35. To jest Adam...

262 33 9
                                    

Od obiadu u rodziny Castiela minął dokładnie tydzień, chłopcy widywali się prawie codziennie, czasami wychodzili sami, a czasem z Charlie, która gdy tylko dowiedziała się, że ta dwójka jest razem najpierw dostała napadu radości. Później zaczęła krzyczeć na nich jak mogli powiedzieć jej o tym dopiero po kilku dniach. Dean próbował się jej tłumaczyć, Castiel jedynie stał obok i przyglądał się całej sytuacji. Oczywiście wieść o ich związku rozeszła się po ludziach ze szkoły po mimo strajku. Ktoś widział ich pod domem Deana, ktoś inny w sklepie na zakupach, Castiel czekał tylko na kolejne wiadomości od Balthazara, jednak ten zaskakująco długo milczał.

Dean właśnie robił obiad, kiedy usłyszał, że ktoś przekręca klucz w zamku.

— Nie wierzę! On nie będzie z nami mieszkał chyba cie porąbało! — następnym, co usłyszał był krzyk jego młodszego brata, Sammy'ego.

— Jestem twoim ojcem i to ja o tym decyduje! — krzyczał John, drzwi trzasły, więc Dean postanowił wkroczyć do akcji, wyłączył gaz i wyszedł z kuchni. Wszedł do salonu w którym zastał ojca trzymającego Sama za ramię. — Nie obracają się plecami jak do ciebie mówię. — warknął najstarszy Winchester.

— Co tu się dzieje? O co te krzyki? — zapytał Dean, wycierajac ręce w ścierkę, którą później zawiesił sobie na ramieniu.

Sam wyrwał się ojcu i wskazał na niego palcem. — No dalej, pochwal się, co zrobiłeś!

— Nie będziesz do mnie mówił takim tonem. — zdenerwował się John. — Jestem twoim ojcem, a nie kolegą.

Dean bojąc się tego, co może się stać stanął między ojcem a bratem.

— Czy któryś wyjaśni mi o co chodzi?— zapytał, chcąc w końcu dowiedzieć się czegokolwiek.

John przetarł twarz rękę. — Możemy usiąść i porozmawiać? Tylko dajcie mi moment, zaraz wrócę. — powiedział i nie dając Deanowi, odezwać się słowem wyszedł.

— A ty gdzie? — zapytał brata, który mimo słów ojca, ruszył w stronę swojego pokoju.

— Nie mam zamiaru z nim rozmawiać. Zrozumiesz jak dowiesz się o co chodzi. — warknął i zamknął się w swoim pokoju. Blondyn usiadł na kanapie i czekał na ojca, który kilka minut później wrócił, tyle, że nie sam. Krok za nim do domu wszedł chłopiec, wyglądający na jakieś 5 lat.
— Chodź. — powiedział do chłopca, Deanowi wydawał się on podobny do kogoś, ale w tym momencie nie był pewny do kogo.

Dean wpatrywał się w ojca z nieodgadnionym wyrazem twarzy. — Dean, to jest Adam, będzie z nami mieszkał.

Chłopak w pierwszym momencie, wyglądał jakby nie zrozumiał słów, które wypowiedział ojciec. Dopiero po chwili otrząsnął się i zapytał. — Dlaczego, kim on jest?

Mężczyzna toczył wewnętrzną walkę, nie chciał żeby to wszystko tak się skończyło. Musiał powiedzieć prawdę. — Adam jest twoim bratem. Ja, porozmawiamy o tym później, dobrze?

Dean był w szoku, nie mógł się ruszyć. Nie wiedział jak ma zareagować, jego ojciec miał dziecko z inną kobietą, jego żona była w śpiączce, a on był z inną. Miał milion pytań, ale nie mógł wydusić ani słowa, jak miał zareagować? Chciał krzyczeć, ale coś nie pozwalało mu na to. — Dean? — głos ojca, wyrwał go z rozmyślań.

— Obiad, muszę... dokończyć robić obiad. — obrócił się i wolnym krokiem poszedł do kuchni. Jak robot dokończył przygotowanie posiłku, napisał SMS-a Samowi, że obiad gotowy, wyszedł z kuchni i skierował się do wyjścia.

— Gdzie idziesz? — zapytał John.

— Do Casa, jak coś obiad jest na patelni. — odpowiedział automatycznie, chwycił kurtkę i wybiegł z domu, w czasie drogi wybierając numer do swojego chłopaka. — Potrzebuje cię. — to były pierwsze słowa, które wypowiedział, gdy tylko Novak odebrał telefon.

Krótki rozdzialik bo nie mam na razie weny, ledwie zaczął się rok szkolny, a ja mam już dość i wyczekuje weekendu. Może wtedy dam radę napisać dla was coś lepszego, ponieważ nie jestem zbyt zadowolona z tego rozdziału. Mam nadzieję, że kolejnym wam to wynagrodze. Trzymajcie się. Do następnego.

Baay!

Dlaczego mnie nienawidzisz? |Destiel| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz