Rozdział 27

255 10 3
                                    


W końcu ten piątek. Nie robiliśmy nic wielkiego. Kihyun nie mógł pogadać z Jimin, bo ona pojechała do rodziców, lecz nie straciłam z nią kontaktu. Pisałyśmy ze sobą. Głównie gadałyśmy o jej rozmowie z kuzynem. Widać, że cierpi. Szkoda mi jej. Trzeba również przyznać, iż na każdej lekcji Shownu szukał wzrokiem Jimin i jest mu smutno. Oczywiście o tym poglądzie musiałam zdać relacje współlokatorce. Nie wiedziała, jak zareagować. Czy się cieszyć, czy płakać. Bądź co i tak musi z nim pogadać. Spytałam się, też czy zechciała by do mnie przyjść, ale odpowiedziała nie, ponieważ nie chce jeszcze rozmawiać z Kihyunem. Rozumiem ją, więc odpuściłam. Ja pisze na tym telefonie, a zaraz lekcja się zacznie. Obecnie nie ma mnie w szkole, dlatego zabrałam szybko rzeczy i pobiegłam do szkoły. Somi poszła wcześniej. Jak zawsze.

Jestem. Dotarłam. I dzwonek. Dobrze, że mam na parterze. Poszłam szybko, po czym zastałam klasę. Za moment powinna być pani. No, ale mój chłopak zdąrzył mnie objąć od tyłu i przyciągnąć do siebie, jak najbliżej się da i szepną:

    ⁃    Czy zechciałabyś, moja pani, wyjść ze mną?

    ⁃    A czy nie spotykamy się dziś u mnie?- pytam ze zmarszczonymi czołem.

    ⁃    Tak, lecz oni- pokazał palcem na przyjaciół.- przyjadą do ciebie wieczorem, bo jeszcze musza spakować rzeczy i jak to oni kupić czipsy i drobny bonusik.- uśmiechnął się.

    ⁃    Jeśli tak to chętnie z tobą pójdę. Masz jakieś wymagania co do ubioru?

    ⁃    Nie. Przecież zawsze wyglądasz pięknie. I wiesz o tym.

    ⁃    Dobra, dobra ja tam swoje wiem. Mogę wiedzieć jaki bonusik masz na myśli ?

    ⁃    A co boisz się?- zaśmiał się.

    ⁃    Po prostu chce mieć dom w jednym kawałku.

    ⁃    Ten malutki bonusik to drobny alkohol. - pokazał palcami, jak mało.

    ⁃    Znam taki drobny alkohol. - przewróciłam oczami. - idzie i nasza nauczycielka, w dobrym humorze. To dobrze wróży.

    ⁃    Nie puścimy ci domu z dymem, spokojnie.- zdąrzył mi tylko to powiedzieć, bo musieliśmy siąść do ławek.

Skończyliśmy lekcje całkiem sprawnie. Wyszłam ze szkoły z bananem na ustach, co więcej jestem umówiona z moim chłopakiem za godzinę. Troszkę przyspieszam, żeby móc się ogarnąć.

Jestem w domu wraz z przyjaciółką, która szykuje mi rzeczy na wyjście. A ja maluje się inaczej niż normalnie, bo dodaje sobie tusz do powiek, ale bardzo delikatny. Aby nie rzucał się w oczy:

    ⁃    Jiwoooo, ile będziesz siedzieć w tym kiblu wyłaź, bo muszę skorzystać.

    ⁃    No już.- wychodzę pomalowana. Somi pobiegła do toalety. - Nie umieraj tej toalecie.- zaśmiałam się.

    ⁃    Nie śmiej się tam! Ja też za niedługo wychodzę!

    ⁃    Uuuuu. A gdzie idziesz?- pytam zaciekawiona.

    ⁃    Na doskonały początek idę to z Jooheonem się przejść, potem do sklepu i do ciebie.

    ⁃    Obiecaj, że nie rozniesiesz mojego domu.

    ⁃    Nic nie mogę obiecać.- uśmiechnęła się szyderczo.

    ⁃    A niech cię szlak.- prychnęłam pod nosem. Wyszła zlustrowała mnie wzrokiem, posłała mi ciepły uśmiech i oznajmiła, że wychodzi. Przytaknęłam głową, po czym wróciłam do łazienki się przebrać. Somin wybrała mi białą sukienkę krótszą o kilka centymetrów od kolan. Ta sukienka była w różowe kwiatki z drobnymi, jasnymi liśćmi. Do tego dobrała mi białe szpilki. Przyjrzałam się w lustrze, po czym stwierdziłam, że rozpuszczę włosy. Jak stwierdziła tak zrobiłam. Po rozpuszczeniu wszystko wyglądało idealnie.

Szukając Szczęścia/ Fanfiction Monsta X (Kihyun)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz