36. Czekaj, co?

264 33 14
                                    

Cas i Dean siedzieli na kocu w parku w pobliżu domu Novaka, było to takie ich miejsce. Dean siedział ze skrzyżowanymi nogami i wpatrywał się w paproch leżący na kocu w kratę.

— I dowiedzieliście się o tym dopiero teraz? — zapytał Castiel, nie znał zbyt dobrze Johna Winchestera, ale wiele słyszał o nim z opowieści swojego ojca i nigdy nie posądziłby go o nic takiego.

- Tak, Cas. Proszę nie zadawaj głupich pytań, gdybym wiedział wcześniej, to nie siedziałbym tu teraz z tobą. — warknął podirytowany.

Castiel chwycił go za rękę. — Rozumiem, że jesteś rozdarty, ale nie jestem zbyt dobry w takich rzeczach, przepraszam.

— Nie, to ja przepraszam. — westchnął. — Dziękuje, że zerwałeś się dla mnie z domu.

— Siedzenie tam to katorga, więc nie dziękuj. Wole być tutaj z tobą i wiesz tak sobie myślę, wracając do tematu. Powinieneś dać Adamowi szansę, to tylko dzieciak nie jest niczemu winien, a z ojcem powinieneś porozmawiać na spokojnie.

Dean zastanowił się chwilę nad słowami bruneta, może i miał rację. Takie wyjście byłoby chyba najrozsądniejsze, jak wróci do domu pogada też z Sammy'm.

***

Castiel wrócił do domu po dwóch godzinach, cały ten czas spędził z Deanem w parku. Współczuł Winchesterowi na jego miejscu, sam nie wiedziałby, co zrobić, ale cieszył się, że ich rozmowa trochę pomogła chłopakowi. Wrzucił koc do prania i wyciągnął z kieszeni telefon, który dał o sobie znać.

Balthazar:
Teraz już mi się chyba nie dziwisz, co?

Novak przeczytał wiadomość od Balthazara i zmarszył brwi, nie miał pojęcia o co chodzi, ale miał już wszystkiego dosyć, dlatego zapytał czy ma czas się spotkać. Według Castiela była to okazja by w końcu dowiedzieć się o co w tym wszystkim chodzi. Po krótkiej wymianie zdań ustalili, że spotkają się na placu obok szkoły za 20 minut.

Castiel ściągnął kask i odłożył go na motocykl, już z daleka zobaczył postać swojego kuzyna na ławce, siedział przygarbiony i wpatrzony w ekran swojego telefonu. — Siema. — przywitał się.

— O jesteś. Wow nie spóźniłeś się, gratulacje. — burknął Balthazar, widać było, że nie był w zbyt dobrym humorze. Castiel postanowił od razu przejść do rzeczy by nie przeciągać tego, co nieuniknione.

— Dobra, słuchaj Balth. Nadal nie wiem, co masz do Winchestera i byłbym wdzięczny gdybyś mi w końcu powiedział, o co chodzi? Bo już naprawdę mam dosyć tej całej zabawy w kotka i myszkę.

Blondyn wyprostował się, schował telefon do kieszeni i po chwili milczenia jakby zastanawiał się od czego zacząć, odezwał się. — Pamiętasz jak moi rodzice się pokłócili, jak tata oskarżył moją mamę o zdradę?

Castiel niepewnie kiwnął głową, dając kuzynowi sygnał by kontynuował. — Okazało się, że miał rację, 5 lata temu mama zdradziła tate z Johnem Winchesteram, a mój brat okazał się jego synem.

— Czekaj co? — prawie krzyknął, Adam, ten chłopiec, którego dzisiaj przyprowadził ojciec Deana. Był tym samym chłopcem z którym grali w piłkę na podwórku.

— Dokładnie. Teraz juz rozumiem, dlaczego Adam ani trochę nie jest podobny do taty, teraz widzę, że bardziej niż do mnie podobny jest do Winchestera, a tym samym do Deana. — imię kolegi z klasy, ledwo dał radę wymówić.

— Chwila, bo czegoś tu nie rozumiem. Dobra ojciec Deana, przyczynił się do rozbicia twojej rodziny, ale co do tego ma Dean? Przecież to nie jest jego wina.

Balthazar uśmiechnął się w dziwny sposób, Castiel nie wiedział, jak ma to interpretować. — I co z tego? Wiesz, długo myślałem nad tym wszystkim, mama przyznała, że wpadła z Johnem i chciała zerwać z nim kontakt. Przyznała to wczoraj, po tym jak tato przyniósł jej wyniki badań na ojcostwo, które jasno wskazywały, że nie jest ojcem Adama. Przyznała się po 5 latach, rozumiesz to? Bo ja do tej pory nie potrafię. — w jego oczach pojawiło się coś na kształt obłędu.

— Balth, ale co do tego ma Dean, dlaczego chcesz go zniszczyć. On nie jest swoim ojcem.

— Może i nie jest, ale jest dla niego ważny. Jak się patrzy na zdjęcia to widać który z synów Johna jest bardziej podobny do jego zmarłej, teraz już żony. Chce go zniszczyć, żeby jego ojciec cierpiał, a to jest jedyny sposób. — spojrzenie, miał puste, jednak gdzieś tam było widać w nim pragnienie zemsty.

Castiel nie wytrzymał i uderzył go w twarz. — Pojebało cię! — krzyknął Balthazar jakby ktoś wybudził go z transu.

— Mnie? Chyba ciebie. Balth, to nie jest sposób, wina zawsze jest po dwóch stronach, nie tylko po stronie ojca Deana. A tym bardziej nie ma w tym wszystkim winy Deana. — próbował mu wytłumaczyć.

— Ale nie rozumiesz! Nie obchodzi mnie Dean, chce tylko, żeby John stracił kogoś, kto jest dla niego ważny, tak jak ja straciłem rodzinę! Chyba, chyba, że ty naprawdę coś do niego czujesz? — Balthazar zapytał o coś, czego miał nadzieję, że nie będzie musiał mówić. — Castiel?

— Dobra! — teraz to Novak krzyknął. — Czuje coś do niego, bo jest wspaniały, miły, uroczy, niewinny jest taki inny niż wszyscy. Nie wiem czy go kocham, ale na pewno nie jest mi obojętny i nie mam zamiaru dłużej brać udziału w tym wszystkim. Jesteś nienormalny, przemyśl sobie to wszystko, a na razie daj mi spokój. Mam dość wracam do domu. — wstał z ławki i szybkim tempem, podszedł do motocyklu. Założył kask i po chwili zostało po nim trochę dymu, unoszącego się nad ścieżką z piasku. Balthazar siedział na ławce samotnie, wpatrywał się w huśtawke przed sobą, na której jeszcze miesiąc temu huśtał Adama. Wiedział, że na Castiela liczyć już nie mógł, ale miał plan, wystarczyło go tylko trochę zmienić.

Ktoś się spodziewał czegoś takiego? Co myślicie? Czekam na jakieś teorie, do następnego.

Baay!

Dlaczego mnie nienawidzisz? |Destiel| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz