19. Tak wyszło...

310 37 7
                                    

— Japierdole

— Wyrażaj się bezczelny gówniarzu. Przepuść mnie, muszę porozmawiać z twoim ojcem. — już miała wpakować się do środka, ale przeszkodziła jej w tym ręką bruneta, którą ten oparł się o framuge. — Zabieraj tą łapę. — fuknęła.

— Ani mi się śni, taty nie ma w domu. A ja cię nie wpuszczę.

— Oho, ale się zrobił z ciebie cwaniaczek, pyskaty jak twoja matka. — powiedziała kobieta. Wiedziała, że jej rodzina unika tematu żony Chucka i dlatego specjalnie o niej wspomniała by zdenerwować nastolatka.

— Masz szczęście, że jesteś kobietą, inaczej już dawno moją pięść wylądowała by na twojej mordzie. A teraz wynoś się stąd! — krzyknął.

Amara nie mogąc dłużej znieść pyskówki Castiela, poprawiła torebkę, która spadła z jej ramienia. — Jeszcze tu wrócę i następnym razem tak szybko nie wyjdę.

Odwróciła się i poszła w tylko sobie znanym kierunku. Castiel z wściekłością zatrzasnął drzwi.

— Czemu krzyczałeś? — zapytała Anna, gdy jej starszy brat wrócił do salonu.

— Przepraszam, poniosło mnie trochę, chodź zaprowadze cię do pokoju i poczytam ci na dobranoc, co ty na to?

— Cassy, ale ty wiesz, że ja już jestem za duża na czytanie na dobranoc? — zaśmiała się dziewczynka.

— Naprawdę? Szkoda, że na czekoladowe ciasteczka nie jesteś za duża. — rodzeństwo zaczęło swoje tradycyjne przepychanki w drodze do pokoju Anny. Żarty z młodszą siostrą poprawiły nieco humor chłopaka, niestety nie na długo. Kiedy znalazł się w swoim pokoju dostał SMS-a od taty.

Tata:
Castiel, wiem, że nie przepadasz za ciotką Amarą, ale przyszła do mnie do pracy i zrobiła mi awanturę. Zawiodłem się na tobie.

Po odczytaniu wiadomości wściekł się jeszcze bardziej. To nieznośne babsko rozpoczęło z nim woję.

***

Następnego dnia Dean obudził się w naprawdę dobrym humorze. Wyrobił się w jakieś 15 minut i nawet zjadł małe śniadanie już o wpół do 8 czekał na Castiela, który miał przyjechać po niego za dziesięć minut. Blondyn wyszedł przed dom i czekał, żeby się nienudzić zaczął przeglądać różne fora internetowe. Kiedy znów spojrzał na zegarek zobaczył, że jest już 7:45. Castiel miał być 5 minut temu, gdzie on się podział? Może miał wypadek, zaspał w jego głowie zaczęły pojawiać się same czarne scenariusze. Postanowił, że poczeka jeszcze pięć minut, a jeżeli niebieskooki się nie pojawi, pójdzie na piechotę, oczywiście spóźni się z dziesięć minut.

Nie mając innego wyboru Dean ruszył prosto do szkoły. Widząc budynek na horyzoncie przyśpieszył nieco, wbiegł do środka, a chwilę później znalazł się pod klasą, w której miał mieć lekcje. Zapukał delikatnie i wszedł do środka, przeprosił za spóźnienie i skierował się na swoje miejsce. Zdziwił się, kiedy zobaczył siedzącego razem z Balthazarem, Castiela. Czyżby ten go okłamał, wykorzystał jego naiwność by znowu się nim zabawić. Tym razem Winchester nie był zły, posmutniał, mimo wszystko postanowił po lekcji podejść do Casa i zapytać, a może coś się stało, przecież nie może go skreślać, prawda?

Dźwięk dzwonka przez wielu nazywany wybawcą, rozniósł się po całej szkole. Dean szybko zaczął pakować swoje rzeczy, niestety przerwała mu to Charlie. — Tłumacz się Winchester, już.

— Charlie, momencik muszę coś załatwić, obiecuje, że wszystko ci wyjaśnie, okey? — nie czekając na jakąkolwiek reakcje ze strony przyjaciółki, wpakował piórnik do plecka i pobiegł w stronę Castiela, który stał oparty o ścianę i rozmawiał o czymś z Meg.

Dean poczekał aż dziewczyna odejdzie i podszedł niepewnie do bruneta. — Em, hej Cas.

— Czego chcesz? — warknął, nawet na niego nie patrząc, zamiast tego wzrok miał utkwiony w telefonie.

— Znaczy ja–a chciałem ty–tylko z–zapytać bo. — odchrząknął by nabrać trochę pewności siebie. — Czekałem miałeś przyjechać, ale nie przyjechałeś.

— Tak wyszło, a teraz daj mi spokój.

— Och, no jasne. — Dean odwrócił się w druga stronę i rękawem swojej bluzy starł łzę, którą Castiel może i by zobaczył, gdyby chociaż na sekundę spojrzał w jego przygaszone oczy.

Dlaczego mnie nienawidzisz? |Destiel| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz