26. Urodziny

265 33 12
                                    

Dean gwałtownie wybudził się ze snu, spojrzał na zegarek 7:30, zaspał! To niemożliwe, jakim cudem nie słyszał budzika, czemu nikt go nie obudził? A no tak, Sammy spał u kolegi, ponieważ robili jakiś projekt, a John miał na rano do pracy.

Winchester najszybciej jak potrafił ubrał się w pierwsze lepsze ubrania, które wyciągnął z szafy, kiedy nagle usłyszał powiadomienie o przechodzącej wiadomości. Zignorował to i wpakował do plecaka potrzebne rzeczy, zbiegł na dół, minął kuchnie – poradzi sobie bez śniadania i wybiegł na zewnątrz. Zerknął na telefon 7:40 i wiadomość od Casa.

Od Cas:

Hej, dzisiaj nie mogę po ciebie zajechać, mam ważną sprawę do załatwienia, do zobaczenia w szkole.

Dean westchnął po przeczytaniu wiadomości, zapowiada się okropny dzień. Założył plecak i ruszył przed siebie, jednak zatrzymał się po 5 minutach, czy zamknął drzwi? — No kurwa. — przeklnął pod nosem, porządnie wkurzony i nie mając innego wyboru zawrócił. Oczywiście drzwi były zamknięte i wracał się na darmo, gdyby nie to, że jego rower od dwóch lat stoi zepsuty w garażu to by się tym tak nie martwił. Chociaż teraz było mu już wszystko jedno, wiedział, że i tak się spóźni.

Dean wszedł do szkoły nie dość, że spóźniony to jeszcze przemoczony, nawet matka natura nie stała po jego stronie. Było 20 minut po lekcji, nawet już nie miał po, co tam iść i tak nie dostałby ani obecności ani spóźnienia. – nie ma to jak w dzień urodzin mieć pecha od samego rana.

W tym samym czasie Charlie dostała papierową kulką w głowę. Obejrzała się po klasie i widząc uśmiechnietego sztucznie Novaka, pokręciła głową i podniosła kulkę, na której było napisane.

Czemu go jeszcze nie ma?

Dziewczyna siedziała przy oknie, więc widziała jak Dean kilka minut temu wszedł do szkoły. Odpisała:

Nie dawno wszedł do szkoły jest tak spóźniony, że Rowena nie da mu obecności, pewnie pojawi się na następnej lekcji, realizuj nasz plan.

Spojrzała na nauczycielkę, pisząca na tablicy i szybko odrzuciła kartkę, modląc się w duchu by ta kobieta, która widzi wszystko nie zauważyła ich drobnej wymiany kawałkiem papieru.

Pierwsza lekcja okropnie się dłużyła, ale w końcu zadzwonił dzwonek, uczniowie zerwali się ze swoich miejsc najszybciej jak mogli. Castiel i Charlie szli spokojnie korytarzem, niebieskooki kątem oka zobaczył Deana i wplatając w ich rozmowę słowo "wiewiórka" dał znać rudowłosej, że właśnie minęli Deana. Winchester zdzwił się, kiedy ta dwójka minęła go bez słowa. — Hej! — krzyknął i podbiegł do nich. — Charls! Cas!

Dopiero wtedy zwrócili na niego uwagę. — O hej, niezauważyliśy cię. — zaśmiała się Charlie.

— No, właśnie opowiadałem jej jak mój tata zgubił kluczyki i musiałem go zawieźć do pracy.

— A o–okay. — odpowiedział Dean, cały się telepiąc, jego ubrania całkowicie przemokły i zrobiło mu się strasznie zimno.

— O rany! Ściągaj to!

— To n–nic nie–e d–da. — wybełkotał.

— Chodź za mną. — powiedział Castiel.

Dean spojrzał niepewnie na Charlie, która jedynie wzruszyła ramionami i powiedziała, że będzie pod klasą. Chłopcy poszli tylko w znanym Novakowi kierunku, albo jak się później okazało do toalety.

— Ściagaj tą koszulę.

— C–co? — wyjąkał Dean, ale widząc nalegajacy wzrok bruneta, odwrócił się do niego plecami i zaczął ściągać mokre ubranie. Kiedy po jego skórze przeszedł zimny dreszcz, poczuł na ramionach ciepły materiał. Odwrócił się i wtedy dopiero zrozumiał, że Castiel oddał mu swoją bluzę samemu pozostając w zwykłej koszulce. — Cieplej?

— Tak, dziękuje Cas. — uśmiechnął się i obaj poszli na lekcje, która zaraz powinna się zacząć.

***

Kiedy nareszcie skończyła się 8 lekcja wszyscy mogli wrócić do domu i zacząć długo wyczekiwany weekend.

Castiel, Dean i Charlie stali przy motorze bruneta, który pokazywał dziewczynie coś na telefonie.  Dean czuł się dziwnie ignorowany przez większość dnia, zasmuciło go też to, że Charlie zachowywała się tak jakby zapomniała o jego urodzinach i to nie tak, że zależało mu na jakimś prezencie. Chciał w tym dniu usłyszeć życzenia chociaż od najlepszej przyjaciółki, chciał wiedzieć, że ma kogoś więcej nie tylko brata i ojca. Castiela mógł zrozumieć, a nawet był pewien, że chłopak nie ma pojęcia o jego urodzinach i oczywiście nie miał mu tego za złe. Ale było mu przykro z powodu Charlie.

— Dobra chłopaki ja będę lecieć, muszę jeszcze zrobić po drodze zakupy. — przytuliła ich po kolei i poszła w swoją stronę.

Castiel spojrzał na Deana, wsiadł na motocykl i powiedział. — Sorry, też muszę spadać, jak zawiozłem tatę do pracy, tak teraz muszę odebrać siostrę ze szkoły bo on musi zostać dłużej w pracy.

— Oh, tak jasne nie ma problemu to pa. — pożegnał się i wolnym krokiem szedł w stronę swojego domu. Będąc w połowie drogi założył kaptur od bluzy Casa i zaciągnął się jej zapachem. Musiał przyznać, że pachniała ona naprawdę ładnie, zupełnie tak jak brunet. Dean uśmiechnął delikatnie pierwszy raz tego dnia, może nie był on aż tak zły, nawet zaczęło się przejaśniać.

Tak jak obiecałam maraton na dwa tys. wyświetleń. Zaczynamy od teraz, miałam wstawić ten rozdział po północy, ale zasypiam. Jutro kilka rozdziałów pojutrze wybiore inną książkę i też wystawie kilka rozdziałów. Tak więc do jutra!

Maraton, czas start!

Dlaczego mnie nienawidzisz? |Destiel| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz