8. Sam jesteś patyk

382 48 10
                                    

Dean biegł przed siebie, słyszał za plecami wołanie Castiela, jego oddech był coraz cięższy, ale nie mógł się zatrzymać. Łzy skapywały mu na policzki, obraz się zamazywał. Mimo to biegł dalej, w końcu znał tę drogę tak dobrze, że trafiłby tam nawet z zamkniętymi oczami.

Kiedy znalazł się przed małym zniszczonym domkiem, podparł się na kolanach i wziął głęboki oddech.

— Dean, do jasnej cholery!

Usłyszał znowu, mimo to nawet nie spojrzał w stronę nadal biegnącego bruneta. Podszedł do drewnianej furtki, pchnął ją delikatnie, dzięki czemu ta się otworzyła. Chłopak wszedł do zrujnowanego budynku, przechodził przez kolejne pomieszczenia, aż dotarł do tego odpowiedniego. Usiadł na drewnianej, skrzypiącej na każdym kroku podłodze i oparł się o ścianę. Zamknął oczy, starając się uspokoić.

— Dean! — krzyknął Castiel, przekraczając próg, zdewastowanego domku.

Brunet zacisnął pięści i zaczął szukać zielonookiego, po kilku minutach zobaczył chłopaka siedzącego na ziemi z zamkniętymi oczami. Stanął nad nim, z założonymi rękoma. — Nie mogłeś się zatrzymać?

— Nie. — odpowiedział, nadal mając zamknięte oczy.

Castiel spojrzał na niego niedowierzająco, po czym zajął miejsce koło Deana. — Dlaczego przybiegłeś akurat tu?

— Czy to ważne? — odpowiedział pytaniem na pytanie Dean.

— Czy chociaż raz mógłbyś odpowiedzieć mi normalnie. — powiedział zdenerwowany Castiel.

— Czuje się tu bezpiecznie. — dopiero teraz Dean otworzył oczy i uśmiechnął się delikatnie.

Castiel spojrzał na niego zdziwiony. — To ruina może się w każdej chwili zawalić, jak możesz się tu czuć bezpiecznie? — zapytał, oczekując jakiejś ciekawej odpowiedzi, a może i niesamowitej historii związanej z tym domem.

Dean zamiast tego, jedynie wzruszył ramionami. Castiel rozważał pociągnięcie tematu, ale coś kazało mu odpuścić. Chłopcy siedzieli tam w ciszy z pół godziny. W końcu Dean podniósł się z miejsca. — Idę do domu.

Castiel spojrzał na niego niedowierzająco, kolejny raz tego dnia. Nic już nie rozumiał. Wstał jednak i wyszedł z ruiny za Deanem. Szli w ciszy, Dean patrzył przed siebie, a Castiel zerkał na niego, co jakiś czas. Dopiero teraz zwrócił uwagę nie tylko na zielone oczy chłopaka, ale także na jego piegi, które rozsypane były pod oczami i na nosie. Miał ochotę zrobić coś tak banalnego jak policzenie ich, ale szybko wybił ten pomysł z głowy.

Nagle zrobiło się ciemniej, czarne chmury zakryły wcześniej niebieskie niebo. Chłopcy przyśpieszyli marsz. Gdy tylko znaleźli się pod domem Winchestera, zerwał się wiatr, a zaraz po nim się rozpadało. Zapowiadała się niezła ulewa. Novak rozejrzał się za swoim motocyklem, jednak nie zobaczył go na podjeździe. Dean otworzył drzwi i zatrzymał się w progu, by następnie odwrócić się w stronę bruneta. — Wejdź. Nie będziesz wracał w deszczu. — Może i nie lubił Novaka, ale nie chciał mieć go na sumieniu, jeśli się przeziębi.

Castiel kiwnął głową i wszedł do domu Winchestera. Dean ściągnął znoszone trampki i rzucił je gdzieś w kąt. — Jestem! — krzyknął, ale odpowiedziała mu jedynie cisza. — Co jest? — mruknął do siebie i poszedł do kuchni, w której także nikogo nie było. Tylko na stole leżała pamięta kartka, chłopak wziął ją do ręki.

Dean, dostałem nagłe wezwanie, w piekarniku jest lasagne. Sam już zjadł, poszedł do kolegi na noc, ma jakiś projekt. Motocykl twojego kolegi jest w garażu.

John

Dean zacisnął pięść na kartce, po czym wyrzucił ją zgniecioną jeszcze bardziej do kosza. Nie wiedział, czego się spodziewał po własnym ojcu. Może głupiego „przepraszam". Tyle, że mężczyzna, nigdy nie używał tego słowa. Wyciągnął lasagne z piekarnika. — Jesteś głodny?

Castiel wszedł do kuchni. Spojrzał na chłopaka przed sobą, ich relacja była naprawdę skomplikowana. — W sumie coś bym zjadł. — poza tym była to okazja do spędzenia z Deanem czasu sam na sam.

— Okay. Twój motor jest w garażu. — odpowiedział Dean i zajął się odgrzewaniem ich obiadu. Wystraszył się, gdy poczuł czyjeś ręce na swoich biodrach. — To motocykl, nie motor, Cukiereczku. — mruknął mu do ucha Castiel.

Zielonooki obrócił się w jego stronę, spychając ręce bruneta ze swoich bioder. — A to jakaś różnica? — tym razem zignorował to, jak Castiel go nazwał.

— Ogromna. — mruknął.

Dean spojrzał na usta Castiela, dlaczego to zrobił? Fuck. Szybko odwrócił się w stronę lasagne. Jego policzki zrobiły się maksymalnie czerwone. Dlaczego tak reaguje?! Castiel uśmiechnął się i zajął jedno z kilku miejsc przy stole.
Dean kaszlnął. — Chcesz coś do picia?

— Masz coś z procentami?

— Ta sok 100% jabłek. Jeżeli chcesz w lodówce jest piwo. Dać ci szklankę czy będziesz pił z butelki? — zapytał, wyciągając talerze z górnej szafki.

— Nie napijesz się ze mną?

— Nie pije alkoholu. — burknął Dean. Położył dwa talerze z parującym jedzeniem na stole, chwycił za widelec i zaczął jeść.

— Szkoda, że usiadłeś, chciałem szklankę. — powiedział Castiel.

Dean odłożył gwałtownie widelec, wstał z miejsca i stojąc na palcach wyciągnął szklankę z górnej szafki. Castiel oczywiście korzystając z tego, że chłopak stoi tyłem, pozwolił sobie popodziwiać widoki. — Na, co się tak gapisz? — zapytał Dean, stawiając szklankę przed brunetem.

— Nie myślałeś kiedyś, żeby nosić bardziej obcisłe spodnie. — w tym momencie Dean nie wytrzymał i zaczął dławić się kawałkiem lasagne. Castiel zerwał się ze swojego miejsca, by poklepać go po plecach. — Hej, spokojnie oddychaj. Masz, popij. — podał mu szklankę z piwem. Dean niechętnie wziął łyka i od razu się skrzywił. — Okropne.

Castiel wrócił na swojej miejsce i zaczął jeść, nie odrywając wzroku od chłopka, który czuł się bardzo niekomfortowo. — Mógłbyś w końcu przestać? — odchrząknął.

— Ale co? — zapytał Castiel, przeżuwając.

— No, gapić się. — powiedział zielonooki, mieszając widelcem w swoim talerzu.

— Nie. — puścił do niego oczko.

Dean westchnął, spojrzał na swoją porcje po czym wstał i schował ją do lodówki.

— Czemu nie jesz?

— Już nie jestem głodny.

— Serio? Zjadłeś z trzy kawałki i się najadłeś. Teraz nie dziwi mnie, czemu taki patyk z ciebie. — powiedział, jedząc dalej i przyglądając się Deanowi, nie miał zamiaru przestać się gapić, skoro miał na co.
— Sam jesteś patyk. — warknął Winchester.

Dlaczego mnie nienawidzisz? |Destiel| ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz