2. Zakład?

528 54 20
                                    

Castiel szedł za dyrektorką w stronę jego nowej klasy. Jakoś nie specjalnie podobało mu się to miejsce, wydawało się nudne, chociaż czego on mógł oczekiwać od zwykłej szkoły. Dyrektorka od kilku minut coś do niego mówiła, ale szczerze to akurat najmniej go obchodziło. W końcu zatrzymała się przed jedną z sal, zapukała i praktycznie od razu weszła do środka a brunet tuż za nią.

Chłopak rozejrzał się po swojej nowej klasie, zauważył swojego kuzyna Baltazara, który miał ten swój typowy uśmieszek. W klasie było kilka ładnych dziewczyn i paru przystojnych chłopaków. Na których Castiel zwrócił szczególną uwagę, może jednak nie będzie tutaj tak źle. Zauważył, że jedna z dziewczyn przygląda mu się. W sumie nie była najbrzydsza, puścił jej oczko na, co ta wyraźnie się zarumieniła.

Po tym, jak dyrektorka go przedstawiła i poprosiła uczniów o miłej przyjęcie nowego kolegi wyszła z sali, życząc wszystkim miłego dnia oraz owocnej nauki.

— Witam w naszej szkole, panie Novak. Proszę zająć sobie miejsce. — odezwał się nauczyciel po czym wrócił do tematu lekcji.

Castiel odnalazł wzrokiem wolne miejsce. Ruszył w kierunku czwartej ławki pod oknem, odsunął sobie krzesło, nawet go nie podnosząc przez co po sali rozniósł się okropny dźwięk.Ciemnoblond włosy chłopak skrzywił się, jednak ani na chwilę nie oderwał wzroku od tablicy. Castiel rozsiadł się wygodnie.

Po upływie zaledwie pięciu minut zaczęło mu się nudzić, spojrzał na kolegę z ławki, który robił bardzo staranne notatki. Brunet szturchnął chłopaka a ten w końcu na niego spojrzał.

—Jestem Castiel. — powiedział szeptem.

—Wiem. — odparł tamten  i wrócił do pisania.

Brunet zmarszczył brwi. — Aty?

Chłopak westchnął, ale odpowiedział. — Dean.

—Panie Winchester, przeszkadzam panu w rozmowie? — zapytał wściekły nauczyciel.

— O-oczywiście, że n-nie-e. — wyjąkał Dean.

— W takim razie zapraszam do tablicy. Rozwiąże nam pan to zadanie. — po klasie rozniósł się szmer, ktoś zabuczał,a jeszcze ktoś inny odchrząknął. Crowley spojrzał na uczniów mrożącym krew w żyłach wzrokiem. Zapadła cisza.

Dean wstał niechętnie z miejsca, wziął markera od profesora i zaczął rozwiązywać zadanie. Raz czy dwa się zawiesił, ale w końcu udało mu się bezbłędnie rozwiązać równanie.

— Dobrze,siadaj.

W tym momencie zadzwonił dzwonek, Dean zacisnął pięści, dlaczego nie mógł zadzwonić trzy minuty wcześniej.Podszedł do swojej ławki, spakował swoje rzeczy i jak najszybciej wyszedł z sali.

Balthazar podszedł do Castiela wraz ze swoją paczką, przywitali go i zaproponowali oprowadzenie po szkole. Gdy przechodzili obok klasy, w której za 20 minut mieli mieć lekcje, Castiel zapytał. — Ten chłopak, Dean?

— Nawet o tym nie myśl, Cassy. — odezwał się Balthazar.

— Po pierwsze niemów tak na mnie, a po drugie czemu?

— Bo to kujon? Słuchaj Cas, jeżeli szukasz największej ofiary losu to spoko, masz. Balthazar chwycił Casa za rękaw i podszedł w stronę Deana. —Hej, Dean!

— Odwal się. — mruknął Winchester, nie dając Baltahazarowi nic powiedzieć.

—Zobacz jaki groźny. Mamusia pewnie jest dumna, a nie czekaj, zapomniałem, że bawi się w królewnę i czeka na swojego księcia.

Tego było za wiele,zielonooki, chwycił za swój plecak, zacisnął pięści i bez słowa ze łzami w oczach rzucił się pędem przez korytarz. Wszystko z daleka widziała Charlie. Przeprosiła Jo i podeszła do grupki chłopaków.

— Jesteś żałosny, wiesz? To był cios poniżej pasa. — powiedziała schylając się po książkę, którą upuścił jej przyjaciel. Zebrała je i pokazując Balthazrowi środkowy palec odeszła.

— Sama jesteś żałosna! —odkrzyknął za nią Balth. — Chodź Cas, pokaże ci najlepsze miejsce w tej szkole.

***

Charlie szukała Deana dosłowne wszędzie. Zostało pięć minut do końca przerwy. Nie ukrywając, strasznie się o niego martwiła, nie mając innego wyboru weszła do męskiej toalety. Zamknęła za sobą drzwi i wytężyła swój słuch.

— Dean! Wiem, że tu jesteś.

Jedna z kabin otworzyła się i rudowłosa mogła zobaczyć swojego przyjaciela z czerwonymi, podpuchniętymi oczami. —Chodź tutaj braciszku. — rozłożyła ramiona, chłopak pociągnął nosem, po czym od razu się przytulił. Jej włosy łaskotały go potwarzy, ale nie przeszkadzało mu to. Teraz zwyczajnie chciał się do kogoś przytulić. — Ja nie rozumiem Charlie. Dlaczego on mnie tak bardzo nie lubi?

— Nie wiem Dean, naprawdę. — pogłaskała go delikatnie po plecach. — Jeżeli chcesz nie musimy wracać na lekcje. — dodała.

— Nie no Charlie, idź. Ja zostanę, nic mi nie będzie.

— Nie zostawię cię. Posiedzimy tutaj razem i pójdziemy na lekcje dopiero, jak poczujesz się lepiej.

Dean w odpowiedzi kiwnął głową, odsunął się od przyjaciółki i usiadł na podłodze. Dziewczyna zrobiła to samo.Przez większość czasu siedzieli w ciszy, którą w pewnym momencie przerwała rudowłosa. — Wiesz, co wszystko fajnie, tylko strasznie tu śmierdzi. — oparła głowę na jego ramieniu i zacisnęła dwa palce na nosie. — Ohyda.

Dean uśmiechnął się, tylko ona potrafiła, taką głupotą poprawić mu humor. — Jakbyś mieszkała z dwoma innymi facetami w domu z jedną łazienką, byłabyś przyzwyczajona.

W tym samym czasie Castiel, Balthazar i kilku innych chłopaków z drużyny stało na tyle szkoły.

—Gdzie jest ta baba? Tak to jest z tymi kobie...

— Radziłabym ci uważać na język, zawsze możesz go stracić. — powiedziała ciemnowłosa dziewczyna. Oczy wszystkich skierowały się na jej osobę. — Uuu, a to kto?

— Castiel. — wyciągnął do niej rękę, którą ta przyjęła, mówiąc. — Meg.

—Dobra przedstawiliście się sobie. Fajnie, masz towar? —niecierpliwie się Balthazar. Znał Meg Masters nie od dziś, wolał przejść do rzeczy, za nim ta zacznie podrywać jego kuzyna.

—Oczywiście, słońce. — uśmiechnęła się i wyciągnęła z plecaka śniadaniówkę, zapchaną skrętami. — Częstujcie się.

Wszyscy zapalili po jednym, dzięki czemu po kilku minutach zaczęło im się robić coraz weselej. Teraz siedzieli na starym stole do tenisa, Meg opierała się o bruneta, a ten trzymał rękę wysoko na jej udzie.

—Ej, mam plan. — odezwał się Balth. — Castiel musi przejść próbę, żeby udowodnić, że jest godzien do nas należeć.

— O no to będzie dobre! —krzyknęła radosna Meg. Strzepnęła dłoń Castiela i zmierzyła go podstępnym wzrokiem. — Tylko to musi być coś mocnego.

—Zniszcz Deana Winchestera. — twarz Balthazara przybrała mroczny wyraz.

Castiel zmarszczył brwi. — Dlaczego tak bardzo go nie lubisz?

— Czy to ważne Cas, przyjmujesz wyzwanie czy pękasz?

— Oczywiście, że przyjmuje. —odparł pewny siebie.

— Ha! To jest mój kuzyn. Moja krew!To, co zapalimy jeszcze po jednym i się zwijamy.

Co myślicie?

Dlaczego mnie nienawidzisz? |Destiel| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz