9. Pomożesz mi

382 46 37
                                    

Gdy wreszcie przestało padać Castiel, zabrał swój czarny motocykl i wrócił do domu. Oczywiście nie obyło się bez pytań, gdzie był przez tyle czasu. Chłopak jednak nie miał ochoty z nikim rozmawiać i po prostu poszedł do swojego pokoju. Rzucił się na łóżko i po kilku minutach zasnął.

Dean po wyjściu Castiela umył naczynia, ogarnął dom i zrobił lekcje. Wieczór spędził na oglądaniu ulubionego serialu, w takich momentach uświadamiał sobie, jak bardzo samotny był. Oprócz Charlie i Sama nie miał nikogo. Nie mając innego wyboru, ustawił budzik i położył się spać, oczywiście, niedane było mu spać zbyt długo, ponieważ znowu miał ten sam koszmar, który dręczył go praktycznie, co noc. Kiedy spojrzał na zegarek była 4 nad ranem, wstał z łóżka, zabrał pierwszy lepszy T-shirt i poszedł do łazienki. Po zimnym prysznicu zawsze czuł się lepiej, dlatego wrócił do pokoju przebrany i położył się na jeszcze dwie godzinki, które przespał bez większego problemu. O godzinie siódmej, tak jak każdego ranka zadzwonił budzik, zielonooki wykonał swoją poranną rutynę, a gdy był gotów do wyjścia, chwycił jeszcze tylko za klucze i wyszedł na zewnątrz. Zamknął drzwi i usłyszał warkot silnika, obrócił się zdziwiony w stronę Castiela.

— Witaj Dean. — przywitał się, ściągając kask, przez który jego czarne włosy były w większym nieładzie niż zwykle.

— Em, hej? Co tutaj robisz?

— Wsiadaj i bez gadania. — zarządził brunet, rzucając drugi kask w stronę Deana. Chłopak złapał go i z westchnieniem cierpiętnika założył na głowę. — Pomóc ci zapiąć czy tym razem dasz sobie radę?

Dean spojrzał na niego wzrokiem mordercy, zapięcie kliknęło. Zielonooki zajął swoje miejsce, od razu łapiąc się Castiela na, co ten uśmiechnął się pod nosem. Silnik zamruczał i ruszyli w drogę, jak się okazało po chwili nie w tym kierunku, w którym Dean się spodziewał.

— Gdzie ty jedziesz, szkoła jest w innym kierunku! — krzyczał Dean. Brunet w odpowiedzi przyśpieszył, przez co Winchester musiał złapać go mocniej. — Idioto! Chcesz nas zabić. — darł się.

Castiel jednak nic sobie z tego nie robił i jechał dalej przed siebie. Po kilku minutach zatrzymali się przed centrum handlowym. Dean był wściekły. — Co ty sobie wyobrażasz?!

— Aj, nie krzycz już. Małe wagary jeszcze nikomu nie zaszkodziły. — w tym momencie telefon Deana, zadzwonił. Chłopak wyciągnął go z kieszeni, odblokował i zobaczył wiadomość od Charlie. Nie zdążył jej przeczytać, ponieważ niebieskooki wyrwał mu komórkę z ręki. — Ej! Oddawaj.

Castiel uśmiechnął się i schował telefon blondyna do tylnej kieszeni, wiedział, że Dean go nie dotknie. — Dzisiaj spędzasz czas, ze mną. Chodź.

— Co–o? Ja już nic nie rozumiem. To jakiś żart, kolejny plan Balthazara. — starał się wyrwać. — Puść mnie do cholery!

— Nie. — odpowiedział jedynie.

— Co nie? Na które pytanie to niby jest odpowiedź?

— Na wszystkie. A teraz bądź grzeczny i chodź. — Dean opuścił głowę, znów się rumieniąc. Denerwowało go to, że nie wiedział, dlaczego tak reaguje. Może i Castiel był przystojny, ale on go nawet nie lubił.

Weszli do centrum handlowego i wtedy Dean zapytał. — Dlaczego mnie tutaj przywiozłeś?

— Jutro przyjeżdża moja ciotka, której szczerze nienawidzę, ale obiecałem tacie, że będę się zachowywał i kupie specjalnie jakąś koszule, żeby dobrze wyglądać. — wyjaśnił.

— Okay, ale co ja mam do tego?

— Pomożesz mi wybrać koszule. — odpowiedział, jak gdyby nigdy nic.

Dean zatrzymał się i spojrzał na niego, zrezygnowanym wzrokiem. — Serio? — Novak kiwnął tylko głową i wznowił marsz, widząc pierwszy lepszy sklep z ubraniami, weszli do niego. Dean zauważył, że Castiel jest zagubiony, kompletnie nie wiedział, co ma zrobić. Dean rozejrzał się dookoła. W oczy rzuciła mu się błękitna, prosta koszula. Chwycił za wieszak, na którym wisiała i podał go Castielowi. — Weź tą i czekaj. Jeszcze ta. — Podał mu jeszcze szarą z białymi guzikami. — Przymierz.

Castiel wszedł do przymierzalni, a Dean stanął obok. Brunet miał zasłonić zasłonę, ale wpadł na genialny pomysł i wciągnął Winchestera do siebie. — Cass.. Co ty?

— Tak będzie szybciej — i za nim Dean, cokolwiek powiedział, niebieskooki ściągnął skurzaną kurtkę i ciemny T-shirt, Dean przełknął ślinę. Musiał przyznać, że Castiel wyglądał naprawdę dobrze, był lekko umięśniony.

— Teraz ty się gapisz. — odezwał się Novak.

— Wybacz. — powiedział Dean, odwracając wzrok. Castiel widząc reakcje chłopka, przysunął się do niego. Dean podniósł głowę i napotkał piękne niebieskie oczy. Co? Od kiedy on tak myśli o oczach Castiela? Wracając byli naprawdę blisko, Dean chciał cofnąć się, ale jego plecy napotkały ścianę. Novak wyszczerzył i uniósł rękę by pogłaskać go po policzku. Kiedy nagle zatrzymał się i zamiast tego, chwycił niebieską koszulę i przymierzył. Przejrzał się w lusterku. Pasowała i nie wyglądał w niej jak idiota. — Myślę, że jest spoko. Biorę ją i idziemy coś zjeść.

Dean stał w całkowitym osłupieniu, nie wiedział, co się właściwie wokół niego działo i kiedy znalazł się przed fast foodem. — Co chcesz? — zapytał Castiel.

— Nic. — powiedział cicho Dean.

— Ty mnie wczoraj nakarmiłeś, teraz moja kolej. — Brunet nie zwracając uwagi na protesty Winchestera, zamówił dwa burgery. Chłopcy zajęli miejsce przy jednym ze stolików i po jakiś 10 minutach dostali swoje zamówienie. Dean czuł się naprawdę dziwnie. Nie wiedział, co ma myśleć o zachowaniu kolegi, o ile w ogóle mógł go tak nazywać. W połowie swojego burgera miał dość, głupio było mu, nie zjeść całego, ale nie potrafił. Siedział smutny, patrząc się w talerz, Novak, widząc to, przerwał jedzenie i zapytał. — Nie smakuje ci?
Dean spojrzał na niego i nie mogąc się powstrzymać, wybuchnął śmiechem. Castiel patrzył się na niego nic nierozumiejącym wzrokiem, tym samym, którym patrzył na tablice na lekcji matematyki.

Dlaczego mnie nienawidzisz? |Destiel| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz