4. Charlie spokojnie.

405 55 12
                                    

Pani Harvell zwolniła Bennego z lekcji i poprosiła by odprowadził Deana do domu. Blondyn dostał zwolnienie do końca tygodnia i poradę, żeby udał się do okulisty, jeżeli będzie gorzej widział. Dean udawał,że nie jest tak źle, przecież nie mógł powiedzieć prawdy, że nie ma tylu pieniędzy. Po jakimś czasie jego włosy zrobiły się jeszcze wyraźniej różowe, dlatego Benny dał mu swoją czapkę z daszkiem, by chłopak mógł je ukryć.
Chłopcy pożegnali się przed domem Winchestera. Dean wszedł do budynku, zdjął buty, a plecak rzucił, gdzieś w kąt. Od razu udał się do łazienki,gdzie próbował zmyć różową farbę. Po upływie 20 minut zauważył, że nic to nie daje i będzie musiał iść w weekend do pracy w różowych włosach. Już wyobrażał sobie minę Sammy'ego,kiedy ten go zobaczy. Przecież jego młodszy brat nie da mu spokoju.Przynajmniej oczy już mniej go piekły.

Siedział w kuchni,kiedy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Sam wszedł do domu i od razu przyszedł do kuchni, widząc Deana, wybuchnął śmiechem. — A ty, co zmieniasz się w watę cukrową?

— Bardzo śmieszne Sam. — starszy spojrzał na swojego brata i właśnie, wtedy młodszy zwrócił uwagę na oczy Deana. — O Jezu, co ci się stało?. Masz czerwone oczy.

— Już jest lepiej, nie mówmy o tym, okay? Nie mam siły na gotowanie obiadu, jeżeli jesteś głodny, pizza jest w zamrażarce. — powiedział Dean, wstając od kuchennego stołu.

— A ty? Nie będziesz nic jadł? —spytał Sam, wyraźnie zmartwiony.

— Pójdę się położyć,nie jestem głodny.

Dean, jak najszybciej wyszedł z kuchni i poszedł schodami do swojego pokoju. Od razu po przekroczeniu progu rzucił się w kierunku łóżka i zamknął oczy. Był jedną nogą w krainie snów, kiedy jego telefon zabrzęczał. Zrezygnowany sięgnął po niego, po kilku próbach wreszcie poprawnie wpisał hasło. Dostał wiadomość, chyba od Charlie. Niestety wszystko było rozmazane, więc nie był tego pewien. Zmrużył oczy, jednak dalej nie był w stanie rozszyfrować wiadomości. Poddał się i wszedł w kontakty, Charlie była na pierwszym miejscu, dzięki czemu dokładnie wiedział, gdzie ma kliknąć.

Dziewczyna odebrała, po pierwszym sygnale i zalała go falą pytań, Dean nawet nie zdążył zarejestrować jednego, a już słyszał kolejne.

— Hej,Charlie. Nie chciałbym ci przeszkadzać, ale mogłabyś tak troszkę wolniej. Pogubiłem się przy " Na włosy Hermiony, co tam się wydarzyło?!"

Wybacz, ale dzwoniła do mnie Jo,ponoć nie wróciłeś na lekcje po W-Fie. Mówiła jeszcze, że byłeś u pielęgniarki, a później Benny odprowadzał cię do domu.Dean, co tam się do jasnej cholery wydarzyło?

—Charlie, spokojnie.

Jak mam być spokojna, gdy ktoś krzywdzi mojego przyjaciela. — pisnęła.

—Wiem i za to, wszystko cię kocham. Opowiem ci, ale nie przerywając mi więcej.— Dean wiedział, że to będzie dla dziewczyny trudne. Jednak, nie chciał odpowiadać na żadne dodatkowe pytania.

W takim razie słucham.

Dean wziął głęboki wdech i zaczął wszystko opowiadać. Od momentu, gdy wpadł na Castiela aż do chwili, kiedy ten prysnął mu sprejem w oczy. — I wtedy się wystraszyłem, to moja wina, gdybym się nie szarpał...

Dean zaraz się do ciebie przeteleportuje i trzasnę w ten pusty łeb. Jaka twoja wina, co miałeś stać, jak kołek i czekać aż skończą zabawę we fryzjera. — po samym tonie głosu, Dean potrafił sobie wyobrazić, jak wściekła w tej chwili była rudowłosa.

— No ...

Nic już niemów jak oczy, ale szczerze. Wiesz, że mnie nie oszukasz.

Chłopak podrapał się po karku, co do tego Charlie miała racje. Nie potrafił jej okłamać. — No, pieką mnie, bardziej lewe, średnio na nie widzę, ale na pewno przejdzie.

Jeżeli nie przejdzie, osobiście dopilnuje, żeby obaj tego pożałowali. —zagroziła.

Przyjaciele rozmawiali około godziny, gdy dziewczyna usłyszała, że Dean ziewa już trzeci raz z rzędu, kazała mu iść spać. Blondyn oczywiście wykręcał się,mówiąc, że mogą jeszcze gadać. Jednak rudowłosa znała przyjaciela na tyle dobrze, że wiedziała, że ten już praktycznie zasypia. I rzeczywiście, chłopaka zasnął, jak tylko odłożył telefon.

***

Dean wybudził się, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Zdezorientowany podniósł się do siadu, by w progu zobaczyć delikatnie uśmiechniętego brata. — Hej Dean,przepraszam, że cię budzę, ale ktoś do ciebie.

— Co,kto? — zapytał, przecierając zaspane i nadal podpuchnięte oczy.

— Nie wiem. Nie znam go, mówi, że ma dla ciebie lekcje, bo nie chce żebyś miał zaległości. — powiedział Sam,wzruszając ramionami.

Dean był szczerze zdziwiony. Wstał złóżka, minął Sama, który poszedł do swojego pokoju i zszedł na dół. To, co tam zobaczył, a raczej kogo zobaczył, sprawiło,że nie mógł ruszyć z miejsca.

Castiel Novak stał do niego tyłem i przyglądał się zdjęciu, na którym Dean jest ze swoją mamą i wspólnie pieką placek wiśniowy. — Co ty tu robisz? —zapytał, zaciskając pięści.

Castiel obrócił się do niego gwałtownie. Jego twarz była pusta, bez żadnych emocji. —Przyniosłem ci zeszyty.

— Tyle to wiem od Sama. - Dean spojrzał na zeszyty, które chciał podać mu Castiel.— Nie chcę ich.

— Jak to nie chcesz? Myślałem, że nie chcesz mieć zaległości. — powiedział, marszcząc brwi i przechylając głowę.Dean uznałby to za urocze, gdyby sytuacja wyglądała inaczej.

—Po pierwsze to zeszyty Kevina, są podpisane. Poza tym zakładam, że nie oddał ci ich dobrowolnie, a po drugie nic od ciebie nigdy nie wezmę. Dlaczego to robisz?

Castiel rzucił zeszyty na stół, stojący w salonie. — Chciałem w ten sposób cię przeprosić.

—Mam ci uwierzyć. — powiedział głosem przepełniony ironią. —No jasne. Łatwiej zrobić coś takiego niż powiedzieć głupie przepraszam. — prychnął.

— Słuchaj Winchester. —Castiel podszedł do niego w efekcie czego, wystraszony Dean cofnął się, a wtedy poczuł ścianę za swoimi plecami. — Nie obchodzi mnie czy mnie lubisz, chciałem tylko cię przeprosić.

—Dlatego zmusiłeś Kevina, żeby ci to dał. Co? Pobiłeś go czy zastraszałeś?! — prawie krzyknął.

Castiel nie wytrzymał,chwycił blondyna za koszulkę i przyparł do ściany. Wtedy też zobaczył, jak bardzo podrażnił mu oczy, z daleka nie wyglądało to dobrze a, co dopiero z bliska. — Radziłbym ci nie podnosić na mnie głosu.

— Dean? — odezwał się głos za nimi. Sammy stał na schodach nie pewny, co ma zrobić. — Wszystko dobrze?

Dean odepchnął od siebie Castiela. — Będzie lepiej, jak już sobie pójdziesz. — warknął.

Brunet spojrzał na niego jeszcze raz i wyszedł, trzaskając drzwiami. Dean zwiesił głowę, czy to się kiedyś skończy?


Dlaczego mnie nienawidzisz? |Destiel| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz