Obiad u Novaków skończył się dopiero wtedy, gdy zaczęło się ściemniać, Castiel postanowił, więc zaprosić Deana na spacer. I takim sposobem chłopcy znaleźli się w starym parku w pobliżu domu bruneta.
- Zdecydowanie za rzadko chodzimy, już rozbolały mnie nogi. - zaśmiał się Dean.
- Zdecydowanie. Po strajkach koniec z jeżdżeniem do szkoły chodzimy na piechotę. - powiedział pełen powagi, Dean zatrzymał się i spojrzał mu prosto w oczy. - Żartujesz sobie ze mnie prawda?
Patrzyli sobie w oczy aż Castiel przeniósł wzrok nad ramię Deana i tępo wpatrywał się w jedno miejsce. - Cas? - odezwał się Winchester, jednak brunet nadal ani drgnął. - Cas? - powtórzył ciszej, bał się odwrócić, ale też nie mógł tak stać i czekać. Nagle Novak wybuchł śmiechem.
- Gdybyś tylko widział swoją minę. - śmiał się dalej, Dean gdy zrozumiał, że Castiel sobie z niego zażartował obrócił się i udał obrażonego. Novak stał w miejscu, dopóki się nie uspokoił, następnie podbiegł do Deana i widząc jego niezbyt zadowoloną minę, zaczął go łaskotać. Skończyło się to tym, że Dean leżał na trawie, a Castiel siedział na nim wciąż go łaskocząc. - Ha ha C-Cas pro-proszę. Prze-przesta-ń ha ha ha. - Castiel złapał go za nadgarstki i położył je tak by głowa Deana była między nimi. Blondyn uspokoił oddech i poczuł się dość niezręcznie, nie mógł się podnieść, ponieważ Cas był silniejszy od niego.
- Już, skonczyłeś. - zapytał.
- Muszę się zastanowić. - udał zamyślonego.
- A mógł byś tak troszkę szybciej. Najlżejszy to ty nie jesteś. - powiedział Dean z chytrym uśmieszkiem.
- Przegiąłeś! - puścił jego nadgarstki i znów zaczął go łaskotać. Dean nie mógł wytrzymać w efekcie czego zaczął się tak rzucać, aż Castiel stracił równowagę i teraz to on leżał na ziemi. Winchester szybko wykorzystał okazję i usiadł na brunecie. - Ha! Wygrałem.
Castiel parsknął. - Niech ci będzie. - znowu patrzyli sobie w oczy. Dean splótł palce obu swoich dłoni z tymi Castiela.
- Pocałujesz mnie w końcu, czy będę musiał czekać aż do rana. - powiedział pewnie Novak.
Dean wyprostował się i puścił Castiela, położył swoje ręce po bokach jego głowy, nachylił się i złożył na jego ustach niepewny pocałunek. Kiedy przerwał i odsunął się Castiel podparł się na łokciach i chwycił za biodra Deana. Ten spojrzał na niego z niedowierzaniem, ale ponownie się pochylił by tym razem nie odsunąć się zbyt szybko.
- Cas, co tak właściwie jest między nami? - zapytał Dean, leżeli obok siebie na trawie i wpatrywali się w gwiazdy, wystające spomiędzy drzew.
- Hmm, sam właściwie nie wiem. Nie do końca wiem, co do ciebie czuje, jesteś dla mnie ważny to na pewno. - próbował mu wyjaśnić.
- A myślisz, że no wiesz... - Dean nie mógł ubrać tego w słowa. Nie potrafi,ł zapytać w prost, Castiel widząc to obrócił głowę w jego stronę, Dean zrobił to samo.
- Czy myślę, że moglibyśmy spróbować, tak na serio? - zapytał, chcąc się upewnić, że właśnie o to mu chodzi. Dean pokiwał głową na potwierdzenie. - A chciałbyś tego? Wiem, że nie jestem idealnym kandydatem na chłopaka ...
- Nikt nie jest idealny, Cas. - przerwał mu. - Wydaje mi się, że tak. Nie, nie wydaje mi się. Ja, jestem pewien, że chciałbym spróbować.
- Och, czyli teraz mogę naprawdę nazywać cię moim chłopakiem? - zapytał uśmiechnięty.
- Możesz, nie musimy udawać. - zieloonooki przytulił się do niego i znów spojrzał w niebo. - Patrz! Spadająca gwiazda. - wskazał ręką na niebo.
- Piękna. Pomyślałeś życzenie?
Dean z uśmiechem odpowiedział. - Oczywiście, że tak, ale nawet nie myśl, że powiem ci jakie.
To tyle na dzisiaj, takie tam na zakończenie wakacji... Tym razem trochę spokojniej, ale tak jak obiecałam niedługo zacznie się dziać w końcu przydało by się jakoś nawiązać do tytułu.
Do następnego.
Baay!
CZYTASZ
Dlaczego mnie nienawidzisz? |Destiel| ZAKOŃCZONE
FanfictionDean mieszka z ojcem i młodszym bratem w Kansas, gdzie chodzi także do szkoły. Jego mama od 10 lat jest w śpiączce i nie wiadomo czy kiedyś się obudzi. Chłopak musi radzić sobie z opieką nad młodszym bratem i wieloma innymi obowiązkami. Co się stan...