44. Oni nie muszą mieć racji

259 37 20
                                    

Winchester chwycił chłopca za bluzę i przyciągnął do siebie. — Już dobrze. Zaraz cię wyciągne. — mówił starając się utrzymać wystraszonego Adama, który dopiero teraz odrobinę się uspokoił. Dean podpłynął z nim pod pomost, na którym odziwo klęczał Castiel. Brunet wyciągnął w ich stronę ręce. Dean bez zastanowienia podał mu Adama, Novak wciągnął chłopca na drewniane deski, a następnie podał rękę Winchesterowi. Dean zawahał się na chwile, ale w końcu podał mu dłoń. Z pomocą Castiela stanął na nogach. Następnie kucnął przed Adamem i zapytał go czy wszystko jest dobrze, chłopiec w odpowiedzi jedynie kiwnął głową. Obaj telepali się z zimna, wiatr nie pomagał.

— Chodź. — Dean chwycił Adama za rączkę i poszedł z nim do Impali, wyciągnął z bagażnika koc, pomógł chłopcu ściągnąć przemoczone ubrania i opatulił go puchatym kocem.

Castiel stał oparty o maskę Chevroleta i przyglądał się Denowi, który ściągnął swoją kurtkę, ale nadal pozostał w reszcie swoich ubrań. — Włącze ci jeszcze ogrzewanie. — mruknął Winchester, bardziej do siebie niż do młodszego.

— Też powinieneś się ogrzać. — powiedział Castiel, całe ciało blondyna drżało z zimna, mimo to on skupił się całkowicie na Adamie.

— O–ogrzeje si–się w do–o–mu. Dzię–kuje, że po–omogłeś. — Dean nie mógł nawet, spojrzeć na Castiela. Po tym jak zobaczył go całujacego Masters, wiedział, że już nawet nie ma po co walczyć. To był koniec.

— Dean, możemy już jechać? — zapytał, cichutko Adam spod koca.

— Taa–k. — wsiadł do samochodu i jak najszybciej odjechał. Castiel patrzył jak Impala znika z jego pola widzenia. Spojrzał na Meg, która przez cały czas stała niewzruszona przy jego motocyklu. Podszedł do niej nie do końca wiedząc, co teraz ma zrobić. Może i był wściekły na Deana, ale w tym momencie miał wrażenie, że jego serce zaraz wyskoczy mu z piersi. Cholernie się wystraszył, nawet nie wiedział w którym momencie znalazł się na tym pomoście.

— Jedziemy? Jakoś odechciało mi się tu siedzieć. — powiedziała i założyła jeden z dwóch kasków.

Dean wracając do domu wiedział, że ma przerąbane, miał tylko nadzieje, że jego ojciec, jeszcze nie wrócił. Niestety, kiedy tylko wszedł do domu z Adamem owiniętym w koc, John wyszedł z kuchni.

— Co się stało? — zapytał.

— Latawiec wpadł mi do jeziora, chciałem go wyciągnąć i wpadlem do wody, a Dean mnie uratował. — zaczął opowiadać Adam, nie zdając sobie sprawy, że w ten sposób może jedynie zaszkodzić Deanowi.

— Obaj idźcie się wysuszyć i przebrać. Zrobię wam herbaty. — powiedział zbyt spokojnie jak na sobie. Dean już chciał odetchnąć z ulgą, ale wtedy John złapał go za ramię. — A z tobą porozmawiał później.

***

Wieczorem, kiedy Adam zmęczony poszedł spać i John wyszedł z jego pokoju. Dean wiedział, że zaraz zacznie się awantura, usłyszał pukanie do drzwi i wstał ze swojego miejasca by je otworzyć.

— Do garażu. — powiedział John oschłym tonem. Dean stał przez chwi6le nie mogąc się ruszyć z miejsca, dlaczego ojciec kazał mu iść do garażu? — Ogłuchłeś? Już! — krzyknął.

Dean zerwał się ze swojego miejsca i ruszył za ojcem. Weszli do garażu, w którym stała Impala, John wyciągnął z kieszeni kluczyki i powiedział. — Z tym możesz się na razie pożegnać, to po pierwsze a po drugie. Jak mogłeś spuścić Adama z oczu, przecież to dzieciak, miałeś go pilnować. Pamiętasz jak, kiedyś miałeś opiekować się Sammy'm i zostawiłeś go bez opieki. Co mi wtedy obiecałeś?

— Że będę odpowiedzialnym starszym bratem. — powiedział Dean, wpatrujac się w swoje kapcie.

— A co zrobiłeś dzisiaj? Zawiodłeś moje zaufanie, czy zdajesz sobie sprawę, co mogło się wydarzyć?

Dean nie mógł dłużej tego słuchać. — Wiem, co mogło się stać i żałuje. — przerwał ojcu. —Byłem nie odpowiedzialny, ale ja też mam swoje problemy. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, co dzieje się w moim życiu. Zawsze tylko jest opiekuj się Sammy'm, a teraz, kiedy on wydoroślał i potrafi się sobą zająć, całymi dniami, nie ma go w domu. Ty przyprowadzasz do domu Adama, myślisz, że ja nie mam innych rzeczy na głowie! Mam swoje życie, mam dość tego, że odwalam za ciebie całą robotę. Nie wiem, jak mama mogła z tobą wytrzymać, co ona w tobie widziała. — w tym momencie John złapał Deana za koszulkę i szarpnął go w swoją stronę.

— Coś ty powiedział? — warknął wściekle John.

— To, co słyszysz. Nie zasłużyłeś na mamę, może ona tez miała ciebie dość i — John nie mógł dłużej tego słuchać i uderzył Deana, najpierw jeden raz, później następny i kolejny. Chłopak upadł na ziemie, a jego ojciec po prostu wyszedł. Zostawił go samego z zakrwawioną twarzą, obolałym i posiniaczonym ciałem.

Castiel siedział ze swoją młodszą siostrą w jej pokoju. Dziewczynka półleżała oparta o ramie starszego brata. — Cassy? Czemu jesteś ostatnio taki smutny? — zapytała.

Brunet spojrzał na nią i delikatnie się uśmiechnął. — Nie jestem smutny. — wtedy dziewczynka podciągnęła się na rękach i uniosła brwi.

— Mnie nie okłamiesz. Może inni w tym domu tego nie widzą, ale ja tak i nie podoba mi się to. Chce znowu widzieć mojego szczęśliwego braciszka, który kupuje mi czekoladowe ciasteczka i opowiada bajki na dobranoc.

Castiel przytulił siostrę, która oczywiście odwzajemniała uścisk. — Czy Dean cię skrzywdził? — zapytała, nadal będąc w jego ramionach.

Chłopak odsunął ją od siebie i spuścił głowę. — Braciszku, Cassy. Wiem, że jestem od ciebie młodsza, ale uwierz, że nie jestem taka głupia.

— Nigdy tak nie powiedziałem. — Anna spojrzała na niego niezbyt przekonana. — No dobra, może kilka razy... On zrobił coś czego nigdy bym się po nim nie spodziewał. Wszyscy mówią tylko o tym, a on zachowuje się jakby to on był ofiarą.

Dziewczynka poprawiła się na swoim miejscu i zapytał. — A dałeś mu to wyjaśnić? Wytłumaczyć? Wiesz to, że wszyscy o tym mówią, to nie znaczy, że oni mają racje, może jest coś o czym nie wiesz. Ciocia Amara, zawsze mówi, że nasza mama jest zła, bo nas zostawiła. Tylko, że nikt nie dał jej szansy wytłumaczyć.

Castiel spojrzał zdumiony na swoją siostrę, czasami nie mógł uwierzyć w to, że ona ma tylko dziesięć lat. Tutaj miała rację, ich mama odeszła, popełniał samobójstwo. Nie radziła sobie z tym, co się działo. Nikt jej nie słuchał, aż nie wytrzymała i postanowiła odejść, na zawsze.

No powiem wam, że w tych ostatnich rozdziałach będzie się działo.

Do następnego.

Baay!

Dlaczego mnie nienawidzisz? |Destiel| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz