Winchester trzęsącymi się rękoma założył kask i patrząc w ziemię, próbował, zapiąć przymocowany do niego pasek. Castiel przywrócił oczami, po czym osobiście zajął się zapięciem. Wsiadł na motor i odpalił silnik. — No dalej!
Dean podszedł do pojazdu i dość ślamazarnie zajął miejsce z brunetem. Nie wiedział, czego ma się złapać, więc chwycił się kawałka metalu wystającego spod siedzenia chłopaka. — Radziłbym ci złapać się mnie. Chyba, że chcesz spaść.
— Chcesz, żebym cię objął? Znaczy no ...
— Tak, cukiereczku. — powiedział Castiel, na którego ustach pojawił się cwany uśmieszek.
— Nie mów tak do mnie! — warknął, oburzony Winchester. — Jedź już, mam cię dość.
Brunet jak na zawołanie nacisnął gaz, maszyna wyrwała do przodu przez co Dean niebezpiecznie się zachwiał. Dlatego szybko złapał chłopaka przed sobą, jednocześnie wtulając głowę w jego plecy. Niebieskooki czując obejmującego go Deana, przyśpieszył jeszcze bardziej.
Gdy dojechali na miejsce, a maszyna zatrzymała się pod domem Winchestera, ten nadal z zamkniętymi oczami, siedział, trzymając się Castiela. — Jesteśmy. — Dean jednak nie ruszył się z miejsca. Chłopka całkowicie się wyłączył. Próbował nie myśleć o tym z jaką prędkością jadą. — Dean!
— C–co? A jesteśmy o–ok. — chłopak o mało się nie wywalając, zsiadł z motocykla i na trzęsących nogach ruszył do domu.
— A ty gdzie?— Castiel chwycił go za ramię i odwrócił w swoją stronę. — Nie zaprosisz mnie do środka?
Dean przełknął ślinę. — Ja, no. — Nagle usłyszał dźwięk, którego nie dało się pomylić z żadnym innym. Po chwili czarny Chevrolet Impala podjechał pod dom, a następnie wysiadł z niego nie kto inny, jak John Winchester.
Castiel uniósł brwi i puścił ramię zielonookiego. Mężczyzna, widząc chłopców od razu ruszył w ich stronę. — Witaj synu.
— Cześć tato. — przywitał się.
— Daliście radę beze mnie? Wystarczyło pieniędzy? — zapytał John, jednocześnie zerkając na towarzysza syna.
— Tak jasne, ale może pogadamy w domu? — Dean, chciał się odwrócić i wejść do budynku, kiedy został ponownie zatrzymany, tyle że tym razem przez ojca.
— Może przedstawisz mi swojego kolegę ?
— Jakiego? — Dean jakby przez chwilę zapomniał o Castielu, który przez cały czas stało dokładnie obok niego. — Em, agh tak, tato to jest Castiel.
Mężczyzna wyciągnął swoja dłoń w stronę bruneta. — John Winchester. — ten w odpowiedzi uścisnął dłoń starszego i powiedział.— Castiel Novak.
— Novak? Czekaj coś mi to mówi? Syn Chucka?
Castiel zmarszczył brwi i przytaknął. Okazało się, że John i Chuck trenowali razem futbol w liceum. A Castiel był do niego niezwykle podobny, John nie od razu zwrócił na to uwagę. Jednak po krótkiej wymianie zdań, nie dało się ukryć, że brunet był synem Chucka. Mężczyzna zaprosił chłopaka do domu, jednak za nim weszli, zapytał. — Dean, dlaczego chodzisz w kasku?
Dean zatrzymał się w połowie kroku.— Em, Castiel mnie podwiózł i zapomniałem zdjąć heh. — zaśmiał się niezręcznie, aby w następnym momencie przypomnieć sobie o włosach. Świetnie, przecież ojciec go zabije. Pomału zdjął kask i podał go Castielowi, który miał ochotę roześmiać się przez reakcje Johna, gdy ten zobaczył różowe włosy syna. — Dean, co ty masz na głowie!
— No bo ja ten, eee zakład z Samem przegrałem?
— Pytasz się mnie czy odpowiadasz? — powiedział zdenerwowany John.
Dean spojrzał na swoje zniszczone buty, które w tym momencie okazały się bardzo ciekawe. — Odpowiadam.
— Wy już nie macie się o ci zakładać, naprawdę?! — krzyknął.
— Nie musisz krzyczeć. — mruknął Dean. Nie chciał dawać Castielowi kolejnego powodu do wyśmiewania się.
— Jak mam nie krzyczeć?! Co? Jak ty wyglądasz? Co sobie ludzie myślą, jak na ciebie patrzą?! — John już nie panował nad sobą, to było dla niego za wiele. Nie chciał by ludzie mówili, że jego syn jest jakimś tam pedałem.
Castiel był w szoku, nie rozumiał z czego ojciec Deana robi taką aferę, przecież to zejdzie za jakiś czas. To tylko włosy. — Przepraszam, nie chce się wtrącać, ale...
— W takim razie się nie wtrącaj. Lepiej będzie jak już wrócisz do domu. Pozdrów ode mnie Chucka. — powiedział i szarpnął Deanem, chłopak potknął się o próg. Na szczęście nie upadł, w ostatniej chwili łapiąc równowagę.
Drzwi trzasnęły. Castiel przez chwilę słyszał jeszcze krzyki Johna. Do momentu, w którym nagle zapanowała cisza.
— Wyjeżdżam na kilka dni, wracam i widzę cię w różowych włosach z obitą mordą. Co myślę w pierwszym momencie, za nim ściągnąłeś ten cholerny kask? Jednak mój syn jest normalny ma kolegów, może się z kimś pobił, ale to normalne w jego wieku. A później widząc te włosy? Mój syn jest pedałem i ktoś go pobił!
Dean nie wytrzymał i pierwszy raz od lat, podniósł głos na ojca. — Od kiedy tak cię interesuje, co ludzie pomyślą?! Może i jestem pedałem! A ty jesteś moim ojcem i nie powinno ci to przeszkadzać!
John nie wytrzymał, uderzył syna prosto w i tak już siny policzek. Chłopak aż się cofnął, zamknął na sekundę oczy, by po chwili je otworzyć, a kiedy to zrobił, łzy zaczęły spływać mu po twarzy. Patrzył na ojca zranionym wzrokiem. To był pierwszy raz, kiedy go uderzył. Wiadomo jak to rodzic krzyczał na niego wiele razy, ale nigdy go nie uderzył.
— Dean? Ja ...
Chłopak zerwał się z miejsca i wybiegł z domu, minął pochodzącego do motocykla Castiela.
— Dean! — krzyknął John, stojący w wejściu. Castiel obrócił się w jego stronę. Mężczyzna przetarł twarz dłonią, chciał pobiec za synem, ale nie potrafił. Wiedział, że zawalił, źle to wszystko rozegrał. Nie powinien był podnosić na niego ręki.
— Przyprowadzę go. — zaproponował Castiel. — Mógłby pan zaopiekować się moim motocyklem. — John kiwnął głową, a brunet pobiegł w stronę, w którą skierował się wcześniej Dean.
CZYTASZ
Dlaczego mnie nienawidzisz? |Destiel| ZAKOŃCZONE
FanficDean mieszka z ojcem i młodszym bratem w Kansas, gdzie chodzi także do szkoły. Jego mama od 10 lat jest w śpiączce i nie wiadomo czy kiedyś się obudzi. Chłopak musi radzić sobie z opieką nad młodszym bratem i wieloma innymi obowiązkami. Co się stan...