41. Plan

214 32 13
                                    

Dean na imprezie był prawdopodobnie jedyną nie pijącą osobą, nawet Charlie się przełamała i od kilku minut tańczyła z Meg, co nie podobało się Deanowi. Martwił się o przyjaciółkę, ponieważ wiedział, że Masters, kiedyś podobała się rudowłosej.
Castiel opadł ciężko na czerwoną kanapę i objął Deana ramieniem. Tym razem to Novak, pozwolił sobie zaszaleć. — Kochanie ty moje, skarbeńku, zatańcz ze mną.

Dean spojrzał na niego ze zrezygnowaniem. — Tańczyliśmy kilka minut temu, odpoczywam.

Novak wcisnął swoja twarz w zagłębienie szyi Deana i wymruczał. — To odpocznę z tobą, a później pojdziemy tańczyć.

Winchester miał naprawdę dość jak dla niego było tu zbyt tłoczno, miał wrażenie, że zleciała się tu cała szkoła. W dodatku muzyka dudniła na każdym piętrze domu. Nawet w łazience nie mógł liczyć na chwilę spokoju, ponieważ po jakiejś minucie, ktoś zaczął się dobijać. Najchętniej wróciłby już do domu, ale wiedział, że obiecał Castielowi, że zostaną jak długo brunet tylko będzie chciał. — Cas, może wrócimy już do domu? — zapytał z nadzieją.

— Po co? Zawsze możemy znaleźć sobie jakiś wolny pokój. — powiedział i zaczął całować go po szyi.

Dean przewrócił oczami. — Jasne. — mruknął. — Dobra chodź, potańczymy, zanim zaczniesz mnie rozbierać przy wszystkich.

Winchester wstał i wyciągnął rękę w stronę Novaka, Castiel chwycił dłoń chłopaka i podniósł się z kanapy, oczywiście musiał mocno chwycić go w pasie. —Na środku parkietu też mogę to zrobić.

Dean wyplątał się z jego uścisku i złapał go za nadgarstek. Poprowadził bruneta na środek salonu i zaczęli tańczyć. Jednak Castiel nie potrafił trzymać rąk przy sobie, a Dean musiał, co chwile go upominać. W końcu po kolejnych czterech piosenkach blondyn ewakuował się twierdząc, że musi do toalety. Tak naprawdę poszedł do kuchni, w której nie było nikogo oprócz jakiegoś ciemnowłosego chłopaka o złotych oczach. Wyciągnął sobie szklankę z szafki i nalał wody. Chłopak podszedł do niego i powiedział. — Alistair jestem.

— Dean. — przedstawił się nieśmiało blondyn.

Chłopak uśmiechnął się do niego i podszedł bliżej, opierając się o kuchenny blat. — Dawno nie widziałem, żeby ktoś na imprezie nie wypił chociaż ani jednego drinka.

— Och, jestem na antybiotykach. Lekarz mi zabronił...— skłamał, co nie umknęło Alistairowi.

— Okay. A co ty na to, żebym zrobił ci drinka bez alkoholowego. Dorabiam sobie czasem w takiej jednej knajpce, ocenisz moje zdolności. — zaproponował. Musiał trzymać się planu, który uzgodnili wcześniej.

Winchester nie był do tego przekonany, ale nie chciał być także nie miły dla nowo poznanego. Dlatego zgodził się i obserwował poczynania starszego. Alistair wymieszał ze sobą, kilka soków i na koniec wrzucił do szklanki kapsułkę, która wywołała mnóstwo pijany, po której opadnięciu unosił się jedynie delikatny dym. — To tak dla efektu. — zapewnił i podał Deanowi szklankę.

Winchester obejrzał drinka z każdej strony i zamieszał ciecz znajdująca się w środku.

— Spokojnie, nie otruje cię. — ciemnowłosy parsknał śmiechem. 

Dean wziął małego łyka i uśmiechnął się. — Wow to naprawdę jest niezłe. — po czym napił się więcej.

— Dzięki. — w oczach Alistaira pojawiło się coś dziwnego, coś czego Dean nie zauważył skupiony na dwukolorowym napoju.

Nagle do pomieszczenia wpadł Castiel. — Dean, co tu robisz? — zapytał, patrząc na Alistaira podejrzliwie.

— Przyszedłem napić się wody. — powiedział. Na, co Castiel spojrzał na drinka w jego prawej ręce. — A to, bezalkoholowy.

Novakowi mimo wszystko nie podobało się to jak blisko jego chłopaka stał złotooki, więc wszedł miedzy nich i przyciągnął do siebie Dean. — Nie znikaj mi tak więcej.

— To może ja was zostawię. — Alistair, chciał opuścić kuchnie, ale zgodnie z planem w tym momencie do pomieszczenia wszedł Balthazar.

— Czekaj Ali. Cas, jesteśmy kuzynami i nie chciałbym, żeby były między nami jakieś spiny, może zapalimy tak na zgodę. — zaproponował.

Castiel spojrzał na Balthazara, a później na Deana. — Dobra, ale najpierw przeproś Deana.

Balthazar spodziewał się tego, podszedł krok bliżej i wyciągnął rękę do Winchestera. — Sorry za te wszystkie akcje, Cas ma racje to, co zrobił twój ojciec nie jest twoją winą. Zachowałem się jak dupek, kiedyś się kumplowaliśmy, myślę, że znowu może tak być. — te ostatnie słowa ledwo przeszły mu przez gardło, ale dał radę. Poczuł tylko klepniecie Alistaira w ramię, co oznaczało dobrą robotę.

Dean nie wiedział, czy może przyjąć te przeprosiny. Nie chciał, jednak zmarnować okazji, przecież w końcu przyszedł tu z nadzieją, że coś się zmieni. — No dobra. — uścisneli sobie z Balthazarem ręce.

— No to sztama. — zaśmiał się Alistair i wyciągnął z kieszeni paczkę fajek, oczywiście nie było tam zwykłych papierosów. Dean odmówił, Balthazar, normalnie w tym momencie nazwałby go ciotą, ale nie mógł tego zrobić ze względu na ich plan.

***

Godzinę później Castiel rozkręcił się na dobre razem z Balthazarem. Wygłupiali się na parkiecie i robili zakłady kto wypije więcej shotów, Dean już nawet nie miał ochoty biegać za nimi i pilnować Novaka. To nie miało sensu, chciał iść gdzieś usiąść, ale wtedy zakręciło mu się w głowie. Poczuł pieczenie w gardle i pobiegł do kuchni w której napił się wody prosto z kranu. Zaczął kaszleć, obraz rozmazywał mu się coraz bardziej. Wtedy usłyszał obok znajomy głos. — Hej, wszystko ok?

— Alistair? — zapytał Dean. Próbował zrobić krok, ale nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Gdyby złotooki nie złapał go w porę, wylądowałby twarzą na kuchennych kafelkach.

— Chodź, zaprowadze cię do jakiegoś spokojniejszego miejsca. — Dean pokiwał tylko głową i chwycił się Alistaira. Chłopak pomagał mu wchodzić po schodach, kiedy Dean zapytał. — Twoje oczy naprawdę są złote? Czy ze mną już jest aż tak źle?

— Spokojnie, to soczewki. — zaśmiał się i poprowadził go do jednego z gościnnych pokoi w domu państwa Masters. — Usiądź. — gdy tylko Dean usiadł na łóżku, przechylił się w bok bezwładnie. Jego powieki robiły się coraz cięższe, nie mógł nic na to poradzić. Nie miał nawet siły poruszyć palcem, po chwili całkowicie odpłynął.

Alistair usiadł obok niego i chwycił go za brodę, upewnił się, że Winchester jest nieprzytomny. Do pokoju wbiegła zdyszana Meg, uniosła rękę z aparatem w dłoni i uśmiechnięła się. — Gotowy?

— Gotowy. — odpowiedział złotooki i zaczął rozpinać guziki bordowej koszuli Deana, w tym czasie Masters zamknęła drzwi, by nikt im nie przerwał. Balthazar w końcu miał dostać tę swoją zemstę.

Eee to ja pójdę się gdzieś schować czy coś. Do następnego?

Baay!

Ps. Jeżeli znajdziecie jakieś błędy dajcie znać, moja autokorekta lubi robić mi psikusy ;D

Dlaczego mnie nienawidzisz? |Destiel| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz