LII

1.1K 39 1
                                    

 Po chwili razem z moją rodzinką siedzimy w po raz kolejny w limuzynie.

-Dokąd teraz jedziemy?-pytam się mojego męża.

-Do hotelu, by tam się przygotować na bal- odpowiada mi

-Jak to do hotelu przecież mam, a raczej mamy tu dom

-Wiem, ale nas jest za dużo na taki malutki dom- ciekawe co powie jak zobaczy wielką willę

-Niech pan nas zawiezie to domu 10 na ul. ********-mówię do kierowcy samochodu

Spełnia moją prośbę. Chociaż wiem, że nie przywykł do rozkazów otrzymanych od kobiety. Po jakichś dziesięciu minutach auto zatrzymuje się przed wielką posesją. Nic się tu nie zmieniło nadal mój dom wygląda tak samo pięknie jak przedtem zanim go zostawiłam i zamieszkałam w razem z innymi przywódcami w jednym domu, a potem w watasze mojego mate.

-Nadal uważasz, że to jest mały dom?-pytam się mojego ukochanego

-Nie kochanie- teraz będzie mnie przepraszał o to, że się pomylił.

-Może wyjdziemy już do środka i zaczniemy się szykować- proponuję

-Tak- mówi mój alfa

Jako pierwsza wchodzę do środka, za mną moje dzieci, a na końcu mąż. Pierwsze co rzuca się w oczy to wiszące naprzeciwko drzwi moje zdjęcie. Nie lubię pozować do zdjęć, uważam że jestem nie fotogeniczna lecz to zdjęcie pokochałam tak samo jak Marka. Dalej wchodzę do wielkiego  salonu, mojego ulubionego miejsca w tym domu.

Następne w kolejności jest kuchnia. Tu nigdy się nic nie działo gdyż ja nic nie jem. Lecz teraz to się zmieni. Moje skarby muszą jeść chociaż są w połowie wampirami, a w połowie wilkołakami. Mogą spożywać zarówno normalne jedzenie jak i pić krew.

Potem są sypialnie dzieci, które kazałam zrobić oraz moja sypialnia. Każdy z pokoju ma osobną garderobę i łazienkę. Oczywiście jest tu też ogromny garaż, w którym znajdują się moje kochane samochody. A nawet pokój zabaw dla dzieci. Prowadzę pociechy do ich pokoi. Wchodzę do mojej wielkiej szafy. Tam ściągam ubranie, które mam na sobie. Przecież nie pójdę na bal w zwykłym stroju. Muszę wyglądać pięknie, niczym jak bogini. Zakładam na siebie wiśniową suknię balową, bez ramiączek z dekoltem w kształcie serca, sięgającą do ziemi; do tego białe szpilki. Na moją twarz nałożyłam róż, tusz do rzęs, oraz cienie. Paznokcie pomalowałam bordowym lakierem do paznokci. Włosy wyprostowałam dzięki prostownicy. Poszłam do pokojów moich maluszków. Przyszykowałam dziewczynki i chłopców na bal. Weszłam do sypialni. Tam na łóżku siedział mój ukochany. Gdy mnie zobaczył jego oczy wyszły z orbit.

-Pięknie wyglądasz -teraz zacznie się narzekanie na mój strój-lecz ta suknia odkrywa za wiele.-a nie mówiłam, chyba posiadam jeszcze jeden dar czytania w myślach. Żartuje mam tylko jedną nadzwyczajną moc. I to mi wystarczy.

-Nie mam zamiaru się przebierać- jak ja lubię się mu sprzeciwiać.

-Ubierz swoją marynarkę- mówi głosem alfy

-Zapominasz się. Ja nie jestem wilczycą, więc ten twój piskliwy głos na mnie nie działa- na szczęście jestem wampirem.

-Kochanie jeśli nie ubierzesz marynarki to nie dostaniesz mojej krwi-szantaż. On wie, że ja bez tej czerwonej cieczy długo nie wytrzymam. Poszłam do jednej z szaf. Wyciągnęłam z niej swoją białą marynarkę. Nałożyłam ją na siebie. I ruszyłam do mojego męża.

-Lepiej?-pytam się go

-O wiele- odpowiada

Razem idziemy po nasze dzieci. Następnie razem z całą rodziną siadamy znów w naszej limuzynie. Ciekawe kiedy ja sama będę mogła prowadzić któryś z moich skarbów. Na pewno jeszcze nie teraz. Mark wymyślił sobie, że jeśli jestem w ciąży to nie mam mieć do czynienia z wampirzym wojskiem oraz
prowadzeniem auta. Na szczęście tydzień temu urodziłam nasze jak na razie ostatnie dziecko. Oświadczył mi, że na pięciu dzieciach się nie skończy. Normalnie już nie mogę się doczekać kolejnej ciąży. Po jakiś dwudziestu minutach znajdujemy się pod wielkim domem, który bardzo przypomina mi pałac oczywiście nie taki jak mają Volturi.

-Gdzie my jesteśmy?-tu będzie ta rada i bal.

-Jesteśmy na miejscu to właśnie tutaj odbędzie się wszystko- skromniejszego budynku nie mogli wybrać.

Wchodzimy do środka. Są tu  pięknie białe ściany, na których wiszą portrety władców wilkołaków Ameryki. Co prawda znam piękniejsze miejsca. Dalej idziemy przez ten długi korytarz do ogromnej sali. Wchodząc do niej widzę wściekłe spojrzenia wilczyc. W końcu spotkały osobę ładniejszą od nich. Która na dodatek jest mate Alfy, króla ich rasy w Europie. Idę dalej. Nagle napotkujemy bardzo znaną mi osobę Jane. Jak ja jej dawno nie widziałam. Przez to, że Nathan zabrał ją do swojej watahy. Z moją ukochaną wampirzą szybkością znajduje się koło niej. I ją przytulam. Tę chwilę przerwało warczenie alfy Brazylii. Skąd to wiem każdy alfa ma specyficzny zapach, po którym można rozpoznać Skąd pochodzi. Wilki, które przybyły z nami ustawiły się wokół mnie.

-Dlaczego bronicie tej wampirzycy?-pyta się jakiś przywódca. Tym razem nie chcę mi się sprawdzać skąd on jest.

-A dlaczego ty bronisz swojej Luny?-pytam się go. Jak ja kocham kiedy ktoś mnie wkurza. Zaraz zacznie się piekło, którego dawno nie miałam.

-Ponieważ moja Luna jest wilkołakiem, moją mate i królową wszystkich wilków tych terenów-jaki zaszczyt mogę rozmawiać z władcą tych ziem.

-W takim razie pozwólcie, że ja się przestawię. Nazywam się Kornelia Zirk. Jestem mate tego tam- pokazuje palcem na mojego męża- Zapewne nie kojarzycie mnie z tego nazwiska. Może z mojego panieńskiego będziecie otóż jestem Kornelia Stich. Wampirzyca dowodząca wojskiem wampirów rozmieszczonych po całym świecie. Jedyna ze swojej rasy, która posiada dzieci. Nie są one adoptowane tylko ja je urodziłam. Najlepsza wojowniczka wśród żołnierzy armii Volturii. Luna i królowa wszystkich watach Europy-ciekawe kiedy będę mogła kogoś zabić. Proszę niech to będzie jeszcze dzisiaj. Muszę się zemścić za znieważenie mojej osoby. Ze wkurzenia aż ukazują się moje piękne białe kły. Gotowe zatopić się w szyi jakiegoś pchlarza.

-Nie wierzę ci- mówi Luna Ameryki

-Szkoda, że nie mam przy sobie srebrnego sztyletu- Jest to jedyna broń, która potrafi bardzo boleśnie skrzywdzić wilkołaka, a nawet pozbawić go życia lecz mi nic nie robi- i wzięłam dzieci. Gdy mnie to wąchałabyś już kwiatki z drugiej strony.

-Kornelio uspokój się- rozkazuje mi mój alfa

-Mamo pójdziemy nazbierać kwiatki? -pyta się moje najstarsza córka

-Alice jutro wybierzemy się do parku i uzbieramy kwiatuszki- wyjaśniam jej

-Dobrze mami, a zrobimy wianki?

-Jak chcesz córeczko

WampirzycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz