Rozdział 55 (End)

217 9 11
                                    

* pięć lat później*

Jiwoo pv.

- Mamo! Mamo!- usłyszałam wołanie córki. Pewnie się bije z Jihoonem. Normalnie zaraz z nimi oszaleje. Poszłam do ich pokoju.

- Mamo, bo on mi zabiera pilota.- zaś ta sama kłótnia. Czemu urodziłam dzieci z tylko dwuletnią różnica. Nigdy nie zapomnę kiedy powiedziałam to Kihyunowi.

                         ***************
* Dzień ślubu*

Nie wierze. Dzień przed ślubem byś moja cudowna wizyta u ginekologa i co? Ciąża super. Będę mu musiał powiedzieć. I to chyba dzisiaj. Na razie stoję na krześle w sukni. Lepszej sobie nie mogłam wymarzyć. Ona podkreślała moją talie, lecz w połowie moich bioder robiła się szersza. Do tego wysokie szpilki. Dobrze, że to na czym stoję jest drewniane, bo inaczej były jakiś dramat. Została mi godzina, a do kościoła jest kawałek. No cóż w pokoju byli najważniejsi dla mnie ludzie. Lisa, znaczy mama, Jimin, Somin i Changkyun, który przy okazji prowadzi mnie pod ołtarz. Będzie cudownie tak jak sobie wyobrażałam każdego dnia po wyjściu ze szpitala. Od tamtego dnia trochę się zmieniło. Zaczynajac od tego, iż Kihyun chodził za mną krok w krok. Przy okazji cierpienie było warte regeneracji stosunków moich chłopców. Mam również pewność, że nikt nam nie przeszkodzi, bo wszyscy szaleńcy są w więzieniu. Chociaż J.Seph do końca mnie przepraszał. Zaś mama bardzo cierpiała. Ten cały Sungwon umarł. Lisa chyba coś do niego czuła. Jej płacz był bardzo szczery oraz wszystko sama zorganizowała. Za wszelka cenę starałam się ją pocieszyć do końca, dlatego jest teraz tu ze mną oraz wspiera mnie całym sercem, co bardzo okazuje, jako matka.

- Jiwoo już czas.- dziewczyny nic nie wiedzą i chciałabym, żeby tak na razie zostało. Pierwszą osobą która musi się o tym dowiedzieć to Kihyun. Nie mogę się im wygadać teraz zwłaszcza, że już widzę ich świeczki w oczach. Tak naprawdę ja też zaczynam płakać.- Nie płacz, bo się rozmażesz.- obróciła się do mnie tyłem, żebym się nie rozpłakała. Starałam się powstrzymać łzy, co w zasadzie mi wyszła całkiem dobrze. Poszliśmy do auta Lisy, a Changkyun już czekał, jak mnie zobaczył to wyszczerzył oczy.

- Wyglądasz cudownie.- uśmiechnął się oraz jak dżentelmen otworzył mi drzwi od pojazdu.

- Dziękuje. Wiesz jak miło cię widzieć w garniturze?- zaśmiałam się delikatnie wchodząc do środka.

- Taaa, to mój pierwszy i przed ostatni raz.- uśmiechnął się, a wszyscy pomachali samochodami. Większość miała swoje.

Dojechaliśmy ma miejsce spokojnie. Najbardziej bój się jednego momentu przysięgi. Ułożyłam ją dawno temu, ale jak się pomylę? To będzie porażka na całej lini i to przy wszystkich najbliższych mi osobach. Zaczęło się. No nie już czas wchodzić. Brat wziął mnie pod rękę. Poszliśmy powoli, aby sukience nic się nie stało.

- Nie stresuj się tak.- szepnął mi do ucha.

- Changkyun... to jest najważniejszy dzień w moim życiu, więc jak mogę się nie stresować?- szepnęłam po czym zacisnęłam zęby. To jest naprawdę przerażajace. Zbliżam się do Kihyuna powoli. Uśmiechałam się do niego, a on do mnie. Najwyraźniej widział jak się stresuje.

- Pamiętaj Jiwoo mimo, że się z nim żenisz to i tak będę cię chronił.- szepnął chłopak zerkając na mnie.

- Dziękuje młody.- zaśmiałam się cicho, a on spojrzał na mnie lekko wkurzony.- Ale lepiej zajmij się sobą. Musisz kogoś znaleźć. Nie chce, abyś był starym singlem.

- No pienie przewidziałaś moją świetlaną przyszłość.- prychnął.

- Tak tylko cię ostrzegam. Inaczej sama ci kogoś znajdę.

Szukając Szczęścia/ Fanfiction Monsta X (Kihyun)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz