XXIII

1.7K 61 0
                                    

Teraz to moja zastępczyni razem z pozostałą czwórką będzie mogła się pobawić. Z wampirzą szybkością ruszam do pokoju Luny gdzie przebieram się w ubrania, które są tam w szafie. Czyli w czarne spodnie z wysokim stanem, biało czarną bluzkę z długim rękawem, czarne botki, kurtkę ze skóry i białą torebkę. Po paru minutach idę na dół sprawdzić, czy zabawka nadal żyje. Oby nie. Teraz jestem niedobrą mate i zapewne wszyscy będą mnie tak postrzegać. Gdy jestem już w sali widzę mojego przeznaczonego leżącego na podłodze koło swojego miejsca, który zwija się z bólu. Brawo Jane. 

 -Dosyć - podchodzę do niego i kucam koło ofiary

-Teraz już wiesz jak to jest zadrzeć z wampirami. Ciesz się, że moja moc się do tego nie przyłączyła, bo byś leżał już pod ziemią - wstaję. Gdyby żywioły połączyły się z bólem to Mark równie dobrze mógłby być średniowiecznym magiem palonym żywcem na stosie. 

 -Nie możesz mnie zabić kochanie - mówi mój mate. Bo niby dlaczego? I jakim prawem on mnie tak nazywa po tym wszystkim, co mi zrobił? Z moich ust wyszedł perfidny śmiech.

 -W końcu sobie przypomniałeś, która z nas jest twoją mate. Brawo -nie wytrzymuje i daje mu liścia w policzek wampirzą siłą. Jak dla mnie to dopiero początek. Może go nie zabiję, ale postaram się by dobrze zapamiętał te kilka dni. Dam mu popalić. 

 -Jane idziesz ze mną - rozkazuję jej

 Idziemy na dwór gdzie są już uszykowane do drogi dzieci, które stoją przed domem głównym. 

 -Tylko ich nie zjedz jedziemy do miasta - na nasze szczęście zaczyna padać deszcz więc nie musimy się maskować - ty bierzesz czwórkę i ja też czwórkę - mówię jej pokazując na dzieci. 

WampirzycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz