrany w czarne spodnie, marynarkę, buty oraz białą koszulę. 

 -I jak gotowa?

 -Nie widać?

-Nie -podchodzi do mnie. Nasze usta łączą się ze sobą. Gdy brakuje mu powietrza. Kończymy się całować.

 -Mamusiu, kiedy wyruszamy?-pyta się mnie Mike.

 -Zaraz kochanie- biorę na ręce jego najmłodszą siostrę. Idę z nią na dwór. Następnie wsadzam ją i zapinam w foteliku. Mój kochany mąż w tym samym czasie zapina nasze kolejne dzieci. Siadam na fotelu koło alfy. Samochód, a raczej limuzyna rusza z nami na lotnisko. Na miejscu przesiadamy się do mojego prywatnego samolotu. Podróż niby nie jest długa, gdyż trwa tylko dwie godziny, lecz mi się przez ten czas nudzi. W dodatku muszę uspokajać moje dzieci, gdyż ciągle się czegoś boją. Koniec w końcu samolot ląduje. Nareszcie na ziemi. Jako pierwsza wysiadam z tej wielkiej białej maszyny zwanej samolotem. Na moje szczęście jest pochmurno. Jak ja kocham taką pogodę. Za mną wychodzi moją rodziną. Clary płacze ze swojego nosidełka. Biorę ją na ręce i przytulam.

WampirzycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz