Lubisz ciastka. Prawda Halt?

149 8 0
                                    

Zwiadowcy księga 9

- Wspaniały młody człowiek - rzekł do Halta (Malcolm). Gdy brodaty zwiadowca odwrócił się,
by odpowiedzieć, dostrzegł w oczach mistrza błysk dumy.
- Najlepszy z najlepszych - powiedział Halt.
- Znasz go od dawna? - zainteresował się Malcolm.
- Odkąd był małym chłopcem. Pierwszy raz zwróciłem na niego uwagę, kiedy zakradł się do kuchni pana Chubba, aby gwizdnąć kilka ciastek.
- Chubb? Kto to taki? - spytał Malcolm.
Halt uśmiechnął się na wspomnienie tamtego dnia.
- Kuchmistrz na Zamku Redmont. Postać jedyna w swoim rodzaju. Przyznasz, Horace?
Horace uśmiechnął się wesoło.
- Mistrz w zadawaniu ciosów drewnianą chochlą. Szybki jak błyskawica, a przy tym nad wyraz celny - stwierdził. - W dodatku wymierza diabelnie bolesne uderzenia - dodał. - Wysunąłem kiedyś propozycję, by zatrudnić go w Szkole Rycerskiej jako nauczyciela.
- Chyba żartujesz? - zdziwił się Malcolm. Horace udał, że zastanawia się głęboko nad odpowiedzią.
- Wiesz, chyba nie.
- A wyjaw - dopytywał dalej Malcolm, zwracając się do Halta - co powiedziałeś Willowi, przyłapawszy go na kradzieży ciastek, kiedy jak rozumiem, ryzykował zdrowiem
oraz życiem, by zdobyć nieco łakoci?
- Och, wtedy nie zdradziłem się, że go widzę. My, zwiadowcy, jeśli zechcemy, potrafimy być dyskretni - rzekł skromnie. - Pozostawałem w ukryciu, obserwowałem. Wówczas uznałem, że nadaje się na jednego z nas.
Odpowiedź usatysfakcjonowała Malcolma, lecz Horace'owi czegoś w niej brakowało.
Zmarszczył czoło, rozważając w myślach przedstawioną przez Halta sytuację.
- Ale dlaczego? - spytał.
Halt zerknął niespokojnie. Ton głosu Horace'a sprawił, że postanowił mieć się na baczności. Od jakiegoś czasu młody rycerz przejawiał skłonność do zadawania bardzo kłopotliwych pytań. Odpowiedział więc ostrożnie:
- Dlaczego? Dlatego, że doskonale się skradał i znakomicie się krył. Chubb wszedł do kuchni trzykrotnie, lecz ani razu go nie zauważył. Pomyślałem więc sobie, że jeśli potrafi dokonać czegoś takiego bez żadnego fachowego przygotowania czy wyszkolenia, przejawia wrodzony talent. Zatem będzie z niego świetny zwiadowca.
- Nie, nie - sprostował z namysłem Horace. - Nie o to mi chodziło. Chciałem zapytać, dlaczego się nie ujawniłeś. I właściwie dlaczego ukrywałeś się w kuchni?
- Już powiedziałem - rzekł Halt z lekkim naciskiem. - Obserwowałem Willa, aby przekonać się, czy posiada predyspozycje, by zostać zwiadowcą. Dlatego właśnie nie chciałem, żeby zorientował się, iż ktoś go obserwuje.
- No, nie całkiem. Powiedziałeś coś innego - odparł Horace. Między jego brwiami pojawiła się zmarszczka.
- Ależ tak.
Odpowiedzi Halta stawały się coraz krótsze. Malcolm odwrócił się, by ukryć uśmiech. Głos Halta zdradzał wyraźnie, że nie życzy sobie dalszego roztrząsania tematu. Tyle że
Horace nie zamierzał dać za wygraną.
- Ależ nie. Powiedziałeś, kiedy Malcolm cię o to spytał, że wtedy po raz pierwszy zwróciłeś uwagę na Willa. Toteż z oczywistych względów nie poszedłeś do kuchni w tym
akurat celu, żeby sprawdzić, jak sobie poradzi. Przedtem go nie obserwowałeś, tak? To właśnie od ciebie usłyszeliśmy - sprecyzował.
- Owszem. I ja tak cię zrozumiałem - wtrącił uprzejmie Malcolm. Halt spiorunował uzdrowiciela wzrokiem.
- Ale czego się mnie czepiacie? - oburzył się. Horace wzruszył ramionami.
- Nie wiem. Chyba to zupełnie nieistotne. Zastanawiałem się tylko, po co poszedłeś do kuchni i dlaczego zadałeś sobie tyle trudu, żeby pozostać w ukryciu. Kryłeś się przed Willem,czy może raczej przed mistrzem Chubbem we własnej osobie? Ktoś mógłby przypuszczać, że Will napatoczył się przypadkiem, kiedy tam zawędrowałeś z całkiem innych powodów.
- Tylko dlaczego miałbym się ukrywać przed mistrzem Chubbem w jego własnej kuchni? - obruszył się Halt.
Horace rozłożył ramiona.
- No, cóż. Na parapecie znajdowała się taca ze świeżo upieczonymi, stygnącymi ciasteczkami. Tak czy nie? Z tego co wiem, raczej lubisz ciastka. Prawda?
Halt wyprostował się w siodle.
- Horace, czy zarzucasz mi, iż zakradłem się do kuchni po to, żeby ukraść ciastka? Naprawdę?
Wprost emanował urażoną godnością.
- Ależ skąd, nic podobnego! - zaprzeczył pospiesznie Horace.
Halt sapnął, usatysfakcjonowany.
- Niczego ci nie zarzucam. Pomyślałem tylko, że ci ulży, jeżeli się przyznasz - dodał Horace. Tym razem Malcolm nie zdołał się powstrzymać i ryknął głośnym śmiechem. Halt
spojrzał spode łba na obu.
- Wyznam ci coś, Horace - odezwał się po chwili. - Za młodu, gdy byłeś jeszcze uczniem Szkoły Rycerskiej, trudno było o grzeczniejszego młodzieńca. A teraz? Co się z tobą
stało?
Horace uśmiechnął się niewinnie.
- Zapewne działa zgubny wpływ otoczenia. Spędziliśmy wszak niemało czasu ze sobą. Prawda, Halt?
Halt musiał przyznać w duchu, iż przypuszczalnie młody wojownik ma rację.

Zwiadowcy>>-------> Śmieszne MomĘty + TalksyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz