Rozdział 54

121 5 0
                                    

* tydzień później*

Kihyun pv.

Minęło tyle czasu, a jej dalej nie ma. Czuje, że wszystko się wali. Chciałbym już organizować ślub z nią. Tylko bez niej... nie mogę zrobić niczego, a jej brak mnie dobija. Zawsze wstawała i była przy mnie w nocy. Teraz nie mogę spać nocami. Najbardziej boli mnie jeden jedyny fakt. Nikt nie wie o tym, że jesteśmy zaręczeni. Nikt prócz nas. Każdy dzień jest przytłaczający. Może i pomaga mi Wonho i Lisa, ale to nie pomaga. Mówią mi, abym poszedł do lekarza, żeby mi przypisał leki ma sen, ale to nie jest takie proste. Jedyna osoba, która jak na razie mnie wspiera to o dziwo Chmagkyun. Nie jest dla mnie wredny, nie wyzywa i nie daje coraz ciekawszych przezwisk. On wraz ze mną wierzy, że to tylko przypadek. Na pewno ją znajdziemy, ale coraz większe wątpliwości mam co do tego, iż Sana nie zrobiła jaj krzywdy. Ta porąbana dziewczyna jest do wszystkiego zdolna. Na razie jest ranek. Rozmyślam nad swoim żałosnym na razie życiem. Muszę się ogarnąć. Zaraz przyjdzie I.M. Wstałem z łóżka i poszedłem do kuchni zrobić sobie kawę. Od jakiegoś czasu nie jem śniadań. Tylko sprzątam i zamartwiam się nią, albo myśle nad swoim życiem, jak właśnie teraz. Zadzwonił dzwonek do drzwi, a ja pobiegłem, jakbym był opętany.

- Nie śpiesz się tak.- zaśmiał się. No pewnie koleiny powód do nabijania się ze mnie.- Zapukałem tylko z grzeczności. Sam bym wszedł.- wkroczył do środka. Ściągnął na szybkiego buty równocześnie poszedł rozgościć się do salonu. Z kolei ja poszedłem do kuchni dokończyć sobie kawę.

- Chcesz coś do picia?- zapytałem go głośno żeby mnie słyszał w drugim pomieszczeniu.

- Jakbyś mógł to wodę możesz mi przynieś.- nalałem mu wody. Zaniosłem sobie i jemu wodę.- Masz coś?- chłopak uśmiechnął się na moje słowa. To chyba dobrze wróży.

- Znalazłem. Wiem, że to jest niedaleko jakiegoś obszernego lasu, więc zostało mi tylko ustalić adres.

- No to bardzo dużo znalazłeś.- prychnąłem. Liczyłem, że zrobił dużo więcej. A dokładniej znalazł dokładny adres, lecz leprze to niż nic.

- Nie gorączkuj się tak. To kwestia dnia lub dwóch. Nie przejmuj się. Znajdziemy ją.- spoważniał od razu. Spojrzał na mnie jakbym był jedyną osobą która go rozumie. To jest prawda. Mamy tak naprawdę tylko siebie. Brzmi to jakbyśmy byli gejami, lecz zbliżamy się do siebie. Zaczynam go traktować jak młodszego brata. Powinien wiedzieć o naszych zaręczynach. Z resztą jak każdy.- Ale przecież i tak jest dla ciebie jakąś denną laską.- zaś zaczyna. Wkurza mnie. Nienawidzę jak tak mówi. Dlatego poniosłem głos na niego.

- Jakby była dla mnie denna laską to bym się jej nie oświadczył!- miałem powiedzieć coś innego, a dokładniej, iż nasz związek nabiera barw. Jiwoo mi nie wybaczy. Sama chciała mu powiedzieć, aby nie czuł się źle. Zepsułem to. Patrzył na mnie wryty. Nie wiedział co powiedzieć. Można stwierdzić jedno. Zamurowało go i nie spodziewał się takiego wyznania. Przełknął tylko ślinę.

- Może masz racje.- odparł krótko.- Możliwe również, że źle cię oceniłem.- wrócił do pracy na laptopie. Nie wiem czy mogę usiąść, dlatego zrobiłem to na dywanie.

- Przepraszam nie powinienem podnosić głosu i mówić ci tego.- spuściłem głowę upijając kawę.

- Czemu tak twierdzisz?- spojrzał na mnie pytająco. Wyjaśnię mu. Naprawdę nie potrafię kłamać. Jestem w tym do kitu. Kiedyś to potrafiłem, a teraz nic. Wszystko chyba uleciało w ciągu tych kilku lat.

- Jiwoo chciała ci to powiedzieć osobiście.- uśmiechnąłem się na samo wspomnienie o niej.

- A czemu nie powiedziała mi wcześniej?- dopytuje się. Zaczynam się czuć, jak na komisariacie.

Szukając Szczęścia/ Fanfiction Monsta X (Kihyun)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz